Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2018, 17:57   #43
Jendker
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Jaskinia Xvartów
- Nie ścigajmy ich - Oosa krzyknął do pozostałych, kiedy walka dobiegła końca, a on pozbierał oszczepy.
- Wycofajmy się nad rzekę. Opatrzymy rany i uderzymy z drugiej strony, przez podwodny tunel. Nie mają prawa się tego spodziewać. Nad rzeką łatwiej też będzie nam się bronić w razie kontrataku.

Gadzi pysk zarechotał, a potem wskazał pazurzstym palcem na dwóch śpiących.
- Psszessłucham ich. Nie ssabijajcie.
Usta Oosy wykrzywił okrutny uśmiech. Ten pomysł mu przypadł do gustu. Podał Daliantholowi zwój liny. - Może rodowity Ierendczyk zademonstruje nam na tych kurduplach, jak wiązać węzły żeglarskie - zaproponował. Kiedy byli już związani, wziął ich na plecy i ruszył z powrotem, w stronę rzeki, rozglądając się za jakimś drzewem, na którym mógłby ich zawiesić do góry nogami niczym worki do bicia.
Teto zaś poszedł przeszukać ciała pokonanych, zwłaszcza szamana który padł na samym początku. Potem zaś zabrał jeden z mieczy xvartów i powoli odcinał im głowy na trofeum dla pracodawcy.
Szybki rzut oka na ciała podpowiedział czarodziejowi, że przy ciałach brakowało tajemniczych strzałek, którą znaleziono na dnie rzeki w pobliżu łowiska.
- Nie ma sstrzałek. Cossś jesszcze tu jesst w to ssamiessszane.- syknął do paladyna w alpathiańskim, żeby ciężej go było zrozumieć, gdyby ktoś im się przysłuchiwał.
- Hmmmm... - Oosa zamyślił się. - To jeszcze jeden powód, żeby się wycofać. Mogą nas zaatakować z dwóch stron, kiedy tu jesteśmy. Wystarczy, że ci w jaskini się o nas dowiedzą i wypłyną, aby nas złapać w pułapkę na lądzie - tryton nie czuł się pewnie z dala od wody, w której mógłby się całkowicie zanurzyć.
- Niedługo się zresztą dowiemy, kim są - zapewnił, spoglądając do tyłu na niesionych jeńców. Prawą rękę trzymał na rękojeści miecza w razie gdyby któryś z nich przedwcześnie się obudził i zamierzał sprawić kłopoty.
Teto wzruszył ramionami, wyjął nóż i wyciął serce szamana a potem zaczął się nim zajadać, chłepcąc krew która znajdował się w jeszcze ciepłym sercu, kiedy kierował swoje kroki w stronę łódki, razem z resztą.
Oosa, jeszcze ciężko dyszący, co jakiś czas przyglądał się błyszczącemu topazowi. Czarowny klejnot, musiał przyznać. Aż trudno było uwierzyć, że tak śliczne świecidełko znajdowało się do tej pory w tak paskudnych łapach. Coś w tej biżuterii jednak sprawiało, że przebiegały mu ciarki po skórze, mimo iż naszyjnik nie był zaklęty. Wtedy jeszcze nie wiedział, że tak jak on cieszył swój wzrok żółtym kamieniem, tak coś równie złocistego - wielki okrągły kształt; może oko? - napawało się każdym jego ruchem...*




Gregor pomógł jaszczuroczłekowi związać wrogów, po czym zajął się opatrywaniem swoich ran.
-Zaszczytem było walczyć u twego boku, twoje ostrze trafia celnie a i radzisz rozsądnie - zwrócił się do Oosy.
- Wzajemnie - ten odrzekł, wracając myślami do kompanów. - Nasz oręż spłynie jeszcze krwią niejednego wroga.
-Moglibyśmy może ich zaskoczyć z wody ale pytanie ilu ich jest jeszcze w jaskini, może od jeńców coś się dowiemy…- jego wzrok przyciągnął widok czarodzieja jedzącego serce szamana karzełków, skrzywił się walcząc z obrzydzeniem...
-Twól lud ma w zwyczaju jedzenie wrogów?
- Tsssak, a twój nie? Psszeciesssz to miesso. - Jaszczur odwrócił się do Ossy, z prośbą o przetłumaczenie
Gregor przerzucił zmieszane spojrzenie z jaszczura na trytona.
-Dlugo go znasz? Rozumiem, że nie dzielisz tych upodobań do surowego mięsa? -Spytał się Oosy na boku.
- Nie - Oosa parsknął ze śmiechu. - Choć ryby w Podmorzu jadamy surowe. Znam go niewiele dłużej niż ciebie, Gregorze. A gdzie się poznaliśmy, to długa i dziwna historia... - powiedział rycerz, poprawiając majdan w postaci dwóch związanych xvartów, których targał na swoich plecach.
- Jeśli spotkamy się z ogromną przewagą liczebną, wrócimy pod enk... miasto - powiedział Oosa westchnąwszy. Nie mógłby się pogodzić ze stratą któregokolwiek ze swoich kompanów. Poza nimi nie miał nikogo na tym obcym lądzie.
- Mam nadzieję, że przy życiu zostało niewiele potworów, ale to tylko nadzieja. Nic ponadto. Gdyby nie ona, już bym wracał. Ta robota może okazać się takim gównem, w którym nawet lepsi od nas nie ruszyliby palcem, gdyby w nie wdepnęli. Nie chcę w nim utonąć - syknął.
- Nie za kilka monet jakiegoś przypadkowego prywaciarza. Możemy je równie dobrze zarobić gdzie indziej.
- Kupiec chciał się dowiedzieć kto niszczy jego sieci więc nie wracamy z niczym. Możemy tu wrócić z jego ludźmi skoro znamy kryjówkę potworów i mocno je osłabiliśmy, ale zobaczymy czy się czegoś od tej dwójki dowiemy. - Gregor przeniósł surowe spojrzenie na dwójkę pojmanych.
- Ten kto walczy i ucieka następnego dnia doczeka - Oosa przytoczył znane powiedzenie.
- Kiedy już się uporamy z przesłuchaniem, chciałbym, żebyście to wy zadecydowali, czy chcemy dzisiaj podejmować dalsze ryzyko - popatrzył na rannego Gregora, Tetoteco i Seafoama.
- Mnie tylko krwią pochlapały... - już się zaczynał przechwalać - choć raniąc moich kompanów, raniły też mnie - jednak zdążył z tego sprytnie wybrnąć, przyjmując poważną minę. - Macie mój miecz niezależnie od decyzji.

- To nie koniecznie były te sstwory. Jak jussz mówiłem, sstrzałka nie passuje do nich. Nikt takiej nie usszywał. To i ten gigant na dole osssnacza ssze sssprawa jesszcze nie rosswiąsana. - dorzucił jaszczur przygotowując się do swoich rytuałów.
- Sssieci wyglądały jakby rosserwała je ogromna sssiła. Te pokurcze raczej nie były by do tego ssdolne. Raczej nie ssabiły by tessz giganta. A w jasskini jesst jakiessś śssródło maagicznego sspektrum.
-interesująca sprawa….- odparł Gregor gdy Oosa przetłumaczył przenikliwe słowa dziwacznego czarodzieja… - tylko pamiętacie że obiecaliśmy Stefanowi że jutro wyruszamy z eskortą jego koni? Słowa danego szlachcicowi przez szlachcica nie rzuca się na wiatr.
- Tak. Zrobimy tyle, ile czterech najemników zdołałoby zrobić, a jutro nas tu nie ma. A jeśli Dimitrij nie wynagrodzi naszych dotychczasowych wysiłków żadną monetą... to obśmiejemy dusigrosza podczas naszych wieczornych występów - Oosa poklepał Seafoama.
- Wtedy z pewnością znajdzie sobie godnych następców. Jeszcze sam będzie tu nurkować. Nawet mam już pomysł na kilka pierwszych wersów... - uśmiechnął się okrutnie. Bywał mściwy, kiedy go nie doceniano.
- Mosszemu tu wrócic ssaras ss jego ludźmi. Powinnissśmy ssprawdzić tą jasskinę. I dobić xvarty, nie lubie ssostawiać psszeciwników, lubią ssię mśscić. - Jaszczur trochę popatszył w ssstronę wody.
- Chociassz, ta jasskinia była by wsspaniałą kryjówką dla nass. Zablokować wejśsscie od lądu… Wtedy lepiej by jej nikomu nie pokassywać.
- Zamek tego zarozumiałego barona byłby jeszcze lepszą, prawda Gregor? - odpowiedział, nie traktując pomysłu jaszczuroluda zbyt poważnie.*
-Ta jaskinia to co najwyżej dobra kryjówka dla bandy zbójców, a my przecież zbójami nie jesteśmy, prawda? - Stwierdził Gregor, jeszcze podejrzliwiej patrząc na jaszczura.*

Przesłuchanie Xvartów szło opornie. Posługiwali się oni jakąś odmianą plugawego języka pozaświatowców, i ciężko było im przetłumaczyć przekaz. Jednak dzięki pomocy czarodzieja, który migowo próbował wyjaśnić im, o co dokładnie chodzi udało się szczątkowo przekazać najważniejsze kwestie. Zrozumienie demonicznej mowy nie było już żadnym problemem dla czarodzieja, który korzystając ze sprytnego rytuału wydobył niezbędne informacje.
- Jesteśmy sługami Pani. Pani jest potężna i silna, i każe nam odprawiać rytuał, który przywołuje bestię z rzeki. Wielką bestię, silną bestię. Ona niszczy sieci ludzików, a my dostajemy za to jedzenie i szacunek. Pani mieszka w ogrodzie. Ogród jest na bagnach, daleko, ale Pani przychodzi kiedy jest pełnia i nagradza za wysiłki.

- Pewnie zaschło wam w gardle od kłapania jęzorami, moi mali przyjaciele - Oosa ponownie opuścił i zanurzył głowy związanych xvartów w rzece. Kiedy potwory się szarpały, tryton westchnął tylko znudzony, zmęczony mozolnym, karkołomnym przesłuchaniem i spojrzał po kompanach. Zatrzymał się na Tetoteco.
- Kiedy będzie następna pełnia? Jeśli nie dzisiaj, to niewiele tu po nas.
- Nie rossumiem twojego ssnurzenia. I miałem rację. Osszywiają giganta w wodzie. Tak jak psszypusszczałem. To cssennne informacje. Znisszczmy ołtarz, zzniszzczmy olbrsssyma, zabiesszmy jego kości na bsszeg. A jak będzie chciał żebyśmy sssię zajeli tą panią… to kiedy zapłaci nam więcsssej. - Jaszczur się zamyślił.
- Wskazówki cenne, to fakt - przyznał tryton - ale przesłuchiwanie na migi i łamany planarny to nie moja najmocniejsza strona... Spytaj się może, ilu ich tam jest - powiedział Oosa. - O ile uda ci się coś jeszcze z niego wyciągnąć.
Teto zaczął pokazywać xvartom, najpierw wskazał na nich potem narysował dwie kreski na piasku, wskazał ucięte głowy i i dorysował kolejne dziewieć kresek, potem wskazał na jaskinię i czekał na odpowiedź.
Xvarty kręciły głową. Albo nie rozumiały, albo nie chciały powiedzieć, co na jedno wychodziło.
- Jeśli nie masz nic do powiedzenia, napij się - powiedział pod nosem tryton i ponownie zanurzył xvarty.
- Chcecie coś jeszcze dzisiaj tutaj zdziałać? - zapytał się Oosa. Nie chciał narzucać żadnego pomysłu, ponieważ jemu najmniej się oberwało. Jego kompani ryzykowali bardziej.

- Mussimy cssonajmniej znisszczyć sszkielet na dnie. I przyniessiemy go na dowód. Mosszemy się jesscze wybrać do jassskini, ssobaczyć co tam mają cssennnego. I ssnisszczyć ołtassz, i dobić ressztę. Zatsszemy śslady, a marte xvarty o nass nic nie powiedzą. - Jaszczur zatrząsł głową. Nie rozumiał braku zdecydowania u Ossy. Łowy nie były dokończone.
- To do dzieła - powiedział Oosa. - Mogę już skończyć z naszymi jeńcami? - rozległ się syk ostrza wydobywanego ze skórzanej pochwy.
Teto pokiwał twierdząco głową, a potem spojrzał na pozostałych towarzyszy.
Gregor nie protestował, więc Oosa bez najmniejszych skrupułów wykończył szamoczących się xvartów pod wodą, aby nikt nie usłyszał ich ostatnich krzyków. Opłukał i wytarł ostrze miecza. Io Wrócił do kompanów.
- Mosszemy też poprossić żeby wstawił ssie za nass u kapłana. W końcu walczylissśmy z czarownikami, nieprawdassz.- Tetotecko zmrużył oczy.
- Mussze ssdobyć zioła, i węgle by ssnów psszyswać Sote. Psszyda się psszed jutsszejssą esskortą. A ty csso myssslissz Gregor?
-Dobry plan, ciekawe kim jest ta Pani… dobrze byłoby się dowiedzieć, ilu ich jeszcze zostało w tej jaskini- Gregor podrapał się w zamyśleniu po brodzie, nie miał jeszcze nigdy w życiu do czynienia z tak dziwaczną sprawą.

Tetotecko przygotował się do pierwszego zadania. Być może szamana już nie było, i nie było już komu ożywiać giganta, jednak lepiej żeby nie był już możliwy do wskrzeszenia. Rozpoczął swój rytuał. Rozmalował na piasku układ gwiazd w kręgu, a potem nucił w nim dłuższą chwilę. Jego oczy znów wypełniły się bezkresem nocnego nieba.
- Gotów… najpierw ssszkielet.- I przygotował linę, by przy nurkowaniu, wyciągnąć czaszkę i pare kości giganta.
-Wyciągniemy czasszkę, miednicę i barki. Zosstawimy je na drugim bsszegu, i popłyniemy do jasskini.
- To zbyt czasochłonne zadanie, aby się go teraz podejmować - ocenił Oosa, wynurzając się z rzeki, w której spędził ostatnią godzinę.
- Idźmy za ciosem albo zrezygnujmy zupełnie z kolejnego ataku. Nie możemy dać tym potworom zbyt wiele czasu.
- Zgadzam sie - stwierdził Gregor, który skończył opatrywać swoje rany i sprawdził stan zbroi. Stał już gotowy do działania z młotem i tarczą w rękach.
- Jak mamy nacierać to róbmy to od razu.
Oosa wyprostował się i również dobył miecza. Duch walki go inspirował, ale zanurzywszy się po szyję w wodzie poczuł przebiegający po plecach zimny dreszcz niepokojącego przeczucia.
- Może nie powinienem tak łatwo godzić się na kolejny atak... - powiedział bardziej do siebie niż do kompanów.
- Obyśmy wyszli cało z tej potyczki.

Ponownie wpłynęli do podwodnej groty, tym razem jednak zachowując pewien bojowy szyk i należytą ostrożność. Było to wystarczające, bo nikt tym razem nie oczekiwał na awanturników, ani nie próbował ostrzeliwać ich ze skalnych półek. Ołtarz, pokryty żółtą mazią połyskiwał fosforyzująco w ciemności, które rozjaśniało jedynie wpadające przez wąskie, pokręcone przejście światło dnia. W smudze światła padającej z jednej strony na kamienny ołtarz można było zobaczyć mosiężną misę, służącą najczęściej do odprawiania rytuałów, a być może również do przywoływania istot z innych wymiarów. Tak przynajmniej wydawało się czarodziejowi.
Z oddali słychać było znajomy szum rzeczki, przy której starliście się jakiś czas temu.
Na okalającej podziemne jezioro półce skalnej widać było przygotowane do odparcia ewentualnego ataku sterty kamieni, i kilka porzuconych strzałek, podobnej do tej, jaką wcześniej znalazł czarodziej. Sterta kości, którą zauważył Gregor najpewniej należała do innych nieszczęśników, którzy okazali się zbyt słabi i ulegli Xvartom.
Dokoła ołtarza widac było wyraźnie ślady małych stóp, niewątpliwie Xvartów. Prowadziły one w głąb jaskini, gdzie ukryta była kamienna nisza z szerokim na niemal dwie stopy otworem w skale, prowadzącym gdzieś w głąb podziemi. Lina, przywiązana do stalagmitu była świeża i gruba. Tetoteco miał wrażenie, że wciąż buja się, trącona przez schodzących po niej Xvartów. W jaskini panowała wyczuwalnie niższa temperatura, niż na zewnątrz, jakby coś blokowało ciepło wiosennego słońca wdzierającego się od zewnątrz.
Ściany kamiennej niszy z otworem w podłożu były pokryte dziwnymi, niepokojąco wyglądającymi glifami, które pokryte były brunatną mazią.
Z otworu dobiegały czasem stłumione odgłosy Xvartów, ich pogwizdywania, cmokanie i jęczenie, jakby ustalali właśnie jakiś niecny plan działania, lub planowali po prostu ucieczkę. Ogniki czarodzieja oświetliły część podłogi pod otworem w skale nad którym obecnie stali. Dno kolejnej jaskini, położone jakieś dwadzieścia stóp od nich wydawało się piaszczyste i suche. Pokryte były licznymi kamieniami a pojedyncze stalagmity przebijały się przez warstwę piasku. Na suficie kamiennej niszy znajdował się kolejny otwór, mniej więcej piętnaście stóp powyżej miejsca, w którym stali teraz awanturnicy.
Oosa dał ręką znak milczenia. W pierwszej kolejności napiął swój szósty zmysł, w nadziei, że dostarczy mu jakichś wskazówek odnośnie ołtarza i glifów. Następnie ocenił, czy istnieje jakaś łatwa droga ku górze.
Wspinaczka piętnaście stóp do góry nie nastręczyłaby wielu problemów, co najwyżej zabrałaby czas i byłaby kłopotliwa jedynie w przypadku walki. Jednak zmysły paladyna zamroził nieprzyjemny dreszcz, coś jakby przeczucie graniczące z pewnością. Oosa niemalże fizycznie zaczął odczuwać... obecność. Bardzo złą obecność. Coś ohydnie złego czaiło się jeszcze w głębi jaskini.
Podmorski rycerz dostał nietęgiej miny. Odwrócił się w stronę kompanów. Pokazał mieczem dziurę w podłożu, a palcem drugiej ręki przejechał po gardle na znak śmiertelnego niebezpieczeństwa... Następnie wskazał tym samym palcem dziurę w suficie, przyjmując pytający wyraz twarzy. W skupieniu nasłuchiwał, czy na górze nie było żadnych wrogów. Na ścianie zauważył jakby odpryski, jakby coś odłupało kamień na ścianach lub go gładziło. Może xvarty w ten sposób zbierały kamień, którego sterty zgromadziły przy jeziorze, a może wdrapywały się tam do góry.
Tetotecko nie zamierzał ponosić niepotrzebnego ryzyka. Przyjrzał się uważnie misie, sprawdził czy nie kryje się pod nią pułapka, a następnie przywłaszczył sobie miskę. Przyjrzał się śladom.
- Coss tedy pęssło.- wyszeptał, potem wskazał na doł.
- Idziemy sssa nimi?
Kiedy jaszczurolud wypuścił dźwięki zza zagrody zębnej, perfekcjonistyczny Oosa obrzucił go zawiedzionym spojrzeniem. Miał nadzieję, że jest ciut bystrzejszy. Mimo to tryton pokazał palcem na magiczne światełka, na których czarodziej się koncentrował. Podszedł do ściany i wykonał tym samym palcem łukowaty ruch, kierując go ku górze. Miał zamiar się wspiąć i zobaczyć, co znajdowało się nad nimi, kiedy Tetoteco oświetlił mu drogę.
W międzyczasie Gregor rozglądął się z zainteresowaniem i lekkim niepokojem dookoła, jakie to plugawe praktytki odbywały się w tej jaskini? Kiedy Oosa pokazał, że w dziurze kryje się niebezpieczeństwo, skierował w jego stronę pytające spojrzenie. Ale tryton zdecydował się wspiąć na górę, wiec na razie ubezpieczał go, rozglądając się czujnie dookoła.
Otwór na górze był zaciemniony, jednak po chwili jedno ze światełek czarodzieja ujawniło Gregorowi zawartość otworu na górze. Przegrodzony był on sporym kamieniem, wyciosanym najpewniej w kształcie z grubsza pasującym do kamiennej niszy w której się obecnie znajdował. Gregor, wciąż wisząc na ścianie zdał sobie sprawę, że obserwuje po prostu zastawioną, morderczą pułapkę w którą mógł złapać się każdy, kto spróbowałby przejść przez otwór na dole, w głąb jaskiń. Kamień był gęsto omotany grubymi linami, więc najpewniej mechanizm zwalniający znajdował się po jego drugiej stronie, niedostępny z niszy w którą Gregor zaglądał.
-To pułapka, jest tu mechanizm który zrzuci głaz na głowę schodzącym na dół - rycerz poinformował towarzyszy, zastanawiając się jak rozbroić pułapkę.
Tetoteco zaczął się rozglądać dokładniej. Tak jak przypuszczał ślady wynikały z tego że coś z dużą siłą przepchało się przez tunel. Przy czym nie był to duży stwór, tylko wynik najprawdopodobniej dopasowywania kamienia do szybu. Skoro kamień zagradzał drogę na górę, to mogło to oznaczać że gdzieś może być jeszcze jedno wejście na górę. Przyjrzał się najpierw linie która niedawno jeszcze się poruszała, mogła być mechanizmem spustowym, sprytnie ukrytym tak by uruchomić się pod odpowiednim obciążeniem, lub po jego nagłym braku. A potem poszedł badać w poszukiwaniu innego wyjscia, pomagajac sobie strzałką, którą delikatnie, drewniana częscią opukiwal skały, by wyczuć coś co jego oczy mogły przegapić.
- Mechanizm? - zapytał Gregora Oosa. - Żadnego nie widzę. Ani nikogo, kto chciałby go uruchomić. Więc zróbmy to sami i przejdźmy górą.
Tetocetcko jednak już przewidział taki rozwój sytuacji. Poczekał aż pozostali towarzysze nie będa w drodze kamienia, i posłał w kierunku liny ognisty pocisk.
- Sssobaczymy jak ssareagują. - Wyszeptał.
Lina oplatająca kamień, potraktowana przez czarodzieja zaczęła się palić. Po dłuższej chwili zerwała się a ogień przenosił się na pozostałe, które pękały niczym przejrzała skórka owocu. Kamień drgnął. Najpierw nieznacznie, potem coraz bardziej a liny pękły z cichym trzaskiem. Kamień ruszył z hukiem po niszy, i z ogromną prędkością runął w dół, gładko przechodząc przez otwór w podłodze jaskini, trzaskając o jedną z krawędzi i odłupując nieco odłamków skalnych, które prysnęły z grzechotem po ścianach dokoła, leciał w ciemność aby rozbić się na podłodze jaskini poniżej, rozpadając się na dwa ogromne kawałki. Kurz na chwilę przysłonił wszystko, powoli opadając. Odgłosy z jaskini poniżej ucichły.
Tetotecko posłał światła w górę szybu, a następnie wskazał wojownikom że mają pierwszeństwo. Sam chciał iść drugi, żeby móc wspomóc się nimi podczas wspinaczki.
Szyb kończył się po jakichś kilkunastu stopach kolejnym głazem. Czarodziej widział, że zanim chodnik kończył się przewężeniem w kształcie tulei, wyciosanej w skale, w niszy były jeszcze trzy takie kamienie, gotowe do zrzucenia. Napięte liny, niczym ogony komen wystawały z niewielkiego otworu, nieco grubszego od ramienia Oosy*
Czarodziej cofnął się w bezpieczne miejsce. Tą pułapkę trzeba było rozbroić całkowicie, bo mechanizm zwalniający mógł być kompletnie gdzie indziej. Na ten przykład pod łapą jakiegoś Xvarta. Tetotecko podniósł kulę która teraz wyglądała jak kula płomieni, z której raz po raz wystrzeliło parę ognistych łuków, kierujących się prosto na liny.
- Narobiliśmy już tyle hałasu, że chyba nie muszę się krępować - powiedział Oosa. - Na dole wyczułem czarta - ostrzegł kompanów. - Musimy uważać.
Głazy po prostu zleciały, jeden po drugim w głąb dolnej jaskini, z każdym uderzeniem wzniecając chmurę kurzu. Żadna nie trafiła na tyle niedokładnie aby zaklinować się w otworze, za to odłamki skalne stworzyły niewielką stertę dokładnie pod otworem.
- Naprzód! - rzucił Oosa, poczekał aż Tetoteco oświetli dół i zaczął ostrożnie opuszczać się po linie jedną ręką, drugą trzymając tarczę w gotowości.
 
Jendker jest offline