Cóż, spójrzmy na przykład komiksów. Taki Doctor Strange to ma nakład kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy. I teraz pytanie, czy wytwórnia robi film po to, żeby bilet kupiło kilkadziesiąt tysięcy ludzi...
Fani settingu, czy to komiks, czy gra, czy książka, potrzebni są do zrobienia pewnego hype'u, ale tak naprawde to bardziej pod promocje podchodzi. Kto w ogóle słyszał by o Tolkienie gdyby nie filmy? no wiem, że
my byśmy słyszeli, ale to tyle.