Abelard uśmiechnął się nieznacznie. Przejaciele? Zabawne, bo ich też było więcej. Przelew zbytecznej krwi jednak był całkowicie niepotrzebny... jeszcze.
- Zabawne, ponieważ i nas jest więcej. - powiedział uśmiechając się, choć głos miał chłodny. Gestem dłoni zachęcił pozostałych towarzyszy do wyjścia z ukrycia - Nie martwcie się, przyrzekam, że z mojej strony włos wam z głowy nie spadnie jeśli macie dobre zamiary. Choć muszę przyznać, że ta wasza nietypowa przechadzka w wilczej godzinie przynależnej wyrzutkom społeczeństwa, przemytnikom i sługom Ciemności... jest podejrzana w oczach Bogów i miłościwie nam sprawującego władzę hrabiego herr Theodiusa von Eisenstadta. Co tu robicie i co niesiecie w tych worach.