Dziewczyna słysząc słowa Zoren wpierw zrobiła się czerwona na twarzy, potem nagle się rozpłakała. Szlochając, brnąc w śniegu do połowy łydki odbiegła od ogniska.
- Leo stój. - krzyknęła Amberlie i ruszyła z kapłanką, jako pierwsza domyśliła się co może grozić poza obozem. Szybko dogoniła dziewczynę. Trudno jest uciekać w śniegu płacząc. Przyprowadziła ją do ogniska usadziła i głaszcząc cicho do niej uspokajająco przemawiała. Trwało dłuższą chwilę nim szloch przeszedł w spazmatyczne westchnienia ulgi, w końcu kapłanka Lurue się uspokoiła.
Podniosła się stanęła przed Zorenem i czerwona z zawstydzeni pokłoniła się mu.
- Proszę o wybaczenie Zorenie. Czasem działam zbyt pochopnie. Zawsze będę Wam wszystkimi wdzięczna za pomoc, którą okazaliście mnie i miastu. Proszę nie odchodźcie, też chciał bym korzystać z Twojej wiedzy alchemicznej i szkolić się pod twoim okiem w tej sztuce. Pytajcie zatem. Wdpowiem na wszystkie Wasze pytania, o ile tylko będę znała odpowiedź.