Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2018, 19:16   #42
Rozyczka
 
Reputacja: 1 Rozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputację
Z pewnością najrozsądniejszym wyjściem byłoby odwrócenie się na pięcie i zostawienie dziewczyna na pastwę sowoniedźwiedzia, jednak Daivyn nie potrafił wykrzesać z siebie odpowiedniej dozy rozsądku. Wycelował i strzelił do krzyżówki sowy i niedźwiedzia. Strzała Daivyna wbiła się w ciało potwora, który prawie nie poczuł, że cokolwiek go trafiło.
Sowoniedźwiedź targnął łbem, i skrzeknął głośno, schodząc ze skały. Ruszył w kierunku klekocącej zbroją Alladien, która najpewniej hałasem pancerza drażniła jego wyczulone na dźwięki uszy. Ziemia drżała pod jego łapami, a trawa i żwir pryskały spod pazurów, kiedy zbliżał się do awanturników, zamierzając rozerwać ich na strzępy ostrym dziobem i pazurami wielkości sztyletów.
Alladien na samą myśl o tym, że wielka bestia na nią szarżuje, ciarki przebiegały po plecach. A teraz ów myśl stała się prawdą. Nie mogąc sobie jednak pozwolić nawet na chwilę wahania, zaczęła działać. Najpierw zaczęła okrążać sowoniedźwiedzia, biegnąc najgłośniej jak tylko umiała, i krzycząc na biedne zwierzę.
- Dajesz! Pokaż co na co cię stać!
Następnie, aby rozzłościć je jeszcze bardziej, przywaliła mu swoim buzdyganem, wzniosła w górę tarczę wraz z doczepionym do niej świętym symbolem i wykrzyczała słowa modlitwy.
- Wielki Ixionie, broń mnie ode złego!
Alladien zamachnęła się swoim buzdyganem...i chybiła, wbijając go w ziemię przed zwierzęciem. Kapłanka szeptała słowa modlitwy, otulając się ochronną mocą Ixiona.
Dziewczyna zwinnie zeszła z kamiennego słupa i zaczęła szybkim krokiem oddalać się w stronę leśnej gęstwiny.
Daivyn nie zamierzał pozostawać zbyt blisko potwora. Strzelanie z łuku wymagało pewnego dystansu do przeciwnika. Fizycznego dystansu.Dlatego też elf ostrożnie odsunął się od sowoniedźwiedzia, po czym strzelił. Ponownie trafił i ponownie trafienie nie zrobiło na potworze większego wrażenia.
Aurora-pająk zacisnął szczęki na jednej z łap sowoniedźwiedzia. Ociekające jadem szczęczkoczułki wbiły się głęboko w jego futro. Bestia zaskrzeczała z bólu.
Kudłata bestia skupiła swoją uwagę na wielkim pająku, który próbował go zjeść. sowoniedźwiedź drapał pazurami i uderzał swoim wielkim dziobem. Pazury rozdzierały cienką skórę pająka, a ogromny dziób wyrywał całe kawałki mięsa, rozrzucając dokoła czarną juchę pająka który zdechłby od takich ran. Aurora szybko więc odzyskała swoje rzeczywiste kształty kiedy jej zwierzęca forma nie była w stanie utrzymać się przy życiu.
Keek z okrzykiem na ustach dopada do walczących już Alladien i Aurory, starając się jeszcze bardziej oszołomić bestię. Z bezpiecznego dla siebie dystansu uderzył biczem. Ten jednak jedynie chlasnął powietrze obok potwora, lekko go rozjuszając.Alladien uderzyła potwora maczugą, która zapłonęła ogniem Ixiona. Płomienie momentalnie objęły potwora, podpalając go.Nieznajoma dziewczyna sadziła susami przez polanę, aż znikła awanturnikom z oczu, przedzierając się gdzieś przez zarośla.
Strzała Daivyna wbiła się w potwora z kolejnym brzęknięciem cięciwy. Aurora rzuciła się w stronę polany, zwinnie unikając szalejącego sowoniedźwiedzia.
Wściekła bestia zwróciła się przeciw kapłance. Pazury śmignęły w powietrzu nad jej głową, jednak dziób uderzył silnie w jej bark. Ogień na sowoniedźwiedziu zgasł, kiedy bestia szarpnęła łbem. Alladien wytrzymała jednak koncentrację na zaklęciu, pomimo sporego bólu.
Bicz Keeka uderzył z szybkością błyskawicy, prosto w pysk potwora który aż skulił się z bólu. sowoniedźwiedź ryczał i słaniał się już na nogach, krew ciekła mu z ran zadanych ogniem, trucizną, biczem, i maczugą kapłanki. W dodatku wystające tu i ówdzie brzechwy strzał również barwiły jego futro i pióra na karminowy kolor. sowoniedźwiedź wpadł w panikę i szykowało się, że będzie uciekał.
Alladien jednym silnym ciosem posłała sowiniedźwiedzia na polanę. Ogłuszony i ranny, padł tam gdzie stał, chwilę kołysząc się na zadnich łapach.
- Chcesz go tak zostawić? Żywego? - spytał Daivyn, gdy podszedł bliżej i przekonał się, że potwór jeszcze żyje. - Trzeba było rozwalić mu łeb. Chcesz, żeby za parę dni zapolował na kogoś innego?
Wyciągnął miecz, z wyraźnym zamiarem skrócenia życia sowoniedźwiedzia.
Elfka przytrzymała klingę miecza Daivyna.
- Poczekaj. A może by spróbować go jakoś okiełznać? Oswoić? - spytała. - To by było ciekawe, mieć takiego stwora jako sojusznika.
- Ty tak poważnie? - Elf nie wierzył własnym uszom. - Jak tylko otworzy oczęta, to zechce dokończyć dzieła. Wszak to nie pisklak, odchowany od małego.
- Hm… A może gdzieś w pobliżu jest jego leże? Jak będziemy mieć szczęście to znajdziemy pisklęta, albo jaja. Bez tego wielkiego… - wskazała na leżącego stwora - i tak nie przetrwają.
- To jest on, czy ona?
Aurora przykucnęła przy nieprzytomnym stworze i zaczęła go oglądać.
- Samiec - powiedziała po chwili. - Cóż, chyba nici z mojego pomysłu.
- Wolałbym nie spotkać w tej chwili jego... drugiej połówki. Proponowałbym jednak utłuc i iść stąd jak najszybciej.
- Drapieżniki polują na zwierzynę, taka jest kolej rzeczy. Kim ja jestem, aby zmieniać cykl natury? - spytała kapłanka. - Puśćmy go wolno, raczej nikt poza naszą piątką nie będzie na tyle głupi, aby iść środkiem puszczy w nocy.
- Świat jest pełen głupków - odparła Aurora. - Na przykład nasza koleżanka. - Wskazała w kierunku w którym uciekła uratowana przez nich elfka. - Na pewno znajdzie się ktoś, kto tu zbłądzi. Jeśli nie chcemy spróbować go oswoić, to go zabijmy. Zresztą jest tak ranny, że sam się z tego nie wyliże. Stanie się ofiarą dla innych mieszkających drapieżników. Zabijając go okażemy mu łaskę, Alladien. - Spojrzała na kapłankę. - Zabijmy go i wracajmy do dzieci.
- A co mogłoby zaatakować takie bydle? Nie, żebym się na tym znała, ale zwierzęta nie atakują się dla zabawy.
- Ranne? Wszystko, choćby wataha wilków. - odrzekła elfka. - I nie dla zabawy, po prostu ranny będzie łatwiejszym celem. Zapewne są tu też inne drapieżniki, które chętnie zapełnią swe brzuchy.
- To odeskortujmy go do jego nory, czy gdzie tam żyje ta rasa, niech się wyliże i po sprawie. Od razu ją przeszukamy, ta elfka raczej nie polowała na niego bez powodu.
- Ty sobie, żartujesz? Jak chcesz go odeskortować? Bo chyba go nie poniesiesz? Widzisz jakie to wielkie? A wybacz, ale dziś nie dam rady już w nic się przemienić, żeby go taszczyć. To zabiera mi zbyt dużo energii. Po za tym co jeśli w leżu jest samica? Która raczej nie przywita nas radośnie kiedy nas zobaczy? - Aurora spytała kapłankę. - Ile razy mam ci powtarzać, że całego świata nie uratujesz?
- To chyba najprostsza część, niech sam tam pobiegnie, jak się ocknie. Sama widziałaś, jak się bał.
- Chcesz go puścić do leża, a potem je przeszukać? I myślisz, że on ci na to pozwoli? Od razu go lepiej zabij. - druidka zaśmiała się ironicznie.
- Ja? Skądże, na co mi skarby tego świata? Ale wy już pewnie za nimi przepadacie. Nie mogę go zabić, mam wystrzegać się wszelkiego zła.
- Obrażasz mnie teraz - rzuciła druidka. - Żadne pieniądze i skarby nie pomogą ci w sytuacji, w której przed chwilą byliśmy. Zresztą, gdzie ty tu widzisz zło? Ten zwierzak nie wahałby się ani chwili ,aby cię rozszarpać. To się nazywa prawo natury, silniejszy przetrwa a słabszy zginie.
- Mi tam zebrane na wojnie skarby ocaliły przed chwilą życie. Zabicie kogoś, kto nie umie się obronić, to zło. A ja nie jestem zwierzęciem, aby działać jak jedno z nich.
- TO… JEST… BESTIA… ALLADIEN! Nie potulny pluszaczek! Jak wyzdrowieje, o ile wyzdrowieje, będzie dalej polował, a jeśli kolejni ludzie wejdą na jego terytorium też mogą zostać zaatakowani, jak ta elfka! Jest niebezpieczny! Widziałaś co potrafi zrobić?! Zniszczył moją pajęczą postać kilkoma uderzeniami! Widzisz to?! - Wskazała na swoją ranę. - Zresztą spójrz po sobie, na swoje rany! I nie pieprz więcej o zabijaniu kogoś kto nie umie się bronić, bo te zwierzę potrafi bronić się doskonale, po prostu przegrało. Jeśli ty tego nie potrafisz zrobić, to zrobię to ja, Daivyn czy Keek. - Elfka spojrzała na nieprzytomnego potwora i puściła klingę miecza Daivyna, którą cały czas trzymała jedną ręką.
- Na mnie nie patrz - odpowiedział profesor - Nie potrafiłbym zrobić mu teraz krzywdy. Interesuje mnie za to jego jaskinia… - Keek skierował swe kroki w stronę jamy i zastanawiał się jakby się wdrapać do na skałę. Szukał wzrokiem czegoś o co mógłby złapać się biczem i rozhuśtać do środka. Wyglądało na to, że natury kobolda się już nie zmieni.
- Może cię podsadzić? - zaproponował Daivyn, który stale pilnował sowoniedźwiedzia. Mówiąc to spojrzał na Aurorę, czekając na jeden jej gest, oznaczający koniec życie potwora.
Druidka skinęła głową i elf wykonał cios łaski.
Keek zamknął oczy, by nie widzieć egzekucji, a gdy było już po wszystkim, powiedział tylko cicho do Daivyna:
- Tak, podsadź mnie.
Jaskinia jednak nie zawierała żadnych skarbów. Ot, sucha i nieco zbyt przewiewna dziura w skale, niewielka nawet jak dla kobolda, co tłumaczyło, dlaczego elfka wisiała na skale, zamiast schronić się w niej przed atakiem drapieżnika. Keek dostrzegł jednak, że miejsce to najpewniej służyło wcześniej jako miejsce ukrycia czegoś, bo w zagłębieniu wypełnionym piaskiem kobold zauważył rdzę, i drobny strzępek skórzanej kaletki. Żadnej okutej skrzyni, którą wyobraził sobie kobold czy pękatego, skórzanego worka czy sakwy jednak tu nie było. Pozostawało więc gonić elfkę przez las. Daivyn mógł też odzyskać tuzin strzał rozsypanych dokoła skały, łuk jednak nie nadawał się do niczego, chyba jedynie na opał. Broń była kunsztownie wykonana, z cisu, z wymalowanymi na łuczysku symbolami elfich bogów.
W czasie gdy Alladien poszła po dzieci, Daivyn zajął się pozyskiwaniem trofeów.
Gdy tylko cała grupa znów była w komplecie, ruszyli w ślad za elfką.
Pościg po lesie za elfką zakończył się po jakiejś godzinie, kiedy stało się jasne, że przepadła w gęstwinie jak jakaś senna mara. Nawet ślad, w pewnym miejscu bardzo wyraźny po prostu się urwał, jakby uleciała pod niebo. Nie pomogła nawet lampa, którą uprzejmie użyczył Keek.
- Zabrała skarb i uciekła, nie dziękując za ratunek - podsumował całą sytuację Daivyn. - Świat schodzi na psy.
- Trzeba było dać się zwierzakowi najeść - rzuciła ironicznie Aurora.
- Ta… Tu się z wami zgodzę, to dość… niewdzięczne z jej strony... - westchnęła Alladien.
- Może trochę odpoczniemy? - Daivyn zmienił temat. - Dzieci wyglądają na trochę zmęczone.
- Od razu opatrzę sobie bark… To zwierzątko może i było niewinne, ale na pewno nie słabe - rzekła Alladien.
Aurora jedynie przewróciła oczami na nazwanie śmiertelnie groźnego potwora zwierzątkiem. Była zbyt zmęczona, aby kontynuować tę dyskusję. Usiadła na trawie by trochę odetchnąć.
 
Rozyczka jest offline