07-09-2018, 13:17
|
#209 |
| Michael całą drogę do Frugelhofen zastanawiał się z jakiego powodu tak duża grupa zmierza do dolny Frugelhofen, będącego raczej zapomnianą częścią Imperium i Bretonii, faktycznie nie należąca do żadnej z nich.
Sympatyczna kradnoludka Sigrid próbowała nawiązać konwersację, jednak temat jaki poruszyła był zupełnie obcy Michaelowi. Gdy byli już nie więcej jak pół godziny od wioski - na długo się u nas zatrzymacie? - zapytał - mogę polecić miejsce u mojej ciotki La Roux - wdowy La Roux, lub we młynie choć nie wiem czy stary Brioche ma jeszcze wolne pokoje - ciągnął - Ja niestety dzisiejszego wieczora wybieram się w góry na wypas krów, most zresztą może poczekać do jutra. - rzekł beztrosko.
Było już po południu, o czym świadczył przeraźliwie głośny odgłos burczenia z brzucha Ryżego gdy podróżnicy wjechali do doliny. Ich oczom ukazało się niewielka wioska od jednej strony okolona rzeką Vaswasser. By przedostać się przez rzekę trzeba było skorzystać z niewielkiego mostu. W samej wiosce było dość spokojnie, a przewodnik wskazał dom, w którym mieszkała jego ciotka, po czym sam zniknął w stodole zbudowanej nieopodal. Uwagę podróżnych zwrócił młyn, zadbany i pracujący pełną parą. Przed młynem stał jego właściciel w białym od mąki fartuchu, przyglądając się grupie.
Gdy podróżnicy wjeżdżali do wioski, przyglądał im się również staruszek cały czas złorzecząc na obcych, - siągle tylko te choroby przywlekaja, szlak by trafił - krzyczał w stronę grupy, nie wykonując żadnych wrogich ruchów w stosunku do drużyny. |
| |