Pieniądze w kieszeni z wolna się kończyły. Nie mogło być inaczej, skoro Vince bez ustanku inwestował. Otrzymawszy golonkę z kiszoną kapustą zamówił jeszcze wódkę. Dwanaście flach.
- Do rana nas nie będzie. Bierz, dla siebie i chłopaków. Miejcie coś od życia. Miło by było, gdyby w nocy warta nie robiła nam problemów na bramie.
Po opuszczeniu lokalu Vince potuptał subtelnie niczym mały słoń za kolegą.
- Dokąd idziemy?