Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2018, 14:15   #44
Feniu
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Tymczasem na dziedzińcu


- Pilnuj ich - powiedział do Reinmara - ja zaraz przyjdę - rzucił się biegiem w kierunku swojego pokoju, gdzie czekało na niego kilka płaszczy i masek. Wziął też ze sobą swoje pistolety, zapas amunicji. Nie chciał nikogo zabijać, ale lepiej być przygotowany. Zabrał również plan podziemnych kryjówek, po czym wrócił na plac.
- Co zamierzasz? - Reinmar spokojnie zapytał Vitta kiedy wrócił już ze swojego pokoju, obwieszony bronią jak choinka - Hmm...sądzisz, że siłą da się to załatwić? - popatrzył powątpiewająco na cały rynsztunek.
- Siłą, nie nie zamierzam wdawać się w wojnę z khazadami, jednak ciężko będzie odbić Karla pokojowo, ja przynajmniej nie mam siły przebicia, chyba że udałoby się by zgodzili się na proces. - odpowiedział Vitto.
- Zamierzają zrobić egzekucję poza Scharmbeck...a to znaczy, że będą go przewozić. Łatwiej jest uderzyć w kilku konwojentów niż wydłubywać go ze strzeżonego lochu. Potem, wystarczy tylko szybki koń mający w jukach kilka monet...i człowieka nie ma
- Nigdy nie musiałem ratować brata, zresztą nigdy nie byliśmy na tyle blisko by myśleć o takim czymś. Poza tym mam w zanadrzu kilka kryjówek w okolicach Scharmbeck, w których człowiek również się rozpłynie. - rzekł pokazując na prędce plan zabrany ze swej izby.
- Pocieszy Cię, że ja też nie ratowałem nigdy brata? - zachichotał Reinmar klepiąc Vitto w ramię - bo miałem same siostry! - zarechotał i spoważniał natychmiast - no, kryjówki kryjówkami. Trzeba się wpierw dowiedzieć jak będą go przewozić, gdzie i ilu będzie eskorty. Potrzeba by jeszcze kilku ludzi. Albo od nas, albo wziąć zbirów. Ciekawe, czy są jacyś w okolicy - zaproponował zwadźca.
- Znajdą się tacy co będą chcieli pomóc Karlowi, tylko będzie to wymagało czasu by ich pozyskać, a wśród Was znajdą się tacy co mogliby pomóc. - zapytał Vitto.
- Na myśl przychodzi mi jedynie Vincent. Reszta nie ma absolutnie żadnego interesu, aby nam pomóc. Vincent też nie, ale się może zgodzić, choć to nie wojownik, bardziej uczony. Astrid… - zwadźca zawahał się - raczej też nie. Uwielbia krasnale, poza tym nie trawi chaosytów. Czarodziejce nawet bym o tym nie wspominał. Oskóruje mi plecy jak się o tym dowie - uśmiechnął się cierpko - z tych, co wyciągnęliśmy ich z lochów znam jedynie niziołka. Najpewniej byłby chętny pomóc. Znał Karla - Reinmar wyliczał na palcach jednej ręki. Nie zostało wielu do pomocy - No i został Peter...który najpewniej straci szyję, jak się nam uda - uśmiechnął się ironicznie Reinmar - co nie byłoby taką niemiłą perspektywą, zważywszy na to, że poczęstował ołowiem twoją śliczną siostrę
- Mój brat nie jest chaosytom, choć przywożąc tu tą księgę sprowadził na siebie zagładę. Z tego co mówisz nie ma co angażować twoich ziomków, tylko trzeba to zrobić sprawnie i po cichu za pomocą kilku zaufanych osób. Odpocznij chwilę, bo nie wyglądasz za dobrze, ja porozmawiam z odpowiednimi osobami i zastanowie się jak opóźnić wymarsz krasnoludów. - rzekł Vitto znikając w budynku.
Reinmar ukłonił się lekko dotykając zwyczajowo ronda kapelusza - będę się tu kręcił. I nadstawię uszu - mruknął do odchodzącego rajtara. Chwilę myślał, rozglądając się po dziedzińcu. Zauważył krasnoluda, biegnącego chyłkiem do wygódki. “Sraczkę ma”, pomyślał widząc jak szybko przebiera nogami. Zachichotał, ale po chwili jego śmiech przechodził w dziwny pomruk, kiedy marszczył brew, myśląc intensywnie - No, za to dostaniesz po ryju, świnko - mruknął do siebie i ruszył do biblioteki aby sprawdzić, czy jego pomysł ma w ogóle szanse powodzenia.




Biegnąc wewnątrz siedziby rodowej Lehmanów napotkał sługę swojego ojca - Gdzie jest Sigmud, potrzebuje pilnie się z nim widzieć - Vitto zapytał służącego, a gdy ten mu odpowiedział skierował swe kroki czym prędzej w stronę pokoju w którym znajdował się ojciec.

- Nie możesz do tego dopuścić - zaczął Vitto już w samych drzwiach.
- Co ty tu licha robisz, wynoś się stąd - warknął ojciec
- Nie możesz dopuścić do tego by Karla stracono tuż za murami Scharmbeck, musisz się za nim wstawić, krasnoludy przybyły tu by nie tylko by znaleźć przeklętą księgę za którą po części też jesteś odpowiedzialny, ale też wyzwoliły ciebie i Adelaidę. TO TYLKO DZIĘKI KARLOWI - ostatnie słowa rajtar powiedział prawie że krzycząc.
- Wstaw się za nim! Chcesz stąd odejść, weź go ze sobą a połowę majątku ze sprzedaży Scharmbeck ofiaruj krasnoludom jako zadośćuczynienie poniesionych strat. Musisz, musisz to zrobić jeśli nie dla mnie to dla Karla i Adelajdy. Przecież ich
kochasz tak jak ojciec kocha swoje dzieci
- Vitto próbował wzbudzić litość w ojcu.
- O czym ty do mnie mówisz, chłopcze? - Odparł wyraźnie zdziwiony, ale też i zaintrygowany Sigmund. - Chcą zabić mojego syna? Krasnoludy?! Dlaczego? - Zapytał wyraźnie wzburzony.
- Jak to o czym mówie nie widzisz co się dookoła dzieje, spójrz na dziedziniec i zobacz gdzie znajduje się twój syn, zapytaj też Dorana jeśli nie wierzysz słowom własnego syna. - odparł Vitto.
Sigmund najwyraźniej uwierzył słowom Vitto, bowiem walnął pięścią w stół ze złości. Jego pierworodny syn, spadkobierca rodu i jego bogactw, miał być właśnie stracony! I to z rąk krasnoludów, które dopiero co ich uratowały. Nie tego oczekiwał od swoich wybawicieli. Sigmund wstał, ściągnął powieszoną na ścianie szablę, poprawił swój żupan, po czym energicznym krokiem wyszedł z dworu. Szykowała się nie mała awantura…

 
Feniu jest offline