Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2018, 13:13   #140
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację

Dzień Pracy (Wallentag), 18 Nachgeheima 2522, przed świtem
Wzgórza nad Soll

Oleg zamienił się z Galebem i wrócił się po śladach by zatrzeć choć ich ostatni odcinek i znaleźć wodę i coś na ziołową herbatkę. To ostatnie nie sprawiło mu żadnego problemu - doliną między wzgórzami płynął strumień, a przy nim znalazł pewne zioło. Co prawda zapomniał nazwy, ale herbatka z niego była całkiem smaczna oraz, jak mu się wydawało, miała łagodnie pobudzające działanie.
Niestety, ślady zostawione przez dziewięciu ludzi i pięć zwierząt jucznych były zbyt głębokie by zdołał je zatrzeć na odcinku dłuższym niż kilkadziesiąt metrów przed zapadnięciem zmroku. Ot, akurat na tyle by zakryć te, które zrobili miedzy miejscem zatrzymania się, a miejscem na obóz znalezionym przez Galeba, który zajrzał w kierunku wskazanym przez Berta.

Galeb bowiem w tym czasie zorganizował miejsce na obóz. Kotlinka usadowiona była na południowym zboczu, a dostępu do niej broniły niemal pionowe skalne ściany. Jak stwierdził Bert, było to miejsce idealne do obrony, ale praktycznie uniemożliwiało ucieczkę. Może Walter dałby radę wspiąć się na górę w razie potrzeby. Ale inni potrzebowaliby liny, a i tak musieliby porzucić zwierzęta i część ekwipunku.

Prymitywny piecyk udał się znakomicie. Dając mało dymu pozwalał na zagotowanie wody... i niewiele więcej, jako że i tak mieli przy sobie tylko wojskowe suchary i peklowane ryby. Póki co, jedzenie takich rzeczy nie miało negatywnych objawów, ale delikatne podniebienia (i żołądki) Leonory i Gustawa pewnie za jakiś czas się zbuntują.

Sierżant wydał rozkazy, nakarmił gołębie i pomógł przy organizowaniu obozu. Nadal trzeba było rozłożyć namioty, potykacz i ustalić warty, ale z pewnością zdążą z wszystkim przed zmrokiem.

Leonora rozłożyła wnyki niedaleko obozowiska i owinąwszy się kocem, zasnęła. Obudziła się przed świtem ze złym przeczuciem.

Bert z Walterem wybrali się po chrust w pobliże zauważonego przez niziołka kamiennego kręgu. Choć nadgryzione zębem czasu kamienie były poprzechylane i gdzieniegdzie pokryte porostami, nadal dawało się zauważyć na nich jakieś, nieznane im, symbole. Walter jako bard znał opowieści o druidach, którzy budowali takie rzeczy jako miejsca krwawych rytuałów, słyszał też kiedyś, że czasem służyły też do mierzenia czasu lub obserwacji astronomicznych. Zapadający zmrok zmusił ich do powrotu.

Detlef rozładował juczne zwierzęta pozwalając im w końcu wypocząć, przygotował się na ewentualne niespodzianki trzymając pod ręką granaty gwarantujące że każdy kto obudzi go w nieprzyjemny sposób znajdzie się sam w nieprzyjemnym położeniu i choć wkurwiony, usnął niczym dziecko.

Loftus połapał się, że Oleg gada bzdury, ale nie odezwał się, pozwalając temu ostatniemu połazić po nocy w poszukiwaniu różnych ciekawych roślin. Niestety, nieobdarzony przez naturę widzeniem w ciemności zwiadowca musiał posiłkować się pochodnią, ciemną nocą dającą widoczny znak obecności z wieluset metrów. Obdarzony zmysłem wyczucia kierunku nawet nocą bez problemu potrafił wrócić do obozowiska, co prawda nic nie robiąc z tropem, ale znajdując roślinę, której liście po wysuszeniu można ewentualnie palić w fajce, wzmacniając aromat pozostałych składników których dzięki temu można było użyć mniej.

I rzeczywiście z wszystkim zdążyli - Diuk z Leo ustalił plan wart i razem z Bertem od razu zaczęli swoją, patrolując okolicę.
Minęła spokojnie, chyba żeby liczyć powrót walącego w menażkę Olega, który pobudził wszystkich niedługo po tym jak zasnęli. Podobnie minęły warty druga i trzecia. Z tą różnicą, że Oleg już nie hałasował tylko spał, jak inni.
Dopiero niedługo przed samym świtem Loftus zauważył zbliżającą się grupę istot. W jasnej, letniej nocy było widać tylko ich zarysy, ale nawet po sposobie poruszania łatwo było je zidentyfikować. Zombie. Przynajmniej setka. Magiczne sztuczki czarodzieja nie zmyliły wrogów. Wręcz przeciwnie. Wyglądało to tak, jak gdyby zombie dokładnie wiedzieli gdzie jest obóz.
Ale dzięki swojej czujności mag miał dość czasu by obudzić wszystkich i przygotować się na atak.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline