Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2018, 13:45   #47
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
“Niezły bajzel” przemknęło przez myśl Reinmarowi widzącemu przemykającego z szablą przez podwórko seniora rodu Lehman.

Niecny plan, zakładający uwolnienie brata Vitto Lehmana Karla palił właśnie na panewce. Nic dziwnego, skoro był układany przez dwóch wyjątkowo utalentowanych idiotów. Jeden mając niewyparzoną gębę stał wcześniej jak ciele w zamkowym korytarzu, ściskając w ręku złoty medalion i patrząc na pewne zgrabne stópki wystające spod czarnej sukni których właścicielka znikała na klatce schodowej. Najpewniej nie wiedział w co się ładuje, wstrząśnięty po namiętnym pocałunku, albo może z upływu krwi z ran. Drugi zaś, desperacko poszukujący pomocy gotów był samojeden natrzeć na pilnujących Karla khazadów. Dla rodziny która podobno go odrzucała. W obu przypadkach, krew nie woda jak mawiają.

Rozkazy Dorana były wybitnie niesprawiedliwy. Ba, rzec nawet byłoby można, że było to po prostu podłe łotrostwo, lincz w czystej postaci na szlachetnie urodzonym, zręcznie zastawiony szybko zmajstrowaną wymówką w postaci konszachtów z chaosem. "Feldbericht" stosowano doraźnie, ale Reinmar nie przypominał sobie, nawet z plotek aby rodzina Lehmanów wypowiedziała krasnoludom wojnę. Jakiekolwiek inne motywy przyświecały Doranowi, krasnolud dobrze rozegrał pierwszą partię. Nikt nie miał zbytniego interesu w ratowaniu Karla. Jednak nieliczni dostrzegali krzywdę, i choć każdy miał inne pobudki, dziedziniec zamku ich połączył. Reinmar nie miał wielkiej nadziei. Liczył, że uda się po prostu wyrwać Karla pilnującej go eskorcie i zaopatrzonemu w szybkiego konia szlachcicowi uda się po prostu zbiec. Pogranicze Imperium było obszerne i ludzie bardzo łatwo się gubili, co sam wiedział uciekając nie jeden raz przed jakimś bardziej rozgarniętym słudze prawa. Krasnoludy miały wystarczająco swoich problemów, aby ścigać kolejnego bandytę po gościńcach, więc Reinmar nie przewidywał problemów. Nie mieli jednak planu, a właściwie żadnego sensownego. Doran zmusił ich do kolejnej rundy w grze, bez szans na zwycięstwo, a co najwyżej gorzki remis.

Wyrywanie uwięzionego szlachcica siłą nie miało najmniejszego sensu i równie dobrze mogli od razu rzucić się na ostrza. Przynajmniej byłoby patetycznie i może coś ciekawego nabazgraliby na ich nagrobkach. Zbyt dobrze strzegli go w lochach i najtrudniej było wydobyć człowieka bezpośrednio z celi. Wymagało to sporego zaangażowania, pieniędzy i czasu. Nie mieli czasu, bo wszystko inne dało się zorganizować. Ucieczka w czasie podróży wydawała się najrozsądniejsza, o ile w ogóle można było mówić o rozsądku. Myśli Reinmara oscylowały wokół prób wynajęcia rozmaitych zbirów i urządzania zasadzek na trasie przemarszu nieruchawej kolumny krasnoludów, wlokących cały ten imponujący bajzel, poprzez wywołanie u eskorty niemałej sraczki, aby łatwiej było wydłubać człowieka z wozu w którym najpewniej byłby przewożony. Tonący brzytwy się trzyma i niektóre co bardziej zwariowane pomysły, o których słyszał z ust różnej maści rzezimieszków a które podobno “niezawodnie” zadziałały Reinmar próbował urealnić. I kiedy Vitto poszedł rzekomo zbierać zaufanych ludzi, Reinmar postanowił pokręcić się po dziedzińcu, a potem ewentualnie zapytać Katarinę o pewną trutkę, którą widział ostatnio wśród jej magicznych utensyliów, a która podobno zawierała jad tak straszny, że palił trzewia. Reinmar nie znał się na truciznach, ale napoje wszelakie obce mu nie były i wiedział, że ciecze odpowiednio mieszane zmniejszają lub zwiększają swoją moc. A, że osoby znające się na medykamentach były w zamku co najmniej dwie, i obie w miarę życzliwe które być może, po pewnej namowie, zgodziłyby się przygotować specyfik w taki sposób, aby Doranowych wojowników nie przerzedzić zanadto. Zwadźca postanowił wprowadzić tą opcję w życie. Co prawda nie wiedział, czy da się ich przekonać do planu, ale należało chociażby spróbować choć pachniało to szubienicą. Reinmar jednak nie planował dla siebie sznura i postanowił, w razie ewentualnej draki dzielnie dać się zabić. Chociażby dla ciekawego nagrobka.

Jednakże nie było to potrzebne, kiedy zauważył pakującego swoje manatki Duraka, od którego łatwo można było wyciągnąć nieco pożytecznych informacji na temat krasnoludzkiego kodeksu honorowego. Najwyraźniej, rzecz dało się po prostu załatwić odpowiednio zastosowaną perswazją, i odwołaniem się do pewnych krasnoludzkich wartości.

Łotrzyk przebił się przez zbierający się na dziedzińcu tłum, stając obok Vitta
- Poleciałeś po ojca? Gratuluję głupoty. Myślałem, że załatwimy to sami. Do samobójstwa nie wolno wciągać wszystkich dookoła - mruknął do młodzieńca - ale wiesz co, idę o zakład o dwa karle, że zrobię coś jeszcze bardziej idiotycznego. Tylko stój i nic już nie rób, świnko - klepnął serdecznie w ramię rajtara i podszedł do Dorana. “Pora na randkę ze śmiercią...na pewno już się stęskniła” pomyślał czując przez skórę pewien konkretny typ podniecenia.

- To tak wygląda ten słynny honor i sprawiedliwość khazadów? Gdybym nie zobaczył na własne oczy, nigdy bym nie uwierzył - zaczął głośno - w trzydziestu na jednego starca? - podnosił głos Reinmar patrząc dookoła - będzie bitwa godna wzmianki w księdze. Zapewne świetnie wam pójdzie. Doranie, czy twój król wie o tym, że planujesz pospolity lincz na tym szlachcicu, w dodatku aresztowanym bez wyroku sądu na jego własnej ziemi? Czy twoi ludzie wiedzą, że okryją się niesławą, jeśli pomogą ci w jego mordowaniu? Czy dlatego próbujesz tak prędko wywieźć go z Scharmbeck, bo wstydzisz się tego czynu, czy też może spieszy Ci się aby rozlać kolejną krew? Nieważne kogo? Może nie czekajmy z tym dłużej, bo mam propozycję, Doranie Gromowładny - wzrok Reinmara spoczął na khazadzie - Ty, lub którykolwiek z twoich ludzi, jeden na jednego ze mną, tu, na tym placu, o ile dalej chcesz ciągnąć tę farsę. Karl ma stanąć przed sądem i jeśli potrzebujesz krwii, jestem do dyspozycji Twojej lub kogokolwiek innego, kto ustawi się w kolejce. Jeśli nie, zabierajcie księgę i odpierdolcie się od Lehmanów!

Reinmar widział rumor za swoimi plecami. Lekko odchylił głowę i zobaczył cały tłum, który stary Lehman ściągnął na dziedziniec.

“O kurwa!”

Zaciął zęby i nic nie powiedział, słuchając propozycji starego. Nie pasowała mu w najmniejszym stopniu.
- To nie musi się tak kończyć! Przywołano Sigmara na świadka. Jeśli Karl jest niewinny, niechaj stanie, tu i teraz. Przeżyje, puścicie go wolno! - Reinmar podszedł do Dorana - nikt więcej nie zginie. Będziesz miał czyste ręce i sumienie Doran - powiedział cicho, patrząc w oczy khazada.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 13-09-2018 o 15:24.
Asmodian jest offline