Abelard zrobił pierwsze dwa kroki w kierunku nieznajomych, ale powstrzymał go Rudolf. Wyglądał na jakiego rzemieślinika, czy bogi wiedzą co. Po posturze pewnie kowal, rozbudowana klata od pracy i zapuszczona talia. Tak to by pasowało.
- Jako sługa Sigmara nie takie sytuacje widziały moje oczy. - powiedział bardzo cichym, szeleszczący i niezadowolonym szeptem wpatrując się chłodno w domniemanego rzemieślnika. Jak ojciec w dziecko które znowu coś zepsuło, po czym dodał - To zajmie chwilę.
Więcej nie patrzał na Rudolfa tylko uśmiechnął się pogodnie i ruszył w kierunku nieznajomych lekko rozkładając dłonie na boki w geście dobrych intencji.
- Z której części Imperium jesteście? - zapytał luźno będąc już przy nich - Spokojnie, sprawdzę tylko dwa worki, mój wybór, pobieżnie. Potem, jesteście wolni. Nawet wskażemy wam najłatwiejszą do nie zgubienia się drogę. Sigmar i Verena mi świadkiem.