Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2018, 21:52   #235
Bergan
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Zbysław
Gdybyś miał rękawy, zapewne byś je podwinął, aby mieć bardziej badassowy imydż przy odpalaniu swoich pikantnych czarów. Ale Twoim jedynym przyodzieniem jest absurdalna pewność siebie, patologiczne myślenie oraz włosy na klasie, klejnotach i na palcach stóp. Też ma to swój pewien wyraz, jak błędnie zapisane zdanie złożone autorstwa goblina po tracheotomii czaszki wykonanej w służbowej publie zdrowia.

Jarało się pięknie, przedpole, dotychczas kawałek czarnego piachu, zamieniło się w piekielny ugór, czy ogór, usiany kawałkami bulgoczącego kwarcu oraz dżdżownic aldente. Poczułeś w środku olbrzymi wzrost temperatury, ale nie taki, gdy chce Ci się mocno srać, aż bolo flaki, lecz taki magiczny przypływ złej mocy, która może usmażyć samego Szefa Najgłębszego Piekła - Dumm Dumm Johnsona alias Lumpcyren.

A nie, to zgaga.

Odbiło Ci się takim ogniem, że łzy pociekły z oczu i czar się wygasł. W sumie mógłbyś robić w aranżacji ogrodów, patrząc na Twój nowiutki wyczyn, chociaż dopuszczasz myśl o ryzyku otrzymania zapłaty nie w złocie lecz solidnym daniu w ryj.

Psy. Psy zawsze są okej, chociaż nie wiadomo, co tak naprawdę mogą i potrafią. Zatem przywołałeś je, bo to zawsze byle jaki pomysł, ale pomysł. Jamniki na Twój najeźdźczy rozkaz rozbiegły się w chaotycznie sformowanym bezwładzie - jedne zginęły w piekielnym przedpolu, inne zdechły na koklusz, a ostatni, najsilniejszy, stał się ofiarą seksualną Bogdana, który po posiłku nabrał dużo sił na grabież, gwałty i dalsze żarcie.

Poczułeś się przybity, że umiesz chlastać papierem toaletowym, podpalać wszystko poza tym co chcesz, a Twoje wyuczone czary stoją na poziomie zimnej kaszanki. Ale jebać przybicie! Dobyłeś srajtaśmę, strzeliłeś i czekasz na walkę wrencz, chociaż czujesz, że przeżyjesz pierwszą nanosekundę starcia, gdy golem podniesie piąchę, a tym samym stworzy takie podciśnienie, że łeb Ci wybuchnie od braku tlenu.

Partridge
Od walki wrencz lubisz bardziej jedno - spokojną twierdzę strzeżoną przez fanatycznie lojalnych tytanów, których boi się każdy do tego stopnia, że możesz do każdego bezkarnie mówić "Frajerze z wykształceniem zawodowym". Cóż...muszę kontynuować kolejny wywód o tym jak marzenia w tym świecie kończą się co najwyżej tanią oszukaną kanapką bez masła, szynki i sera, która ma postać nieprzekrojonej kajzerki?

Pomimo przewrotności losu, wad genetycznych i mokrych skarpetek wszedłeś w stan skupienia. Skupienia, które powoduje w tanich opowieściach bardów, uważających się za profesorów neurolingwistyki, przypływ świętego gniewu kończącego się miażdżeniem na ament każdego wroga, który wlezie człekowi we w drogę. Skupienie, które powoduje obniżenie ciśnienia, o ile bierze się odpowiednie leki na obstrukcję wewnętrzną zwaną wesołą schizofrenią paranoidalną, skutkujące spowolnieniem czasu. Skupienie, które wkłada w każdą komórkę ciała precyzję godną trolla krojącego tartak skalpelem. Skupienie, które pozwala Ci przeczytać gazetę w publicznych szalecie wolnostojącym wystawionego podczas koncertu śmierćmetalowego. Skupienie...

Przypierdoliłeś na odlew i na odpierdol, aby tylko trafić i mieć szansę na schowanie się za Wirkucipałkiem. I trafiłeś - Cipałka przez łeb, ale musisz przyznać, że trafił swój na swego - łuk cudem nie pękł, a łeb krasnoludka zabrzmiał niczym cymbał. W sumie adekwatne. Pies, który Cię atakował wylądował na ziemi nieco zdezorientowany i chrząknął. Zrozumiałeś. Poprawiłeś krasnoludkowi czapeczkę, poklepałeś go po ramieniu i spojrzałeś na atakującą Cię do niedawna bestię. Ta pokręciła łbem, zrobiła pyskpalma i westchnęła po czym zażenowana odeszła w kierunku lasy, aby popełnić samobójstwo, ponieważ takich rzeczy nie da się obsobaczyć...yyy...odzobaczyć.

Ponieważ szybko wypierasz z pamięci wspomnienia, które mogłyby przy ich rozpamiętywaniu spowodować u Ciebie płomienne zażenowanie implikujące samozapłon, już się uśmiechasz na myśl, że prawdopodobnie przez kolejne 5 minut będziesz zdolny do samodzielnego oddychania. A co to będzie, to się...zobaczy. Eh, cholerne powiedzonka układane przez wrednego, pomarszczonego gnoma psychopatę.

Spojrzałeś na krasnoludka, który robił coś na wzór myślenia, ale nawet mówienie "na wzór myślenia" to obraza dla tej zacnej czynności, która odróżnia homo homo krasnoludens, i innych homo homo, od

Wirkucipałek
Przy pozycji numer 3 coś Cię natchnęło albo po prostu strzeliło w łeb i poprawiło czapeczkę. Nie zważając na dystraktory wróciłeś do swych uwewnętrzniających opowieści o powidłowym mydle używanym w więziennych prysznicach w bloku A zakładu dla mężczyzn o lekko zwichrowanych chromosomach.

Zbysław
Gdybyś miał rękawy, zapewne byś je podwinął, aby mieć bardziej badassowy imydż przy odpalaniu swoich pikantnych czarów. Ale Twoim jedynym przyodzieniem jest absurdalna pewność siebie, patologiczne myślenie oraz włosy na klasie, klejnotach i na palcach stóp. Też ma to swój pewien wyraz, jak błędnie zapisane zdanie złożone autorstwa goblina po tracheotomii czaszki wykonanej w służbowej publie zdrowia.

Jarało się pięknie, przedpole, dotychczas kawałek czarnego piachu, zamieniło się w piekielny ugór, czy ogór, usiany kawałkami bulgoczącego kwarcu oraz dżdżownic aldente. Poczułeś w środku olbrzymi wzrost temperatury, ale nie taki, gdy chce Ci się mocno srać, aż bolo flaki, lecz taki magiczny przypływ złej mocy, która może usmażyć samego Szefa Najgłębszego Piekła - Dumm Dumm Johnsona alias Lumpcyren.

A nie, to zgaga.

Odbiło Ci się takim ogniem, że łzy pociekły z oczu i czar się wygasł. W sumie mógłbyś robić w aranżacji ogrodów, patrząc na Twój nowiutki wyczyn, chociaż dopuszczasz myśl o ryzyku otrzymania zapłaty nie w złocie lecz solidnym daniu w ryj.

Psy. Psy zawsze są okej, chociaż nie wiadomo, co tak naprawdę mogą i potrafią. Zatem przywołałeś je, bo to zawsze byle jaki pomysł, ale pomysł. Jamniki na Twój najeźdźczy rozkaz rozbiegły się w chaotycznie sformowanym bezwładzie - jedne zginęły w piekielnym przedpolu, inne zdechły na koklusz, a ostatni, najsilniejszy, stał się ofiarą seksualną Bogdana, który po posiłku nabrał dużo sił na grabież, gwałty i dalsze żarcie.

Poczułeś się przybity, że umiesz chlastać papierem toaletowym, podpalać wszystko poza tym co chcesz, a Twoje wyuczone czary stoją na poziomie zimnej kaszanki. Ale jebać przybicie! Dobyłeś srajtaśmę, strzeliłeś i czekasz na walkę wrencz, chociaż czujesz, że przeżyjesz pierwszą nanosekundę starcia, gdy golem podniesie piąchę, a tym samym stworzy takie podciśnienie, że łeb Ci wybuchnie od braku tlenu.

Partridge
Od walki wrencz lubisz bardziej jedno - spokojną twierdzę strzeżoną przez fanatycznie lojalnych tytanów, których boi się każdy do tego stopnia, że możesz do każdego bezkarnie mówić "Frajerze z wykształceniem zawodowym". Cóż...muszę kontynuować kolejny wywód o tym jak marzenia w tym świecie kończą się co najwyżej tanią oszukaną kanapką bez masła, szynki i sera, która ma postać nieprzekrojonej kajzerki?

Pomimo przewrotności losu, wad genetycznych i mokrych skarpetek wszedłeś w stan skupienia. Skupienia, które powoduje w tanich opowieściach bardów, uważających się za profesorów neurolingwistyki, przypływ świętego gniewu kończącego się miażdżeniem na ament każdego wroga, który wlezie człekowi we w drogę. Skupienie, które powoduje obniżenie ciśnienia, o ile bierze się odpowiednie leki na obstrukcję wewnętrzną zwaną wesołą schizofrenią paranoidalną, skutkujące spowolnieniem czasu. Skupienie, które wkłada w każdą komórkę ciała precyzję godną trolla krojącego tartak skalpelem. Skupienie, które pozwala Ci przeczytać gazetę w publicznych szalecie wolnostojącym wystawionego podczas koncertu śmierćmetalowego. Skupienie...

Przypierdoliłeś na odlew i na odpierdol, aby tylko trafić i mieć szansę na schowanie się za Wirkucipałkiem. I trafiłeś - Cipałka przez łeb, ale musisz przyznać, że trafił swój na swego - łuk cudem nie pękł, a łeb krasnoludka zabrzmiał niczym cymbał. W sumie adekwatne. Pies, który Cię atakował wylądował na ziemi nieco zdezorientowany i chrząknął. Zrozumiałeś. Poprawiłeś krasnoludkowi czapeczkę, poklepałeś go po ramieniu i spojrzałeś na atakującą Cię do niedawna bestię. Ta pokręciła łbem, zrobiła pyskpalma i westchnęła po czym zażenowana odeszła w kierunku lasy, aby popełnić samobójstwo, ponieważ takich rzeczy nie da się obsobaczyć...yyy...odzobaczyć.

Ponieważ szybko wypierasz z pamięci wspomnienia, które mogłyby przy ich rozpamiętywaniu spowodować u Ciebie płomienne zażenowanie implikujące samozapłon, już się uśmiechasz na myśl, że prawdopodobnie przez kolejne 5 minut będziesz zdolny do samodzielnego oddychania. A co to będzie, to się...zobaczy. Eh, cholerne powiedzonka układane przez wrednego, pomarszczonego gnoma psychopatę.

Spojrzałeś na krasnoludka, który robił coś na wzór myślenia, ale nawet mówienie "na wzór myślenia" to obraza dla tej zacnej czynności, która odróżnia homo homo krasnoludens, i innych homo homo, od parszywych bezmózgich bestii. Jedno jest pewne - nie chcesz spać w jednym pomieszczeniu ze swym kompanem, bo nawet przy normalnym oddychaniu chrapie jak krasnoludzki czołk bejowy.

Wirkucipałek
Gdyby myśli wydawały dźwięki, Twoje miałyby smak koloru pomarańczowego o masie własnej -12mg/hdm3 zupy astmatycznej produkcji mamy Zbysia. Ale wspominałeś o tych zwierzątkach, z którymi podzieliłeś te najpiękniejsze chwile ich życia lub dożycia. Zasadniczo jak zwykle Twój mózg rozmijał się z rzeczywistością, jak w sytuacjach, gdy Śnieżyna prosiła Cię, abyś wyprał jej majtki po comiesięcznym miesiączkowaniu, a Ty robiłeś jej kompot z rabarabarabaru, bo lubiłeś, a ona nie. Albo gdy miałeś wyrzucić śmieci, a z obierków po ziemniakach robiłeś pyszne, smażone czipsy węglowodorowe. A i tak Twe serduszko najczulej biło, gdy wspominałeś wspólne posiłki z całą ferajną, podczas których wszyscy robili śmieszne, sprośne dowcipy, a Ty pokazywałeś jak rzyga się na zawołanie do zupy kalafiorowej z brukwi.

I wtedy mózg sprowadził Cię na ziemię, dosłownie, wprasował Twoją twarz w ziemię. Przeżułeś to, co weszło Ci do ust, popiłeś z kałuży dla ułatwienia przełknięcia i spojrzałeś przed siebie. Golemy nacierają, ale jedno co Cię ciekawi, to dymiący mini-bełt sterczący z ziemi przy Twojej głowie. Hmm, jego usytuowanie wskazuje, że ktoś Ci chciał pyrknąć w plecy, ale nie prosiłeś o to, bo wcale Cię nie swędziały. Poza tym tylko niemądrzy ludzie chcą kogoś podrapać w plecy bełtem z kuszy celując w głowę. Naprawdę, jednak są istoty głupsze od Ciebie, chociaż Ty za głupiego się nie uważasz, bo ogólnie mało co uważasz, chyba że jeść, pić, spać.

Widzisz, że drużyna odparła atak piesków. Wytarłeś w spodnie łapki utytłane krwią i flakami tych biednych stworków i czekasz aż ktoś podejmie decyzję o tym jak masz żyć, ginąć i jeść, pić, spać.

Serio. Gdybyś podjął decyzję o swoim samostanowieniu, prawdopodobnie piekło by zamarzło, a alkohol na całym świecie stałby się bezalkoholowym sokiem o smaku kleju do tapet gotowanego na zimno.



Kompania
Golemy mają tempo walców, w dodatku część z nich utknęła w stygnącym przedpolu, które zadziałało na wzór ruchomych piasków z szybkoschnącego betonu. Ten heroicznie przypadkowy czas nadał Zbysiowi cały 1 EXP, a reszcie drużyny po umiejętności "Zrób se kanapkę ze srem".

To wszystko nie zmienia faktu, że teraz macie do pokonania kawał zabójczo zabójczego terenu, który sfajczyłby nawet gorejący krzak, a do tego usiany golemami o sporym zasięgu konstrukcyjnych łap +120 do śmierci trafionego przeciwnika.

Jak to herosi, których pochodzenie można określić jako "z mieściny o świętej nazwie Kozia Pałka", chcieliście zrobić jedno - najlepiej nic, bo los bywa sprzyjający i najlepiej nie denerwować go w realizacji jego misternie usnutych planów dla bandy takich sakramenckich jełopów jak Wy.

Partridge
Przycupnąłeś. Są takie chwile w życiu, że elf może przycupnąć i akurat nie nabije się zadkiem na przypadkowo zatkniętą w ziemię zatrutą włócznię. Sprawdziłeś i serio się nie nadziałeś. Hmmm, wyczuwasz, że ktoś obserwuje Wasze tyły. Czyżby leśny dziad-perwers?

Wirkucipałek
Zgłodniałeś, więc podszedłeś nieco do przodu i zebrałeś z ziemi hot-jamnika produkcji Zbysia. Mmmm, smaczny tłuszczyk, sierść idealnie wypalona żarem zabójczym dla białka i nawet flaczki w środku są dobrze wysmażone. Smakuje jak kurczak!
Coś śmignęło Ci koło lewego, albo prawego, ucha i trafiło w golema. To coś zrykoszetowało i wbiło się w Twój posiłek. O, znowy mini-bełt. Coś nisko dziś latają.

Zbysław
Ojesuuuu, cholerna zgaga. Beknąłeś na próbę, bo ludzie mają taką tendencję - wiedzą, że coś im dolega i zrobienie czegoś tylko spowoduje nasilenie objawów, ale warto się przekonać czy minęły, pomimo że wiadomo, iż nic z tego.

Zapieeeeekło aż kaszlnąłeś, a napięte mięśnie brzucha nacisnęły na jelita i pierdłeś.

Wykończysz się w tym tępie, tempie, templariuszu...a z resztą. I wtedy zobaczyłeś to, co zobaczyła reszta timu...

Kompania
Golemy zatrzymały się, a do Waszych zamiodowanych uszu dotarły słowa zalewające całe pole:
- Szybko do środka, wy tępe chuje!
No dobra, wiadomo, że ten mag nie ma charakteru praworządnego dobrego, czy chociaż neutralnego chaotycznego, ale mógłby przynajmniej wyrażać jakiś szacunek do Waszy...
- Dam Wam piwa!
E, do rzeczy jest ten facet. Taki, że można na spokojnie się z nim zakumplować i po czwartej beczce piwa mówić, że skoczyłoby się za nim w ogień albo do monopolowego po flaszkę gorzału.
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!

Ostatnio edytowane przez Bergan : 10-09-2018 o 21:55.
Bergan jest offline