Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2018, 09:34   #48
Vetala
 
Reputacja: 1 Vetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputację
..... Nie mogło być zbyt łatwo, prawda? Musieli najpierw poszukać tego miejsca. No bo nie mogło być tak, że sygnał zabrałby ich do jakiejś wielkiej hali. Byłoby przynajmniej jasno, gdzie się podział sprzęt. A tak trzeba było szukać. A miało być tak prosto… Gerdarr spojrzał na okoliczne przybytki.
.....To co, bar? Barmani zawsze wiedzą o wszystkim w okolicy – zapytał pozostałych, którzy również przyglądali się tym miejscom.
.....Może i wiedzą, ale wzbudzimy zainteresowanie – odparł Marka. – Nadajnik jest pod ziemią. Gdzie najłatwiej z tych miejsc ukryć przejście pod ziemię? Moim zdaniem raczej w hurtowni lub warsztacie, a nie kantynie.
Obrzuciwszy okolicę taksującym spojrzeniem, Zeltronka skierowała wzrok na szmuglera i pokiwała głową.
.....Istotnie, chyba lepiej nie pokazywać się w kantynie, łatwo nas zapamiętać, a stosu złomu raczej nikt tam nie chowa. – To rzekłszy, zerknęła pytająco na Hokka.
..... Hokk spojrzał przez ramię Marki na namiar. Rzucił okiem po okolicznych budynkach, lustrując niechlujne witryny i wąskie, zagracone wejścia do lokali.
.....Skradziono części do speedera i narzędzia potrzebne mechanikowi. Komu byłoby to najbardziej potrzebne w tym miejscu? – zagaił, wskazując jednocześnie kciukiem przez bark na warsztat “Złota Rączka”. – Może zacznijmy od najbardziej oczywistej opcji? Kto wie, co można ukryć pod warsztatem? – dodał.

..... Podczas gdy cała ta osobliwa zbieranina zastanawiała się, dokąd skierować swe kroki w poszukiwaniu skradzionego sprzętu, nieliczni przechodnie zaczęli zwracać uwagę na postać Dowutina. Z daleka dało się raz usłyszeć podekscytowane komentarze: “To Gerdarr Pogromca! Czempion z Areny Grakkusa!”.
..... Zazwyczaj gdy ktoś rozmawia gdzieś w oddali, to nie zwraca się na to uwagi. Są to jakieś tam rozmowy w tle bez większego znaczenia. No ale sprawa wygląda inaczej, kiedy gdzieś w tej wypowiedzi usłyszy się swoje imię. To od razu przyciąga niczym magnes. Tak też się stało w przypadku Dowutina, który usłyszał gdzieś wypowiedziane swoje imię. Wyszczerzył się od razu i wypiął dumnie pierś na potrzeby fanów. Tutaj również mógł pofolgować próżności i widząc, kto na niego zwrócił uwagę, pozdrowił ich niby od niechcenia machnięciem ręki.
.....Dobra, idziemy – rzucił do reszty, zmęczony tym całym planowaniem. Ile można było planować? Ruszył przodem w kierunku warsztatu. Reszta o nim wspominała, ale była niezdecydowana niczym Grakkus na aukcji niewolników. Skoro zaś nie byli w stanie podjąć decyzji, to najwyraźniej trzeba było to zrobić za nich.
..... Barah zwykle miała sporo do powiedzenia, teraz jednak wolała się nie narzucać i pozostawiła ciężar prowadzenia akcji na barkach mężczyzn. Na jej wtrącanie się na pewno miał jeszcze przyjść czas. Ze sporym zainteresowaniem spojrzała jednak na podekscytowanych fanów Dowutina, a potem na jego samego, gdy ich pozdrawiał. Dla Zeltronki znalezienie się w czyimś cieniu było intrygującym doświadczeniem – zwykle to na niej skupiali się gapie. Gdy w ślad za Czempionem ruszyła w kierunku warsztatu, nie mogła więc powstrzymać się przed rzuceniem:
.....Gerdarr Pogromca? W zacnym towarzystwie przyszło mi się obracać… Może powinnam się kłaniać czy coś…? – Dziewczyna błysnęła olśniewającym uśmiechem. W jej wypowiedzi nie było przekąsu, jedynie lekka nuta żartobliwości. Gerdarr niewątpliwie ją ciekawił.
..... Widząc uśmiech Zeltronki, Dowutin odpowiedział tym samym i z uśmiechem na ustach rzekł:
.....Jak chcesz zasmakować mojej zacności, to zawsze możesz klęknąć… albo się wypiąć – zarechotał, zezując w jej dekolt, ale potknąwszy się o coś na chodniku, wrócił spojrzeniem przed siebie. – Ale przyjemności później, mała… teraz pora na zabawę. – Mówiąc ostatnie, złożył dłonie i strzelił knykciami.
.....Zeltronka przeciągnęła się, pozornie ignorując lubieżne spojrzenie Dowutina.
.....Może kiedyś skorzystam – odparła krótko, zadzierając głowę, by zerknąć z ukosa na Czempiona.
.....Hokk spojrzał na Markę z uniesionymi brwiami. A przynajmniej częścią twarzy, gdzie u ludzi znajdowałyby się brwi. Po chwili jednak wzruszył ramionami i raźnym krokiem podążył w ślad za Zeltronką i Czempionem. Zerkał ukradkiem na prawo i lewo, czy w sporadycznym tłumie nie pojawiają się blastery.
.....Marka zignorował w większości rozmowę swoich towarzyszy i zamiast tego rozglądał się bardzo uważnie dookoła.
.....Mam złe przeczucia – mruknął do siebie niepewnie. Zaczynał żałować, że zdecydował się udzielić pomocy Granowi. Jeśli to była ta nieszczęsna grupa wyrzutków, to zbytnio ryzykowali.
.....Ruszył za resztą w kierunku warsztatu, uważnie obserwując otoczenie.

.....W środku przebywał – a jakże – Rodianin, właśnie obsługujący jakiegoś klienta, dla odmiany Człowieka. Warsztat wyglądał inaczej niż ten należący do Zaaka. Tutejsza “Złota Rączka” zajmował się nie tylko pojazdami, a niemal całym przekrojem różnorakich maszyn i sprzętów. Ludzie z okolicy naprawiali tutaj swój sprzęt domowy. Na wolnych przestrzeniach sporego warsztatu upchnięte były stare pralki czy kuchenki, spawarki, zdezaktywowane droidy protokolarne, drony, anteny i mnóstwo innych rupieci. W środku znajdował się tylko jeden airspeeder. Na widok sporej gromady przybyszów Rodianin wybałuszył oczy, początkowo próbował kontynuować rozmowę z obecnym klientem, ale zaczął się jąkać i wciąż nie potrafił oderwać wzroku od dwójki najgroźniejszych osobników: Dowutina oraz Dashade.
.....Przepraszamy za najście tak dużą grupą – powiedział uspokajającym głosem Marka i kontynuował spokojnym tonem: – Kiedy załatwicie sprawę z tym dobrym człowiekiem, mam małą sprawę z naprawą śmigacza.
Uśmiechnął się raz jeszcze i dodał szeptem do towarzyszy:
.....Rozejdźmy się po warsztacie, tak żeby miał zamknięte drogi ucieczki. Rozejrzyjcie się, ale nie bądźcie wścibscy.
.....O… o… oczywiście – zająknął się mechanik, z niepewnością wracając do poprzedniego rozmówcy. Ten jednak również wyglądał na wystraszonego.
..... E, właściwie to niepotrzebna mi nowa lodówka. I tak zawsze jem na mieście. Do widzenia – odparł szybko, po czym pośpiesznie ruszył do wyjścia, próbując nie wchodzić w kontakt wzrokowy z kimkolwiek.
Spojrzawszy krótko na Markę, Zeltronka rzuciła do niego cicho:
.....Co tylko powiesz… szefie. – Uśmiechnęła się kącikiem ust. Potem zgodnie z jego poleceniem zaczęła oddalać się wolnym, swobodnym krokiem z wyrazem twarzy, który miał mówić “Kocham oglądać zużyte w różnym stopniu sprzęty codziennego użytku i mogłabym tu spędzić wiele godzin”. Przy tym rozglądała się jednak dyskretnie po wnętrzu.

.....Dowutin patrzył, jak człowiek szybko kończy rozmowę i kieruje się w stronę wyjścia ze spuszczoną głową.
.....Śmierdzi tchórzem – powiedział, widząc go, i kiedy człowiek znalazł się blisko niego, raptownie wystawił nogę, tupiąc. – BU! – powiedział i zaczął się śmiać, widząc, jak ten ucieka w panice. Następnie odwrócił głowę w stronę gospodarza. – Wiesz, czego szukamy? – powiedział, zbliżając się powoli i nie spuszczając z niego wzroku.
.....Yyy… cwaniaka. Ja nie jestem cwaniak… przygotuję haracz. – Rodianin nieco się opanował, mówił, jakby to była dla niego rutyna. – Dwieście kredytów jak zwykle?
.....Dowutin zachichotał, szybkim ruchem ręki sięgnął w stronę Rodianina i łapiąc go za głowę, trzasnął nią o blat. Nie tak, aby stracił przytomność, ale na pewno zabolało.
.....Nie szukamy cwaniaka. Szukamy złodziei. A oni są pod twoim warsztatem. Pokażesz nam, jak tam wejść, czy mam użyć twojej głowy jako młota do przebijania podłogi?
.....Auuuu! – Rodianin zaczął skomleć z bólu. Z rogu wyłonił się niewidoczny dotąd droid uzbrojony w stun batona.
.....Majster potrzebuje pomocy? – odezwał się.
.....Nie, nie, durniu. Siedź dalej w kącie. Auu… – Rodianin pomasował swoją boląca twarz. – Nie wiem, o czym mówisz – zwrócił się wreszcie do zniecierpliwionego Dowutina. – Ja nie mam żadnej piwnicy. I nie zadaję się ze złodziejami… to… Olkhut… Barman z Pijalni. Właściwie szef. On zajmuje się szemranymi interesami…

 

Ostatnio edytowane przez Vetala : 11-09-2018 o 09:37.
Vetala jest offline