Dla Astrid całe to zamieszanie było szaleństwem, choć potrafiła znaleźć na to wytłumaczenie. Właściwie, to normalne, że rodzina broniła młodego Lehmana, w końcu - z tego co Norsmanka się dowiedziała, Karl nie należał do bractwa Malala, a jedynie został wykorzystany i pod wpływem groźby spełnił ich zachciankę. I o ile tutaj zachowanie Vitta oraz jego ojca było zrozumiałe, o tyle widząc występ Reinmara Astrid wybałuszyła niebieskie oczy.
"Czy żeś się z chujem na łby pozamieniał?!" - poruszyła bezgłośnie wargami, patrząc na niego i na to, co wyprawia. Jego propozycja była absurdalna i blondyneczka była święcie przekonana, że dla khazadów wygląda to tak samo.
- Jakaś groteska, Szefie - mruknęła półszeptem do Dorana, widząc jak z każdej strony zostaje otoczony przez propozycje nie do odrzucenia. Z jednej strony rozwścieczony, nażarty i wypity magnat ze zgrają swojego wiernego pospólstwa, którzy dla kromki chleba i kilograma świniaka dadzą się poprowadzić na rzeź, a z drugiej Reinmar i jego pomysł, który Astrid mogłaby łatwo uciąć, wystawiając na pojedynek samą siebie. "Jesteś idiotą, naprawdę!"
- W takiej sytuacji opór będzie bezcelowy, Doranie. Proponuję nie zgadzać się na żadne proponowane ustępstwa, a jedynie zaproponować własny kompromis. Być może gdyby Karl stanął przed sądami władz, byłoby to bardziej sprawiedliwe i zrozumiałe dla innych? - szepnęła do khazada zgarniając blond kosmyki za ucho i patrząc na Dowódcę wyczekująco. - Nasze militaria nie są od takiej błazenady - dodała kiwając głową z dezaprobatą i rzucając wymowne spojrzenie Reinmarowi, do którego skierowała gest jednej zaciśniętej w pięść dłoni uderzającej o drugą, otwartą dłoń. Udusi go.