Wątek: Agenci Spectrum
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2018, 22:22   #114
Loucipher
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
John był zadowolony, że Stiansen tak szybko zareagował rozdzielając obu dyskutantów - w przeciwnym razie zapewne zaogniłby jeszcze kłótnię komentując, że sytuacja, o której mówił Lapointe, mogłaby mieć miejsce wyłącznie wówczas, gdyby Francuzi przeszli na stronę Niemców. Był pewien, że jeśli nienawiść Francuza do Niemców była choć w połowie tak szczera, jak sądził o niej Stiansen, to tym komentarzem w "panu Lapointe" zdobyłby sobie zaprzysięgłego wroga. A na to było jeszcze za wcześnie. Dyplomatyczne obycie, jakie John zdobył w placówkach dyplomatycznych przed wojną nauczyło go, że czasem wczorajszy wróg mógł okazać się jutrzejszym sojusznikiem - albo na odwrót.

Gabrielle z pewnością nie była zadowolona z faktu, że John tak obcesowo potraktował swojego rzekomego kontrahenta, w dodatku pochodzącego z jej ojczyzny. Chcąc uniknąć nieprzyjemnej atmosfery, John wyjaśnił jej powody swojego zachowania, gdy wrócili do pokoju:
- Być może mi nie uwierzysz, ale zrobiłem to celowo - wyjaśnił lekko zszokowanej Francuzce. - Rozmawiając z nim nabrałem przeczucia, że nasz pan Lapointe nie jest tym, za kogo się podaje. Z pewnością nie zachowywał się jak naukowiec. Jego arogancja i pewność siebie kojarzy mi się tylko z jednym typem ludzi.
- Niby jakim? - spytała wciąż sceptyczna Gabrielle.
- Agentami wywiadu. - odparł John. - Uwierz mi, widywałem takich wielokrotnie w placówkach dyplomatycznych, w których pracowałem przed wojną. Jak na dyplomatę czy naukowca za bardzo zgrywał chojraka. Chciałem sprawdzić, czy zareaguje na jawną zaczepkę. I zareagował. Pan Lapointe na bank jest z wywiadu... zapewne z waszego DB.
Gabrielle nie trzeba było tłumaczyć tego skrótu. Wiedziała, czym jest Deuxième Bureau de l'État-major général, czyli Drugie Biuro Sztabu Generalnego - francuską agencją wywiadu wojskowego, podległą naczelnemu dowództwu sił zbrojnych Republiki Francuskiej, zajmującą się nie tylko zbieraniem i analizą informacji mających znaczenie wojskowe, ale również wszelkiego typu operacjami specjalnymi mającymi na celu zdobycie informacji lub środków walki lub też uniemożliwienie ich pozyskania przeciwnikowi - sabotażem, szpiegostwem oraz opracowywaniem i łamaniem szyfrów.
Jeśli faktycznie francuski wywiad maczał palce w sprawie ciężkiej wody, nagle ich misja stawała się tyleż trudniejsza, co ważniejsza. Jeśli faktycznie tak było... a na razie, poza przeczuciami Johna, innych dowodów na to agenci Spectry nie mieli.

John tymczasem udowodnił, że jego zainteresowanie kryptografią nie było tylko czczą pozą - wprawnie rozszyfrował depeszę wręczoną im przez recepcjonistę. Po jej przeczytaniu agenci znów zagłębili się w dyskusję, z której wynikał tylko jeden wniosek - należało mieć się na baczności. Zdaniem Johna draka w hotelu w Oslo mogła być przykrywką do jakiejś tajnej operacji - na przykład przerzucenia agentów mających "położyć łapę" na dostawie ciężkiej wody, czy też sprawdzenia środków bezpieczeństwa w hotelach oraz procedur i szybkości działania policji w razie wystąpienia takiego ataku. John był więcej niż pewien, że francuski transport jest pod obserwacją z wielu kierunków i agenci Spectry nie są jedynymi, którzy mają ochotę "poczęstować się" jego zawartością.

Kolejną sensacją tego dnia była kartka, którą Gabrielle znalazła w kieszeni płaszcza. Krótka wiadomość wyznaczająca Francuzce samotne spotkanie przy poczcie głównej w Rjukan mogła oznaczać dosłownie wszystko.
Mógł to być faktycznie Lapointe, choć John wątpił, by było to zaproszenie na negocjacje w sprawie ciężkiej wody. W końcu Gabrielle oficjalnie uchodziła za zwykłą asystentkę dyrektora, a nie za osobę decyzyjną. Gdyby faktycznie miał to być Lapointe, to John spodziewał się jednej z dwóch rzeczy: albo romantycznej przygody, albo - co było bardziej prawdopodobne - próby skaptowania Gabrielle do współpracy z francuskim wywiadem i wyciągnięcia od niej informacji na temat Johna i ich misji.
Mógł to być również Stiansen, choć i w tym wypadku pozostawało tajemnicą, dlaczego zwracałby się do agentki oficjalnie pełniącej rolę podwładnej. Zresztą do Stiansena to Johnowi jakoś nie pasowało - Norweg wydawał się być zbyt prostolinijny na podobne zagrywki. Gdyby chciał rzec coś na osobności Gabrielle, miał na to wystarczająco dużo okazji, by przekazać jej tą informację ustnie, bez bawienia się we wpychanie karteczek do kieszeni płaszcza.
Mógł to też być - i to wydawało się Johnowi najbardziej prawdopodobne - ktoś zupełnie inny, kogo w tej układance do tej pory nie było. Podstawowym problemem było w tej sytuacji to, że agenci nie wiedzieli, kto to może być i jakie może mieć zamiary. Tym niemniej jednak jedynym sposobem na to, aby choć trochę rozświetlić mroki tej tajemnicy, było pojawienie się Gabrielle na spotkaniu. John na obiedzie, na który agenci poszli po południu do centrum miasta, wymógł na Francuzce, że będzie w pobliżu, dyskretnie ukryty, ale gotów działać na każdy jej krzyk lub inny sygnał świadczący o tym, że Gabrielle grozi niebezpieczeństwo. Broni palnej zdobyć nie mogli, ale w pobliskim sklepie myśliwskim John zaopatrzył się w solidny, myśliwski nóż. Raz, że był doskonałą pamiątką z pobytu Johna w Norwegii, dwa, że łatwo go było ukryć, trzy, że w razie czego mógł posłużyć Johnowi do zrobienia poważnej krzywdy każdemu, kto zechciałby zagrozić jemu lub Gabrielle, a po czwarte - jak głosiło stare skandynawskie przysłowie "mężczyzna bez noża to mężczyzna bez życia". John wiedział, że przysłowia są mądrością narodów, ale wolał nie musieć sprawdzać, ile prawdy jest w tym ostatnim stwierdzeniu.
 
Loucipher jest offline