Gustaw na początku swojej warty rozejrzał się po okolicy Nic nie zauważył i wrócił do obozowiska. Okrył się kocem i rozpalił palenisko tak by móc podgrzać wodę i napić się czegoś ciepłego. Dawno nie spał w polu i mimo, że namiot był szczelny to i tak niezbyt się wyspał. Już sięgał po suchary ze skrzywioną miną myśląc o tym, że teraz przez par dni będzie miał zatwardzenie a później żołądek pozbędzie się problemu z nieprzyjemnym bólem.
Wtem usłyszał dźwięk sygnału z rogu Loftusa i aż podskoczył prawie oblewając się wrzątkiem. Zrzucił koc i chwycił miecz i tarczę i był w gotowości gdy podbiegł mag.
- Z której podchodzą? Od frontu czy otaczają nas?- Zadał pytanie i dawał rozkazy wstającym by łapali za broń i szykowali się na walkę.
- Jeśli masz beczkę to możesz podpalić. Zawsze będzie lepiej widać.- Odparł Loftusowi.
- Oleg! Rozpal ogień tak by wróg był oświetlony i chwytaj za broń. Z przodu Galeb, Detlef, Karl i ja. Reszta osłania strzelając a Leo wspomaga w miejscu gdzie słabnie obrona. Bert szykuj na wszelki wypadek zabawki. Jak będzie ich za wiele wiesz co robić.- Rzucił rozkaz i przygotował się do obrony i starał się ocenić sytuację z punktu widzenia stratega i taktyka. Wiedział, że jego podkomendni mogą w części spanikować jako dowódca wspierał każdego słowem i rozkazem.