Wątek: Agenci Spectrum
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2018, 03:45   #112
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 32

Czas: 1940.III.10; sb; godz. 16:30
Miejsce: południowa Norwegia; Rjukan; hotel “Krokan”, pokój hotelowy
Warunki: dzień, jasna, chłodna pogoda



ag.ter Baumont (Hepburn), ag Wainwright (Lloyd)



- A ja jestem ciekaw... monsieur Lloyd… - Francuz podjął błyskawiczną ripostę ostatnich słów Brytyjczyka przyjmując praktycznie bliźniaczy ton i styl wypowiedzi jakiego ten właśnie użył w stosunku do niego. - Jak wiele gotów będzie pan zapłacić, żeby francuska artyleria nie strzelała do zostawiających nas, waszych żołnierzy. Gdy będą odpływać na waszą stronę Kanału bo “bosh” przyjdzie wbić tą swoją flagę ze swastyką w ziemię Dunkierki. Czego naturalnie również nikomu z nas nie życzę. I również życzę miłego dnia monsieur Lloyd. - Francuz zakończył swoją ripostę uśmiechając się tak samo do Brytyjczyka jak ten właśnie uśmiechnął się do niego. Spięcie między tymi dwoma mężczyznami było widoczne tak bardzo, że gospodarz domu szybko interweniował proponując gościom, że pomoże sprowadzić im taksówkę. Szybko zaprosił gestem szefa amerykańskiej delegacji by jak najprędzej rozdzielić Francuza z Brytyjczykiem.

- Mademoiselle Hepburn, bardzo przepraszam, że się uniosłem ale mam trudności słyszac takie impertynencje o mojej kochanej ojczyźnie. I to od Anglika. Mam nadzieję, że nie będzie miała pani przez to kłopotów. - monsieur Lapointe pożegnał się również z panną Hepburn. Gabrielle zaś miała wrażenie, że o ile przez większość część rozmowy negocjator z Francji wydawał się znacznie bardziej panować nad sobą od brytyjskiego odpowiednika to ostatnia uwaga wyspiarza albo naprawdę go dotknęła albo był mistrzowskim aktorem.

Przez większą część rozmowy monsieur Lapointe był taki jaki profesjonalnemu negocjatorowi być wypadało. Grzeczny, układny, z dobrymi manierami, czuł się pewnie i pewnie się zachowywał. Niestety podobnymi cechami powinien też wykazywać się dobry agent więc te dwie role w tej rozmowy tak się zlewały ze sobą, że trudno było się doszukiwać jakichś prawidłowości. Był oszczędny w mówieniu o sobie i to co udało się wyłapać to to, że przybył do Norwegii kilka dni temu i pewnie jeszcze z kilka dni pobędzie by dopiąć wszystko na ostatni guzik. Sam też był ciekaw dwójki gości zza Atlantyku i interesował się nimi z życzliwą wzajemnością. Nie zdradził gdzie się zatrzymał zbywając pytanie tylko tym, że “niedaleko”.

Gdy para agentów czekała na taksówkę pan Stiansen dwoił się i troił by zażegnać nieprzyjemne pożegnanie jakie miało właśnie miejsce zupełnie jakby sam je spowodował. Widocznie zależało mu na dobrym wrażeniu o sobie, swojej firmie czy kraju jakie mogliby odnieść potencjalni partnerzy zza oceanu. - Proszę wybaczyć. Pan Lapointe jest strasznie cięty na Niemców. Bardzo ich nie lubi. Myśl, że mogliby najechać na jego kraj musiała być dla niego straszna. Bardzo mu zależało na tym by zapasy tej wody nie wpadły w ich ręce. - Norweg dodał jakby chciał wyjaśnić zachowanie francuskiego biznesmena. Zachęcał swoich gości do ponownej wizyty, przecież za kilka tygodni Norsk Hydro wyprodukuje kolejne ilości tego materiału i delegacja pana Lloyda dostanie w nich priorytet. Wystarczy tylko poczekać a cóż to jest miesiąc, no może dwa, wobec przełomu technologicznego jaki można było uzyskać dzięki temu.

Taksówka w końcu nadjechała, pan Stiansen ciepło się pożegnał ze swoimi gośćmi i ci mogli odjechać do swojego hotelu. Z pewną konsternacją zauważyli, że Edward jeszcze nie wrócił. Drzwi do jego pokoju były w każdym razie zamknięte i nie reagowały na pukania i wołania. W recepcji też byli pewni, że pan Rasmussen nie wrócił bo jego klucz wciąż wisiał w recepcji. Przynajmniej odkąd recepcjonista objął swoją zmianę bo poranna już skończyła pracę. Za to do pana Lloyda był telegram. To mówiąc recepcjonista wręczył kopertę Brytyjczykowi.

W pokoju John mógł w spokoju wyjąć ze swoich bagaży książkę szyfrową i odcyfrować z pozoru bezsensowny ciąg przypadkowych liter i cyfr wystukany maszyną na kartce.

Cytat:
“Awantura w hotelu “Prinze”, Oslo, z 03.03. Niemiecki wywiad wykazuje duże zainteresowanie. Prawdopodobnie mogli być w to zamieszani. Nie wiadomo czy ma to związek z NH. Zachować czujność”


Telegram jak zwykle był lakoniczny jak większość nawet nie tajnych telegramów. Ale nazwa hotelu ani data nic dwójce agentów nie mówiła. W tym czasie oboje byli jeszcze na urlopie i nic nie wiedzieli o czekającej ich misji w Norwegii. Więcej wyjaśnień jednak nie było, nie przypominali sobie by na odprawie czy w materiałach przygotowawczych przed misją było coś o hotelu “Prinze” w Oslo. Data też jakoś nie utkwiła im w pamięci by w zeszłą niedzielę wydarzyło się coś specjalnego. Więc ktoś w centrali uznał, że tyle wystarczy albo więcej nie można przysłać ze względów bezpieczeństwa albo agenci w terenie na miejscu zorientują się o co chodzi.

Po powrocie do pokoju Gabrielle zaś odkryła w kieszeni garsonki coś cze czego na pewno tam nie wkładała. Kawałek urwanej kartki w linie jak z jakiegoś zeszytu czy notesu. I na niej krótki wpis piórem.


Cytat:
“poczta główna 19:30 przyjdź sama”



Nie mogła sobie przypomnieć momentu gdy ktoś mógł jej podrzucić ten świstek. Stiansen jak się z nimi żegnał czy witał? Lapointe gdy wyszedł zza stolika by się z nią pożegnać? Taksówkarz gdy wyszedł otworzyć im drzwiczki? Ktoś w restauracji albo już tutaj, w hotelu? W każdym z tych miejsc kojarzyła moment, że ktoś był obok niej tak blisko, że mógłby jej to podrzucić.

Zbliżała się już pora tradycyjnej wyspiarskiej przerwy na herbatę a z powodu spotkania w “Wieczornej” jeszcze nic porządnego nie jedli więc dwójce agentów już nieźle burczało w brzuchu tym sobotnim popołudniem.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline