Akolita wyszedł z cienia dzierżąc topór kiedy dwójka braci zbierała się do oddalenia. Musieli go widzieć, nie było innej opcji. Obrócili się i odeszli, a Abelard zawiesił topór u pasa i wsparł się o drzewo wodząć wzrokiem po okolicy mowiąc niegłośno po dłuższej chwili w zadumie.
- I oto mieliśmy przyjemność słuchać słów ignorancji i rodowej dumy. Ignorancji, albowiem nie znają swego i innych miejsca w wielkim Boskim Planie w który jest wpisany każdy żywot... i dumy, którą choć rozumiem, ten lincz nad piekarzem wobec którego tak chcieli postąpić. Są jednak prawa ustalone przez Sigmara i jego namiestników na świecie... a jednak popłnienie żądzy zbrodni którą można zaspokoić przed ludem nie jest miłe panience Shalyii... i innym bogom...
Po tym zamilkł powoli i nieznacznie kiwając głową wpatrzony w w mrok przed nimi. W nikkłym świetle widać było, że nad czymś usilnie myślał wodząc leniwie wzrokiem po swoich współtowarzyszach.
* * *
Kiedy jeden z mężczyzn przywołał opcję biesiady zaśmiał się cicho i krótko, a następnie westchnął głęboko. - ~Czy można winić nas ludzi za odrobinę pragnienia spełnienia jednej z naszych podstawowych trosk?~
- To nie bitwa godna ucztowania, lecz bogowie są nam łaskawi i będą nam wdzięczni za ich uchonorowanie wydarzeń tej nocy. Noc jednak jeszcze, acz nieznacznie, przed nami. Jak Taal obdarzy nas łaską to kto wie co dane nam będzie w tej wilczej godzinie zobaczyć. * * *
Nägelein kiedy dostrzegł ruch sięgnął cicho po topór i ponownie ukrył się za drzewem wykonując dyskretne gesty wolną dłonią które były na tyle proste, że raczej każdy by odczytał ich intencje. "Cisza" i "Ukryć się".