Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2018, 18:11   #45
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Dzięki Asmo!





Poranna Przejażdżka
Astrid & Reinmar

Astrid obudziła się lekko przed świtem, tak że miała okazję podziwiać wschodzące słońce. Zawsze wstawała wcześnie, bo tego nauczyło ją życie, które sama sobie wybrała. Bycie żołnierzem nie było czymś, do czego została zmuszona lub czego od niej oczekiwano w domu. Dziadek bardzo o nią dbał i troszczył się, była jego oczkiem w głowie, odkąd Lexa poszła w swoją drogę. Dziadek traktował Astrid niczym księżniczkę, mając ją na oku niemal cały czas. Żaden Norsman nie miał prawa jej dotykać czy też nawet z nią rozmawiać gdzieś w zakamarkach wioski czy na pomoście! Bał się, że jego piękna wnuczka pójdzie kiedyś w ślady własnej matki i zniknie nieoczekiwanie.

Los jednak sprawił, że ulubiona córka jarla Vidara odnalazła się z ojcem i dzięki temu profity wyciągnęła z tego również Astrid. Podobna do swej matki w kwestii fechtunku, mogła udać się w podróż i wylądować w miejscu, w którym się znalazła. Młoda sierżant była szczęśliwa z tego zbiegu okoliczności. Cieszyła się, że siedzi tu i teraz obserwując mieniące się ogniem barwy wschodzącego nad Scharmbeck słońca. Wdychała w płuca zimne, orzeźwiające powietrze, czując w gardle i nosie drobne pieczenie. Wciąż jednak pozostawała w dobrym humorze. Siedziała długo i mogłaby jeszcze dłużej, oczekując powrotu do Karak Hirn, gdyby nie usłyszała głośnego rżenia konia. Zainteresowała się tym, gdyż losy jej własnego ogiera nie były jej obojętne, a nie chciałaby, aby ktoś ujeżdżał jej kruczoczarnego wierzchowca, którego dostała od khazadów.



Reinmar siedział w siodle, na swojej chabecie. Wkurzony, bo od rana jego ogier odmawiał posłuszeństwa. Wpierw nie dawał się osiodłać i cały ranek próbował stroić fochy, niczym stary kawaler. Dopiero kilka rzeźkich klapsów w zad utemperowało zwierzaka, i zwadźca mógł w końcu, choć nie bez oporów wyjechać za bramę Scharmbeck.
Siedział chwilę zamyślony, kiedy usłyszał za sobą tętent kopyt. Zerknął przez ramię, które jeszcze nieco ciągnęło go po ostatnim postrzale
- Nie możesz spać Astrid? Czy może wcale się nie kładłaś? - zarechotał łotrzyk obracając konia

- Do niektórych czynności potrzeba odpowiedniego towarzystwa, aby nie musieć nazywać czegoś przykrym obowiązkiem - odpowiedziała Norsmanka niezbyt klarownie, posyłając mężczyźnie uroczy uśmiech - A ciebie co tak gna, Wiedźma w kość ci daje i spieprzać wolisz jednak z dala od niej? - spytała dosyć kąśliwie, ściągając za lejce swojego wierzchowca, by zrównać się tempem z Reinmarem.

- Nie wiem, czy chciałbym się z tym zgodzić, czy kłócić - zaśmiał się obracając konia w jej stronę - Będzie na mnie pewnie zła niczym osa. Kto nie wie, gdzie osa nosi swoje żądło? W odwłoku! - zachichotał Reinmar cytując pewnego Altdorfskiego dramaturga.
- Muszę się przejechać i przemyśleć kilka spraw, ale mi coś chabeta się buntuje - Reinmar ścisnął ją nogami, próbując doprowadzić do porządku - Ejże, nie jeździsz przypadkiem na klaczy? - zapytał podejrzliwie i całkiem serio, widząc przedziwny taniec, jaki wyczyniał jego koń.

- A w życiu! - odparła dumnie wypinając pierś, a i jej rumak przybrał postawę pięknisia - Ogiery to silne wierzchowce, sprawdzają się na polu bitwy. No a ten zuchwały jak ja, pewny swego, a biega z prędkością jaką kat odcina łby - uśmiechnęła się wesoło i zarzuciła swoimi długimi, blond włosami - A co, masz ochotę na rozpłód? - Astrid drgnęła brew, kiedy to jej rozbawione, niebieskie oczy błądziły po mężczyźnie i jego rumaku.

“Ogier?...na ogierze?” Reinmar wiedział już, dlaczego jego koń fochował od rana. Zajrzał szybko pod brzuch, wzdłuż popręgu - O kurwa… - mruknął do siebie. “Pomyliłem konia. Czyja to klacz? Chyba jest w rui…” odchylił się nie tracąc rezonu. “To tyle, jeśli chodzi o przemyślenia na dziś” Kac i ból po postrzałach robił swoje.
- Cóż, ekspertka! Pewnie! - Reinmar pochwalił dziewczynę rezolutnie - Ja mam tylko dwie zasady. Aby klacz nie gryzła wszystkich dokoła. No i aby nie bała się skakać na drzewka - Reinmar opanował rozbuchaną klacz silnym skrętem bioder, usadzając ją w miejscu. Astrid zaśmiała się pod nosem nic nie mówiąc.
- Ja jak widzisz, wolę klaczki - konie spotkały się łbami, ale zwadźca powodował klaczą dalej, zbliżając się do dziewczyny, nie spuszczając z niej wzroku i łapiąc jej spojrzenie. Wyglądała jak jakaś dzika i nieposkromiona amazonka, i Reinmar mógłby przysiąc, że przeleciał za nią nawet jakiś słowik jak w jakimś heroicznym dramacie, który widział wystawiony przez obwoźny teatr na ulicach Altdorfu. Słońce oświetlało jej twarz i migotało między jej włosami, nadając jej niemal anielskiego wyglądu. “Dlaczego?” przemknęło mu przez myśl. Reinmar czuł łaskotanie w żołądku i wiedział już, że ona tym razem go ma. Próbował jeszcze odzyskać nad sobą kontrolę, ale nie był w stanie nad tym zapanować. Zarówno nad ciałem, jak i językiem - Najlepiej takie pełnokrwiste. Bo można ujeżdżać je godzinami… - powiedział powoli zbliżając twarz do ślicznej twarzy Astrid. Jej usta były karminowe. Pełne. I gdyby chciał dostrzec więcej, wiedziałby, że i roześmiane. Norsmenka zrobiła szybki i sprawny unik, ciągnąć lejce z całej siły i odbijając w bok, zatoczyła się wokół Reinmara.

- Nie jestem pewna jakiej krwi jest twoja klacz - rzuciła wesoło w odpowiedzi, jakby zupełnie nie zauważyła prób przyjaciela. Skupiła się na swojej myśli i pytaniu, które kierowała na temat ich koni, a nie ich samych. - Mój jest z gorącokrwistych - Astrid przeczesała dłonią kruczoczarną grzywę swojego wierzchowca. Właściwie to dopiero teraz zaczęła się zastanawiać, czemu akurat rozmawiają o koniach? - No ale właściwie to chyba dalej nie wiem czemu tak wyjechałeś nagle. Przyznam się, że pogalopowałam za tobą, bo wydawałeś mi się markotny - łagodny uśmiech zagościł na jej młodej, wytatuowanej buzi.
“Cała ona. Ależ z ciebie idiota” karcił się w duchu łotrzyk - Markotny? Chyba nie. Chciałem pomyśleć przez chwilę...ale jakoś mi nie idzie - uśmiechnął się do dziewczyny “Nie kiedy jesteś w pobliżu” myślał podziwiając jej figurę - Słuchaj, może przegonimy je nieco po łące? Przynajmniej wybijemy im z głowy te amory? “I może sobie też ty idioto..”

- Uuu, małe wyścigi czy tak tylko dla orzeźwienia? - spytała z wyraźnym podekscytowaniem, którego nie potrafiła ukryć. Koń zgrabnie zarzucił kopytami, szorując nimi glebę. - Wiesz przecież, że na wyzwania to ja zawsze chętna!
Reinmar skierował klacz w stronę zalesionej i wyglądającej ciekawie łąki - Co powiesz na dwie mile cwału przez ten zagajnik? - zwadźca popatrzył na Astrid - goń mnie… - uderzył ostrogami po bokach klaczy i ruszył naprzód.

- Ej! - krzyknęła za nim Astrid, która wbrew pozorom wcale nie była przygotowana na taki zryw.
- Ale żeś mnie zrobił w konia - fuknęła krótko rozbawiona i nim ruszyła za nim, ten był już dobre kilka metrów dalej. Norsmenka wyraźnie dobrze się bawiła, mimo iż pozostała z tyłu, wciąż była uśmiechnięta. Wiatr pędu porwał jej jasne, długie włosy, pozostawiając na głowie wyraźny nieład. Kobieta nie przejmowała się jednak swoimi poczochranymi puklami. Jechała za nim póki go nie dogoniła. Tętn kopyt był dźwiękiem przyjaznym dla uszu.
- No brawo, wygrałeś! Gratuluję żołnierzu - powiedziała gdy dojechali już na wskazane przez Reinmara miejsce, jako docelowe. Astrid siedząc na koniu rozejrzała się wokół
- Wciąż nie mogę się napatrzeć na tyle barw liści, traw i kwiatów. W Norsce klimat jest zdecydowanie bardziej surowy. Hartuje. - spojrzała na mężczyznę uśmiechając się subtelnie.

Reinmar uspokoił konia, i swój oddech. Głupie myśli uleciały mu z głowy a szalony błysk w oku ustąpił lekkiej melancholii. Dotknął szarmancko ronda kapelusza słysząc komplement i czując niewielką pieszczotę swojego męskiego ego - Zauważyłem. To chyba cecha wspólna wszystkich kobiet z północy? - uśmiechnął się - Brakuje Ci tej surowości? - zapytał ciekawie zrównując swojego konia z jej wierzchowcem.

- Nie do końca, choć tam też brzydko nie jest. Ponoć w Lustrii jest niezwykle, ale chyba matka szybko mnie tam nie zechce zabrać, bo smoki lubią blondynki i mnie “wpierdolą tak jak stoję”, cytując matkę - mina Astrid pozostała bez zmian - Co do Norsmenek, to nie wszystkie, ale te co poznasz w Imperium już wszystkie, bo tylko takie mają odwagę i trochę samozaparcia by tutaj przybyć. Reszta zostaje w Norsce i bronią domów - odpowiedziała z powagą w głosie.

- W Reiklandzie jest przepięknie. Chciałbym Cię tam móc kiedyś zabrać. Niestety, nie byłem tam od...wieków właściwie. Jedyne, co oglądałem przez ostatnie lata to pył gościńca i pogranicze - dodał z melancholią w głosie. Astrid nie spuszczała z niego spojrzenia, jakby tymi jasnymi oczami próbowała przebić się przez duszę mężczyzny - Lustria? To chyba daleko?
- Bardzo. To Nowy Świat.
- przyglądała się mu jeszcze przez chwilę, aż w końcu zdjęła z niego spojrzenie - Wracamy do reszty?
- Taak..
- odpowiedział niechętnie - właściwie przydałoby się. Muszę zdaje się oddać komuś konia - zachichotał.
- Po co? Polubiła cię, pięknie tańczy gdy ją dojeżdżasz - Astrid wyszczerzyła się rozbawiona i poklepała swojego ogiera po boku. - Może jej się spodobało - mrugnęła niebieskim oczkiem, a jej brwi zawirowały sugestywnie.

Reinmar znów zauważył to jej spojrzenie. Znów się z nim bawiła, niczym z niewolnikiem. Cały jego spokój parował właśnie z niego jak rosa na wiosnę. Klacz tryknęła jeszcze, czując jego nastrój ale zwadźca warknął i skarcił ją ostrogami, aż zarżała głośno. Podjechał ciasno do jej konia, strzemię w strzemię, dotykając swoim udem jej uda. Tym razem jednak chwycił ręką w poprzek jej kulbaki, delikatnie chwytając ją za białą dłoń - A jak ty radzisz sobie z ogierami? - zapytał patrząc prosto w jej niebieskie oczy, płonąc z pożądania, które z trudem już hamował.
Astrid zadarła dumnie nosek i brodę, starając się jakby patrzeć na niego z góry. Jej pewność siebie, którą została obdarowana, wręcz kipiała z jej postawy.
- Norska to zimny klimat, trzeba jakoś zadbać o ciepło - odparła bez cienia uśmiechu i spojrzała na jego dłoń, którą jej dotknęła - A takie przejażdżki i trochę ruchu, naprawdę pomaga! - spuentowała swoje myśli i uśmiechnęła się wesoło jak dziecko.
- Wracajmy już, dobrze? - łagodny i niewinny ton głosu, jaki wydobył się z jej kobiecych ust, był inny niż ten dotychczas i aż ciężko było odmówić takiemu urokowi i słodkości. Nie strąciła jego dłoni, ani nie zrobiła uniku, patrząc i czekając na to, jak zareaguje.

“Ty przechero…” Reinmar nie zamierzał już odpuszczać. Jego ręka powędrowała na jej biodra, a nieznaczny ruch zaciśniętych na końskim boku łydek, które wyły z bólu, kiedy pięty wbijały się w napięte do granic możliwości strzemiona, położył niemal łeb jego klaczy na zadzie jej ogiera. Chwycił Astrid mocniej w pasie, obiema rękami, przytulając ją delikatnie, ale stanowczo do siebie - Rozgrzeję Cię…moja piękna Astrid - szepnął trącając nosem jej policzek, pocierając delikatnie nosem po jej nosie. Szukał jej czerwonych ust, powoli, wchłaniając jej zapach, upajając się jej dotykiem.
Mężczyzna nie mógł wiedzieć co czuje Astrid ani o czym myśli. Nie przeszkodziło mu to jednak w zbliżeniu się do niej, kradnąc wszystkie asy jakie mogła chować w rękawie i blokując ucieczkę.

- Reinmar... - wyszeptała jego imię jakby mniej pewnie niż zwykle, co tylko podgrzało atmosferę. Nie potrafiła go odtrącić, uderzyć ani rzucić groźbą, która skutecznie by go odstraszyła. Dlatego nie robiła nic. Gdy jego usta zbliżały się do jej warg, młoda buzia Norsmenki nieco się cofnęła, choć to wcale wiele nie zmieniło. Dopiero niespodziewany ruch ogiera, który nagle stanął dęba, zburzył całkowicie zakleszczona postawę dwojga osób. Astrid udało się utrzymać w siodle i nie spaść, choć musiała naprężyć wszystkie mięśnie. Jej czarny koń zarzucił kopytami w powietrzu i obszedł klacz od tyłu. Blondyneczka jednak pohamowała go i skierowała lejcami w drogę powrotną. Ogier uległ jej bez oporów.
- Przecież jest ciepło - uśmiechnęła się całkiem niewinnie, ale już nie tak wesoło jak wcześniej. Nie czekała już na jego reakcję i decyzję, ruszyła konno dalej, nie spiesząc się jednak. Dzięki temu nie sprawiła wrażenia jakby chciała zwiac jak najszybciej.
Reinmar zagryzł wargi z zawodu, ale nie powiedział nic. nawet nie pisnął. Skierował konia w ślad za nią, zrównując się z jej ogierem. Nic nie mówił, od czasu do czasu zerkając na nią ciekawie, czasem zaś patrząc w niebo, jakby zainteresowany pogodą, którą zainteresowany nie był.
- Cieszę się, że za tobą pojechałam. Choć następnym razem jeśli będziesz chciał pomyśleć w samotności, a nie rozmawiać to daj mi znać - nie spojrzawszy na niego uśmiechnęła się leciutko. Jej zdolności udawania, że nic się nie stało, były wręcz perfekcyjne. Ciężko było stwierdzić jakie myśli kotłują się pod tą złocistą, blond czupryna.
- Nie omieszkam. Z największą przyjemnością - uśmiechnął się zwadźca patrząc na te intrygujące zjawisko o poranku. “Niczym jutrzenka Vereny nad horyzontem” pomyślał Reinmar uśmiechając się pod wąsem, kierując konia w ślad za koniem Astrid.


Norsmanka miała nadzieję, że mężczyzna nie zauważył iż nagłe wzburzenie jej ogiera nie było przypadkiem. Astrid celowo spowodowała, że wierzchowiec stanął na tylnych kopytach i odchylił się mocno w tył. Był to manewr ryzykowny, gdyż nie miała pewności czy utrzyma się w siodle, jednak najważniejsze, że zadziałało. Kobieta odetchnęła z ulgą uwalniając się od kleszczy Reinmara. Nie chodziło o to, że był jakiś nieatrakcyjny, po prostu Astrid nie chciała psuć tej znajomości. Czasami udawała, że nie widzi jego zalotów, innym zaś razem naprawdę ich nie zauważała, pogrążona myślami w tematyce, która bardziej niż amory ją interesowała. Nie chciała sprawić mu przykrości ani doprowadzić do sytuacji, w której obydwoje byliby zbyt zawstydzeni i skrępowani, by móc ze sobą rozmawiać w sposób, w jaki czynili to dotychczas. Blondynka uważała, że w ten sposób chroni też relację, na której jej zależało. Reinmar bowiem był świetnym towarzyszem do zabaw, biesiad zalanych nadmiarem alkoholu, rozmów czy nawet potyczek.
Nie potrafiła zrozumieć tego wzmożonego zainteresowania uciechami cielesnymi. Zbyt długo żyła wśród khazadów i ich militariów, aby jej myśli schodziły na tory seksualne. Dziękowała też za swoje szczęście, że nie jest już w Norsce. Tam mężczyzna nie odstawiałby takiego tańca, aby wziąć to, na co ma ochotę.

Sierżant zaczynało brzydnąć to miasteczko i miała ochotę wrócić już do twierdzy i lekcji khazadzkiego, jakich udzielał jej Peter. Właściwie to nawet zaczęła się zastanawiać, co on teraz robi. Nawet zaśmiała się pod nosem wyobrażając sobie, jak właśnie rozporządza majątkiem i próbuje wyciągnąć z tej sytuacji jak najwięcej dla siebie. Nie wiedziała skąd takie nadmierne zainteresowanie dobrem materialnym, ale najwidoczniej każdy miał coś, co go najbardziej ekscytowało - i to w ludziach było naprawdę piękne.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline