Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2018, 22:45   #47
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Czarnoskóry Ghaga bez słowa poszedł z dwoma mężczyznami. Na jego twarzy malował się wyraz zupełnego zwątpienia, tak charakterystyczny dla przedstawicieli tej nic nie znaczącej, a jakże przydatnej warstwy społecznej. Wyglądało na to, że niewolnik wykona każdy rozkaz jaki otrzyma, nieważne od kogo.

- Ja... - dukał niewolnik. Nie znał zbyt dobrze języka swoich panów i z trudem przychodziło mu artykułowanie słów. Miał szczęście, bo wielu niewolnych pozbawiano zupełnie możliwości wypowiadania się, użynając im języki. - Ja nie znam gdzie wy mówić. Kobieta jaka?

Ghaga nie orientował się zupełnie w tym co dzieje się w pałacu. Całkiem dobrze natomiast znał rozkład pomieszczeń i po długich, ciężkich bojach udało mu się wytłumaczyć, dokąd Cedmon i Ianus chcą się udać. Poprowadził ich jakimiś mało używanymi korytarzami, przez kolejne odsłonięte dziedzińce i kilkukrotnie wspinając się i schodząc po schodach. W końcu zatrzymał się przed jakimiś drzwiami, pokrytymi rusanamańskim ornamentem.

- Tu ja nie móc. Tam w dół. Wy sam - powiedział i schylił głowę w oczekiwaniu na dalsze rozkazy lub pozwolenie na odejście. Drzwi nie były zamknięte. Za nimi znajdował się korytarz, który kończył się schodami prowadzącymi w dół. W korytarzu były też drzwi, wiodące w lewo, do jakiegoś pomieszczenia.


Opuścili palarnię i skierowali się w wąskie, kręte uliczki miasta. Livia znała drogę. Mimo, że była obca w Yarakanie, miała tą typową dla osób jej profesji cechę, że orientowała się w gmatwaninie dróg i zaułków. Potrafiła znaleźć drogę i ukryć się przed wzrokiem niepożądanych osób. Szła niemal bezbłędnie. Tylko raz pomyliła drogę i zamiast na jakąś ulicę, trafili do cuchnącego zaułka wypełnionego drobiowymi flakami, na których ucztował rój much i stado szczurów. Błyskawicznie wcofali się i poszli dobrą drogą.

Plac Białych Drzwi swoją nazwę zawdzięczał faktowi, że wszystkie drzwi i okiennice w budynkach stojących w okolicy były... białe lub zbliżone do bieli. Skąd taki zwyczaj, tego nie było wiadomo. Po prostu tutaj tak się malowało. Livia omiotła spojrzeniem domy stojące wokół prostokątnego placu, na którym lokalni kramarze wystawiali swój towar. Szukała znaków, które namalowano bądź wyryto na drzwiach, murach bądź okiennicach. Gdy dostrzegła znany sobie motyw, poprowadziła Relhada za sobą.

Stanęli przed jednym z domów. Nie wyróżniał się niczym. Dwupiętrowa konstrukcja o płaskim dachu i zasłoniętych okiennicami oknach, stała w środku dłuższej pierzei placu. Kibria podeszła do drzwi i zastukała głośno. Po chwili drzwi rozwarły się na nie więcej niż dwie dłonie i w szczelinie pojawiła się twarz starej Rusanamanki okolona zawojem.

- Saalam, młoda pani - powiedziała, dotykając dłonią serca, ust i czoła. - Niech Fahim wyprostuje Twe drogi. Zbłądziłaś chyba, gdyż mieszkam tu ja, Isijel al-Churi wraz z mymi czterema córkami, osieroconymi przez Ahmada, niech Fahim miłuje ducha jego. Nie znajdziesz tu,córko tego czego szukasz - złym wzrokiem spojrzała na starego Relhada. - Idź stąd, bo Twe grzeszne czyny nic dobrego na mój dom nie sprowadzą.
 
xeper jest offline