Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2018, 19:25   #148
Morel
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
- Haha! Hodra ożywieńców?! - Oleg zapiszczał nadal przebywając jedną nogą w sennych ogrodach Morra, mimo, że na obu stał już prosto. Znieruchomiał jednak na moment z zamyśloną miną, popatrzył na zupełnie poważnych towarzyszy, przypomniał sobie ślady ludzkich zębów na znalezionych kościach i dotarło do niego, że to nie żarty. Wtedy rozdarł się histerycznym śmiechem nagle urwanym w połowie wydechu.
- Kurwa ożywieńcy! Zjedzą nas! Kurwa! - Z prawdziwym i nieudawanym strachem wyrwany za szmaty z dobrego nastroju, schwytany za kudły przez rzeczywistość i podtopiony w wiadrze adrenaliny, rzucił się zrywając mech spod stóp do biegu. Wpakował toporek w spodnie, złapał swój plecak, łuk i kołczan, w biegu wcisnął się w kurtę i odszukał zapałki.
- Ja pierdole. Prawdziwe zombie. - szeptał do siebie dysząc jak po kilometrowym biegu.

Nie był w stanie zebrać myśli, a mięśnie drżały z niepokoju. Musiał więc coś zrobić, cokolwiek. Ucieczka nie wchodziła w grę, bo nie było dokąd. Przez jedyną drogę wlewały się zastępy nieumarłych. Z braku innych pomysłów po prostu wykonał polecenie przyklejone do jego imienia. Zebrał tyle suchych gałęzi ile zdołał unieść. Raniąc twarz i dłonie biegł z nimi w stronę z której nadchodziła armia nieumarłych i podrzucał pod martwe drzewa.
Zatrzymał się w biegu i spojrzał na stary obumarły grab, krótkiego suche konary i gałęzie przysłaniały niebo. Podbiegł do pnia i położył dłoń na osypującej się korze, jakby ze łzami w oczach prosił o pomoc uśpionego ducha zamieszkującego niegdyś potężną istotę. Schylił się i wyciągnął z plecaka koc i olej, który miał służyć za paliwo dla pochodni. Wylał prawie całą zawartość buteleczki na koc, a resztę schował do plecaka. Spojrzał w kierunku obozowiska, cofnął się kilka kroków, zagryzł zębami rant koca i odbijając się od pnia doskoczył do najniższego z konarów. Podciągnął się i raz jeszcze spojrzał w kierunku obozu. Wyciągnął się i owinął koc wokół pnia.
Zwiesił się na rękach, zeskoczył na ziemię i pognał z powrotem do obozu rozpalając zapałkami kilka stosików by dały światło tak, jak chciał Baron.

Jak tylko wrócił do obozu Znów zrzucił plecak. Upał na kolana i wygrzebał pochodnię. Rozłupał ją toporkiem a skrawki materiału zaczął owijać wokół strzały zaraz za grotem. Gnał, jak szalony więc musiał chwilę odczekać nim świszczący oddech pozwolił na wypowiedzenie słów. A te skierował Waltera.
- Tamto drzewo - Wskazał palcem stary grab widoczny nawet z daleka - Na wysokości trzech mężczyzn jest zaolejowany - wycharczal między szybkimi wdechami. - Nie spudłuj - Dodał wręczając dwie strzały gotowe do podpalenia.
- Spalimy ich kurwa, albo sami spłoniemy. Nie dam się zjeść. - powiedział już sam do siebie przygotowują kolejne pociski. Pociągnięcia nosem i drżący głos sugerować mogły, że cały czas płakał.
 
Morel jest offline