Girlaen szybko doszła do siebie, po pierwszym szoku wywołany niesamowitym pokazem wirowego portalu. Drobiła do przodu jeden niezbyt długi krok, bo dokładnie tyle potrzebowała, by znaleźć się pomiędzy berłem a kotłującą się karawaną i dyskretnie, a jednak dość precyzyjnie, opuściła na niego swój plecak z ekwipunkiem:
- Musimy pomóc najbardziej rannym. - Powiedziała odwracając się do swoich towarzyszy, a jednocześnie kucając i otwierając juki. - Elvin, pomóż tym, którzy zostali przygnieceni. Luna jeśli masz znowu jakieś czary leczące, chyba warto je poświęcić. Ja opatrzę lżejsze rany.
Wyjęła z worka zawiniątko z lekami jedną ręką, a druga sięgnęła pod spód, wyciągnęła berło i schowała je do wnętrza.
Cały czas starała się utrzymać taką pozycję, by jej działania ukryte były przed wzrokiem osób z karawany. Wprawdzie nie sądziła, by w zamieszaniu jakie tam panowało, ktoś w tym momencie zawracałby sobie nimi głowę, ale wolała być ostrożna. |