Lena wybiegła z klubu wypychana przez napierający tłum na zimne nocne powietrze. Wreszcie udało jej się wyrwać z miejsca, z tłumu, z niebezpieczeństwa które czaiło się w zamkniętych pomieszczeniach. Kiedy zimne powietrze ostudził trochę nerwy, a głowa zaczęła znowu rejestrować co się dzieje wokoło, zauważyła wszechobecny chaos. Biegających w panice ludzi. Wycie syren nadjeżdżających radiowozów i wybiegających z nich policjantów.
W eterze cisza. Nigdzie nie widać nikogo z jej ekipy. Niestety znalazła się po drugiej stronie klubu niż van do którego mieli się ewakuować. W chaosie i blisko nadciągającej policji. Nagle uwagę Leny przykuł mężczyzna wzywający pomocy medycznej dla swojego kolegi. Lekarski instynkt, ale również kiełkujący w głowie pomysł na wyrwanie się z obławy popchnął ją w stronę mężczyzny na masce.
Pomagała rannym pod nadzorem matki od małego, tak i tym razem nie zamierzała nie sprawdzić, czy nie jest w stanie pomóc. Tym bardziej, że pomoc rannemu mogła zarówno okazać się przepustką do ucieczki z pod klubu. Ruszyła biegiem w stronę siedzącego na masce wozu mężczyzny, który trzymał się za bark. Albo został postrzelony, albo stratowany przez uciekający tłum.
Krzyknęła do kolegi mężczyzny. - Jestem medykiem. Sprawdzę co z kolegą, a ty podjedź tu autem, żebyśmy mogli go zabrać do szpitala. Ruch szybko, każda sekunda może być cenna. !!! - Lena rzuciła się do poszkodowanego, aby sprawdzić co z nim jest. Miała nadzieje ,że uda się minąć blokadę policyjną jadać z rannym do szpitala.