Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2018, 21:52   #146
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
- Co do... - warknął wyrwany ze snu. Wydawało mu się, że dopiero zasnął po zakończonej warcie, a tu jakiś huńcwot robi raban w obozie. Wtedy dotarło do niego nadzieranie Rittera.
- Nieumarli... - powtórzył po magu ze zdziwieniem bardziej, niż obawą przed nadnaturalnym przeciwnikiem. Wszystko leżało pod ręką, w tym dwa przygotowane wcześniej ładunki, jednak powtórzone przez kogoś "setka, a może i więcej" sprawiło, że szybko sięgnął po kolejny siekaniec.

Przed zajmowany przez siebie namiot rzucił topór, młot, tarczę oraz garłacz, przy czym z tym ostatnim obchodził się jednak zdecydowanie delikatniej. Za paskiem miał też sztylet, który wręczył mu Galeb. Na koniec wytargał z namiotu zbroję kolczą, hełm i napierśnik i zaczął je kolejno zakładać.
- Pomóżcie z płytą! - zawołał, zapinając sprzączki lewej nogawicy. W końcu dobrze opancerzony krasnolud po stronie obrońców był czymś, czego z pewnością by sobie życzyli w tym momencie. Sam co rusz zerkał na sztywno idące ku nim sylwetki coraz wyraźniej widoczne w brzasku dnia. Rzeczywiście dużo ich było.

Zamierzał zająć pozycję na środku przewężenia przed ich obozem, z tarczą u stóp i ładunkami przeciwpiechotnymi w gotowości. Oba siekańce przeznaczone do zwalczania siły żywej (w tej sytuacji nie było to zbyt fortunne określenie) pójdą w ciżbę wrogów, gdy ci znajdą się w zasięgu rzutu - celem było okaleczenie jak największej liczby przeciwników, stąd zapalnik ustawiony będzie krótko, by ładunek eksplodował niczym granat. Dalej miał użyć samopału by ponownie przetrzebić nacierających w bezładnej kupie ożywieńców, a następnie sięgnąć po tarczę i wspaniale wyważony topór bojowy by siec, rąbać i niszczyć nadchodzące poczwary.

Loftus coś tam krzyczał o jakimś czarodzieju - przez twarz Detlefa przemknął grymas złości, a dłoń bezwiednie sięgnęła brody, która wciąż nosiła ślady po ognistym piekle zgotowanym obrońcom przez czaromiota Granicznych. Szczątki tamtego skrywały masowe groby poległych najemników biorących udział w oblężeniu Meissen, a może nawet wyparował w epicentrum eksplozji wstrząsacza Glorma.

Thorvaldsson wiedział o magach niewiele, ale podejrzewał, że ci od magicznych płomieni raczej nie znają się na animowaniu zwłok. Czego chciał ten tutaj? Przecież nie ganiał z kompanią rozpadających się trupów za każdym patrolem w okolicy. Coś go tutaj zwabiło? Jeśli tak, to co?

Nie był w stanie znaleźć prostych odpowiedzi na te pytania - to znaczy mógłby, ale wtedy musiałby uznać, że pojawienie się czarownika wywołał Oleg, albo inny członek oddziału kręcący się po okolicy jak smród po gaciach. A można było przemknąć nie zwracając na siebie uwagi wszystkich w okolicy. To samo Ritter - jego sygnały sprawdzają się w bitewnej wrzawie, ale nie w sytuacji, gdy znajdują się na obszarze, gdzie Graniczni, grasanci i inni próbujący dorobić się na braku przedstawicieli prawa w tej części prowincji tylko czekają, aż wlezą im pod nos. Trzeba będzie mu dać do zrozumienia, że dyskrecja jest priorytetem w ich sytuacji.

Najpierw jednak czekała ich walka.

- Nie bierzcie jeńców! Har har! - zawołał, wyraźnie radując się nadchodzącym starciem.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 11-09-2018 o 20:58. Powód: Jakie lonty, panie? :|
Gob1in jest offline