Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2018, 11:05   #2
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Kokoro oderwał się od krzaczka i podszedł w stronę w której w oddali widać było pasterza.
- Mwwwm wwmm wmmwmm mm mmwm mw! - Zdołał tylko wymuczeć z pełnymi ustami, jednak w głowie pasterza pojawił się głos, “Uciekaj, wilki idą z lasu!”
Potem odwrócił się do reszty
- MMyMw WMmwm, mwwmmmw. - Wymuczał z polikami wielkimi jak u chomika. - Jednak wojowniczka usłyszała znajomy głos w głowie “wilki idą z lasu na niego”
- Ile? - spytała zdobywając miecza i okrągłej tarczy, nie pytała o kogo chodzi gdyż istotne to nie było jeśli Kokoro mówił że trzeba komuś pomóc Lauga nigdy nie opanowała. Kiedy ten pokazał osiem palców, rzuciła jeszcze - Skąd?
- Owieczki liczycie przed pójściem spać? - rzucił Bran.
- Mmmym mmm mmywm mwmw. - Porzeczki miały przewagę liczebną wypełniając usta mistyka, jednak zaklinacz usłyszał jego głos w głowie. “Nie, ilość wilków, które skradają się do tego pasterza.”
- Wilki? - Bran spojrzał na Kokoro. - Jeszcze się kiedyś udławisz, żarłoku.
- Jakie wilki? Co on tam mamrocze? Czy wy się wszyscy dobrze czujecie? - odezwała się drowka, dla której rozmowa towarzyszy wyglądała co najmniej dziwnie.
- Może te porzeczki były... z nieodpowiedniego źródła? - zażartował Bran. - Takie są skutki nadmiernego jedzenia.
“Taki mądry jesteś to patrz.” usłyszał czarownik, gdy Kokoro przyłożył palce do skroni głowy i posłał w kierunku jednego z wilków obraz potwornego bólu.
Pasterz, usłyszawszy głos w swojej głowie, stanął jak wryty i zaczął rozglądać się dookoła, wypatrując źródła dźwięku jak i samych wilków. Z początku niczego nie dostrzegł, jednak kiedy tylko usłyszał bolesne skomlenie wilka, ranionego zaklęciem mistyka, szybko rozeznał się w sytuacji i czym prędzej zaczął uciekać w kierunku nieznajomej czwórki.
Na razie rzuciła się za nim trójka z wilków, mierząc pełnymi zębów paszczami w nogi i ręce biedaka. Dwójka z nich chybiła celu, lecz ten, który trafił, zrobił to wyjątkowo celnie, poważnie raniąc uciekiniera.
Bran był za daleko, by móc pomóc pasterzowi, przynajmniej fizycznie. Ale miał miagię... więc posłał w stronę goniących pasterza wilków garść magicznych pocisków.
Jeden z wilków zwalił się na ziemię, a drugi boleśnie zaskowyczał, gdy trafiła go lśniąca magią drobinka energii.
Lauga zaczęła biec w stronę atakowanego pasterza.
- Za mną! - zawołała do towarzyszy broni by wspomogli ją jak tylko oni potrafili.
Kokoro podbiegł nieco do przodu z rękami złożonymi obok siebie, które wypełniała teraz energia odbijająca się od jednej do drugiej dłoni. Pchnął, a fala energii wzbiła kurz z drogi i uderzyła z ogromną mocą w wilka. Truchło odleciało na kilka metrów, okropnie połamane i zmiażdżone.
Kolejny z wilków dopadł pasterza i zatopił w nim swoje kły. Mężczyzna targany bólem padł nieprzytomny na ziemię, nie mogąc widzieć, jak kolejne wilki zaczynają rzucać się na bezbronne owce.
Lauga dobiegając do leżącego pasterza, wykorzystała siłę rozpędu z biegu i wymierzyła cios w jednego z wilków.
- Raachhh! - wydała okrzyk kiedy miecz opadał w stronę zwierzęcia.
Zranione wcześniej przez zaklinacza zwierzę nie zdołało oprzeć się natarciu pół-elfki i z cichym skomleniem padło nieżywe na ziemię.
Arletta dobyła swoich krótkich mieczy i doskoczyła do jednego ze zwierząt. Broń elfki zajadle cięła zwierzę, które wydawało głośne piski za każdym uderzeniem miecza.

Kolejny wilk padł, ale zostało jeszcze wiele... wystarczająco dużo, by dla każdego z poszukiwaczy przygód starczyło skórek na solidną wilczurę. Aby jednak mieć skóry, trzeba było kolejne wilki upolować. O tym, że należało przy okazji ocalić owce, nie warto było nawet mówić.
Kokoro ruszył w stronę wilków, po czym mentalnym uderzeniem zaatakował jedno ze zwierząt. Potężny cios omal nie zwalił wilka z nóg, lecz drapieżnik stale stał na czterech łapach, groźnie szczerząc kły.

Bran zrobił parę kroków, by znaleźć się bliżej swoich towarzyszy podróży, po czym potraktował wilki kolejną porcją magicznych pocisków. Zranione wcześniej przez Kokoro zwierzę padło. Inny wilk oberwał, ale nie na tyle mocno, by paść. Więcej nie zdołał zrobić, bowiem wilki, widząc że ich towarzysze padają niczym muchy, postanowiły uciec do lasu, nawet nie próbując zabrać ze sobą upolowanych owiec.
Kiedy wilki, z nieosiągalną dla bohaterów prędkością, zniknęły gdzieś za linią drzew, owce z grubsza się uspokoiły, a Kokoro podszedł do nieprzytomnego pasterza i nieznacznie uleczył go dotykiem. Co prawda ten dalej leżał nieprzytomny na ziemi, ale przynajmniej nie groziła już mu rychła śmierć.
 
BloodyMarry jest offline