Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2018, 20:24   #621
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Dziedziniec, który na co dzień świecił pustkami i niewykorzystaną przestrzenią wypełnił się tego dnia masą żołnierzy i rzemieślników spieszących z podbijaniem końskich podków, naprawianiem butów, czy też ostrzeniem mieczy. Dopiero teraz Venora zrozumiała, że na zewnątrz panuje hałas, który również jej nie zbudził. Rycerka miała sprzęt w najlepszym stanie, ale dawno nie sprawdzała siodła i całego osprzętu służącego do jazdy konno. Na dziedzińcu postawiono też kilka straganów z różnymi towarami, a bramy zostały otwarte dla żołnierzy obozujących poza zamkiem.
~ W sumie to już mi się nawet nie chce spać ~ stwierdziła. Uznała, że musiała być mocno zmęczona skoro była w stanie spać pomimo całkiem głośnych odgłosów dobiegających z zewnątrz. Rozejrzała się już bardziej przytomnie po swojej komnacie, a gdy dostrzegła swoją torbę podeszła do niej. Ubrała się, wzięła mieszek ze złotem i założyła pas z mieczem, który był jasnym sygnałem dla otoczenia kim jest, bo niestety bez zbroi wciąż była mało rozpoznawana. Ale kto wie, po ostatniej uczcie w końcu zostanie zapamiętana jako rycerz, a nie jakaś tam młódka kręcąca się między wojownikami.

Zarzuciła na siebie płaszcz i wyszła z pokoju z zamiarem zwiedzenia straganów. Na korytarzu podeszła jeszcze do drzwi komnaty maga, chcąc sprawdzić czy może tam się udał. Zapukała i zaraz chwyciła za klamkę.
Drzwi zadrżały pod naciskiem jej ręki, lecz nie ustąpiły. Arla tam nie było, bo raczej nie zamykałby się na klucz od środka. Zgodnie z pierwotnym planem, panna Oakenfold przemknęła chłodnymi i posępnymi korytarzami aż do schodów, którymi po kilku chwilach dostała się na dziedziniec. Gęsta tłuszcza sprawiała, że musiała się momentami przeciskać by lepiej widzieć, co kto ma na sprzedaż. Większość towarów nadawała się do konsumpcji. Owoce i wędzone ryby zajmowały drewniany stragan starego farmera, przy którym kręcił się młody chłopiec. Kilka metrów dalej można było zakupić parę błyskotek lekko umagicznionych, zaś dwa kolejne stragany oferowały oręż i elementy zbroi.
Panna Oakenfold bez większego celu oglądała wystawione przedmioty. Doskwierał jej deszcz, brak towarzystwa i nie najlepszy nastrój. Błyskotki przejrzała tylko pobieżnie, za to na orężu i pancerzu znacznie dłużej zawiesiła oko.

Wszystko jednak zdawało się nie być tak dobre jak sprzęt który już miała w posiadaniu. Kręciła się więc dalej szukając kogoś sprzedającego magiczne mikstury, bo te zawsze w każdych ilościach się przydawały.
~ Na pewno mikstura pomniejszenia się przyda, na wypadek kolejnego uwięzionego smoka ~ na tą myśl uśmiechnęła się. Przeciskała się więc dalej w tym tłumie, starając się by kaptur nie spadł jej z głowy. Pilnowała też by nikt nie zainteresował się jej sakiewką, bo ojciec i brat zawsze jej do głowy wbijali, że trzeba uważać by z targowiska nie wrócić z niczym. Mimowolnie wypatrywała przy okazji znajomych twarzy pośród mijanych osób. Przechodząc obok kowala, musiała aż zakryć uszy, gdy ten szybkimi uderzeniami młota o metal, poprawiał kształt czyjejś tarczy.
~ A może Arlo próbował mnie obudzić, ale spałam jak zabita… ~ przeszło Venorze przez myśl, nie mogąc uwierzyć, że dała radę spać, gdy za oknem rozstawiały się stragany. ~ Mógł chociaż zostawić liścik z informacją gdzie go posiało… ~ zaperzyła się. Mocniej owinęła się płaszczem, mając minę niczym kot wrzucony do beczki z wodą.

-Niech żyje król!- usłyszała za plecami głos Agness. Akolitka Tempusa miała na sobie ciepłe ubranie, zupełnie niepodobne do szat założonych na wystawną kolację na cześć Alusair. Oczy miała podkrążone, ale na ustach Venora dostrzegła niewielki uśmiech, który już znała doskonale. Agness znów zwabiła jakiegoś młodzieńca do swego łoża. Kto wie, może nawet kilku, jak w wiosce barbarzyńców, w górach.
-Znam twój ekwipunek. Nie ma tu nic, lepszego od tego co sama posiadasz. Szukasz tu czegoś konkretnego?- dopytywała Agness.
- Witaj - Venora widząc przyjaciółkę uśmiechnęła się, po raz pierwszy od przebudzenia. Trzymając jedną ręką poły płaszcza rozejrzała się mimowolnie w koło. W przeciwieństwie do Agness, sama wcale nie była ciepło ubrana, ale akurat na zimno nie narzekała, bo musiało mocno ochłodzić, żeby było to dla niej nieprzyjemne. Była to jedna z zalet posiadania niebiańskiej krwi.
- Tak, moknięcie od kwadransu wyraźnie dało mi do zrozumienia, że na lepszą broń czy pancerz nie mam co liczyć. Chyba muszę się pogodzić, że już dla mnie zostało tylko robienie na zamówienie sprzętu lub znalezienie w jakichś katakumbach zapomnianego artefaktu - stwierdziła pół żartem pół serio. - Jedyne co mogę tu przydatnego kupić to wielki kosz jabłek i marchwi dla naszych wierzchowców. Przyda im się nieco rozpieszczania przed wyruszeniem w drogę. A ty pomożesz mi to taszczyć do stajni - dodała z satysfakcją, że nie będzie musiała się z tym sama szarpać.

-Oczywiście.- odparłą krótko ex kultystka, przecierając rękawem skroń z cieknących po twarzy kropel deszczu. Venora i jej towarzyszka zakupiły kosz owoców i ostrożnie ruszyły w kierunku stajni, gdzie teraz znajdowała się masa koni, zapełniając każdy wolny boks. Przed wejściem do drewnianego budynku stało kilku gwardzistów.
-To królewski koń też potrzebuje ochrony?- spytała zdziwiona wojowniczka.
- No raczej nie Młot i reszta naszych - odparła jej paladynka, która nawet już nie zwracała uwagi na to gdzie stały straże. - Rumak regentki zapewne pochodzi z najlepszych linii i został starannie wyszkolony. Na pewno jest bardzo cenny. Szkoda, żeby coś mu się stało - stwierdziła. - Hymm, może kiedyś w przyszłości zajmę się hodowlą koni bojowych - dodała w zamyśleniu, gdy zbliżyły się do wejścia do stajni.
-No tak.- wzruszyła ramionami -A wpuszczą nas tam w ogóle?- spytała, ale Venora nie zdążyła odpowiedzieć. Strażnicy odsunęli się z przejścia jeszcze zanim obie kobiety zbliżyły się dość blisko.
-Chwała Cormyrowi!- powitał je jeden z rycerzy, najwyraźniej rozpoznając twarz Venory. Agness posłała mu zalotne spojrzenie, ale służbista nawet tego nie zauważył. Panna Oakenfold czuła mentalnie jak Młot się cieszy, kiedy tylko wkroczyła do stajni.
- Jak widać, niepotrzebnie się martwiłaś - powiedziała rycerka z mrugnięciem oka, gdy znalazły się już w środku, kierując się na sam koniec, gdzie znajdowały się ich wierzchowce.

Po drodze Panna Oakenfold oglądała mijane konie. Wiele z nich było niepospolitej urody, choć rzadko, który postawą dorównywał jej własnemu. A już na pewno, żaden nie był tak temperamentny jak Młot.
- Gdzieś tutaj też jest klacz Arla. Zostawimy jej kilka jabłek - oznajmiła, gdy stanęły przed boksem z Kamą, siwą klaczą, której dosiadała Agness. W końcu mogły postawić przepastny kosz na ziemi. - Jakieś ciekawe plotki do ciebie doszły? - zapytała ex kultystkę i sięgnęła po kilka owoców, podchodząc do boksu obok, gdzie rezydował jej czarny koń. Głaszcząc go po pysku, podała mu soczyście czerwone jabłko.
-Cóż nie wiele. Dowiedziałam się, że kilku doradców Alusair z najbliższego otoczenia traktuje tę kampanię jako głupi wymysł niedoświadczonej wojowniczki… Krótko mówiąc są przeciwni szturmowaniu twierdzy. Ale nie wiem, którzy z doradców, ani też dlaczego tak myślą.- skomentowała. -Ale wiesz. Nie tym bym się przejmowała. Na twoim miejscu martwiłabym się o Arla.- wzięła wdech, przyglądając się Venorze w oczekiwaniu na jej reakcję.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline