13-09-2018, 16:00 | #271 |
Reputacja: 1 | Działania Wróbla były na tyle szybkie i na tyle bezczelne, że zanim ktokolwiek zdążył złapać kapitana, ten już szybował w kierunku fal. Płynąc pod wodą widział dwa mijające go bełty. Ciągnęły za sobą warkoczyki pęcherzyków powietrza. Płynął pod wodą ile dał radę, ale nawet płuca takiego wygadanego cwaniaka miały swą pojemność. W końcu wystawił głowę ponad fale, ale żaden bełt nie wgryzł się w kręgosłup. Kapitan nie wiedział co działo się na statku, ale wy moi słuchacze, zwilżycie gardła i słuchajcie. Dzierzba ledwo zdołała zerknąć do pergaminu. Potem zerknęła drugi raz i gestem powstrzymała swoich ludzi od strzelania. - Pani? Puszczasz go wolno? - zapytał pirat z sumiastym wąsem. - Wszak oddał mi swój interes. Dotrzymał słowa. Jestem właścicielem połowy tej balii. - odparła nad wyraz spokojnie. Wąsacz popatrzył za statkiem i wyszczerzył zęby. - Pani, jeśli nie podoba ci się twoja połowa chętnie ją odmalujemy. Krwią tych psów. - Może potem przyjdzie czas na rozrywki - powiedziała idąc w kierunku kajuty - dokończcie malowanie u nas. Minęła jedną z szalup z na wpół zamalowaną nazwą statku. Teraz widniały tylko trzy litery “KRO”. - Dotrzymam towarzystwa naszemu gościowi z Borgandii. Nie chce by kręcił się po pokładzie. - zatrzymała się i odwróciła do wąsacza. - Przyjdź za godzinę i wywołaj mnie w ważnych sprawach. Na dłuższą metę działa mi na nerwy, mimo, że dobrze płaci. - Tak jest, pani. |
13-09-2018, 18:25 | #272 |
Reputacja: 1 | Ialdabode przysłuchiwał się gwarowi i sondował w milczeniu sierżanta. Podpytał o sytuacje i zgodnie ze swoimi przypuszczeniami, rozbili lokalną mafię, a jej szef właśnie uczył się żyć bez rąk i nóg na posterunku straży. Albo więc Dorian wpierdolił ich w niezłe gówno, albo on sam trafił na niewłaściwe towarzystwo. Tak, czy inaczej trzeba będzie opuszczać miasto w zorganizowanym pośpiechu. Oczywiście sierżant nie słyszał o żadnym ambasadorze, ani o nikim, kto pasowałby do rysopisu. |
14-09-2018, 21:03 | #273 |
Reputacja: 1 | Po rozmowie, skończeniu golonki i wypiciu lufy zabrali się z knajpy. Iladabode potrzebował złapać trochę snu przed akcja by zregenerować swoje psioniczne siły. Ledwo przeszli dwie ulice, gdy Iladaboda wyczuł zainteresowanie ich osobami. Z trudem wyłuskał z tłumi nijaką postać. Gubił “nasłuch” co chwilę. Agent najwyraźniej był jeszcze mało doświadczony. Nie to co wcześniejsi śledzący. |
15-09-2018, 11:33 | #274 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Pieniądze w kieszeni z wolna się kończyły. Nie mogło być inaczej, skoro Vince bez ustanku inwestował. Otrzymawszy golonkę z kiszoną kapustą zamówił jeszcze wódkę. Dwanaście flach. - Do rana nas nie będzie. Bierz, dla siebie i chłopaków. Miejcie coś od życia. Miło by było, gdyby w nocy warta nie robiła nam problemów na bramie. Po opuszczeniu lokalu Vince potuptał subtelnie niczym mały słoń za kolegą. - Dokąd idziemy? |
15-09-2018, 15:32 | #275 |
Reputacja: 1 | - Jesteśmy śledzeni - szepnął Islandię, ale Vince usłyszał go bardzo dokładnie. - To jakiś tajniak, ale gorszy od tych ostatnich. Spróbujmy z niego wycisnąć ile się da. Prowadź do jakiegoś bezpiecznego zaułka, spróbujemy go przydybać - |
18-09-2018, 14:45 | #276 |
Reputacja: 1 | Pułapka na szpiega udała się nad wyraz łatwo. Łatwo nie oznacza bezboleśnie. Młodziak zdążył poharatać nożem przedramię Vince’a. Jednak wobec dwóch bezwzględnych brutali nic więcej nie zawojował. Albo był na tyle niedoświadczony, albo kroiło się coś nieprzyjemnego. - Coś za jeden? - zapytał grubas. - Alvin. - Co za Alvin? Kto cię nasłał. - Puśćcie mnie, albo będziecie mieli kłopoty! Iladaboda i Vince wymienili spojrzenia. Nie do końca przekonani tym argumentem nalegali na odpowiedź. - Bank O’Donella mnie wynajał. - Po co? - Niewiem… aj, aj, kazali mi patrzeć czym płacicie. - A po co? - Aj, ała, nie powiedzieli mi. Miałem tylko was śledzić i tyle. Chłopak nie kłamał. |
20-09-2018, 22:24 | #277 |
Reputacja: 1 | Mokry Wróbel wyglądał cokolwiek żałośnie. Jak mokry wróbel. |
24-09-2018, 17:07 | #278 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Zbyt wiele emocji w końcu wzięło górę nad górą tłuszczu. Jednym ciosem Vince sprawił, że Alvinowi zgasło światło. Następnie spętał szpiega jego własnym płaszczem a znalezione przy nim fanty schował po kieszeniach kamizelki. - Muszę coś załatwić. Jakbym nie dotarł idź sam do kapitanatu - rzucił Vince do Ialdabode'a a Alvinem przez ramię. Odchodząc skierował się wprost do banku wyjaśnić wszelkie wątpliwości. |
25-09-2018, 22:07 | #279 |
Reputacja: 1 | Nastał wieczór. Fachowcy których zamówił Vince czekali gotowi do działania. Nie marnując słów na oczywistości ruszyli do kapitanatu. Sforsowanie muru otaczającego tylny dziedziniec nie nastręczało problemów. Nawet Vincowi. O dziwo pod stertą śmieci znalazła się solidna drabina. Przypadek? Otwarcie zamka było formalnością. Przyświecając sobie złodzielsja latarenką fachowiec prowadził resztę na piętro. Mieli szczęście, bo akurat ktoś załomotał w drzwi i strażnik przerwał swój obchód. Dziwnym trafem okazało się, że to gównażeria igraszki sobie robi. Na górze pozostało najtrudniejsze. Odnaleźć to czego szukają. Były tam dwa pokoje gdzie znajdowały się aktualne dokumenty z tego roku. Dziwnym trafem jeden z wypożyczonych fachowców niczym wytrawny kancelista ruszył do szafki zawierającej katalogi i zaczął grzebać. Szybko podszedł do półki i zdjął z niej plik dokumentów i podał Iladabodzie. Sam wrócił do przeglądania katalogu i szeptem dawał instrukcje kompanom. Ci śmigali do półek po jakieś dokumenty. Robiąc to co niezdrowe, nie, nie drogi karczmarzu. O czytaniu przy świetle latarni mówię. Tedy czytając dowiedzieli się, że Krogulec jest zarejestrowany jako statek Alanii. Zawsze gdy przepływał sprzedawał drogie, ale łatwo przenośne towary. Luksusowe. Często też dokonywał napraw lub zakupował materiały do napraw. Nigdy też nie stał w porcie dłużej niż 2-3 dni. I co dziwne, nie zabierał żadnych towarów. Kapitanem i właścicielem Krogulca była lady D’ewarianog. Od niecałego roku. |
26-09-2018, 18:22 | #280 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Postawny ochroniarz zastąpił Vince'owi drogę i warknął. - Co robisz temu człowiekowi? - To szmata, nie chłop. Zejdź mi z drogi. - Nie ma mowy. Wypuść go. - Kogo? - zapytał z gniewem grubas rzucając związanym szpiegiem o bruk. - Człowiek by jęknął, mówiłem, że to szmata. - Jeszcze chwila. Patrolowi przechodzą tędy co kilkanaście minut. - Chuja mi zrobią, wszystkich ich dziś kupiłem - wycedził Vince plując. Odpuścił jednak, pozbierał szpiega z ziemi i udał się w ciemny zaułek. Tam przeczekał do zmroku. W końcu z banku wyszedł zausznik O'Donnela. Pyskaty chuj wysoko nosił nos okutany jedwanym szalem. W ostatniej chwili zauważył sporą łapę starającą się pochwycić go za szyję, odchylił się. Vince poleciał przez siebie słysząc rechot. Podparł się o ścianę budynku, odepchnął od niej i z impetem wpadł na solidną beczkę. Ta wskutek uderzenia poleciała szczurowatemy bankierowi pod nogi aż stracił równowagę. Istny pijacki balet. - Odpieprz się! - Krzyknął chudzielec klapnąwszy na bruk kościstym tyłkiem. - Nie próbuj puszczać za mną ogona, śmieciu. Nigdy kurwa więcej. Tego tu sobie zabierz. Każdego następnego zajebię. - O czym ty gadasz? - Nie łżyj, kurwa, nie łżyj. I morda w kubeł. Skontaktuję się z O'Donnelem za dnia. Zabieraj tą szmatę. Vince zniknął dostatecznie szybko, by nie doszedł go kantorowy ochroniarz. Na miejsce spotkania dotarł spocony jak dzik. Oddychał ciężko chwilę odpoczywając za rogiem, by biegiem i sapaniem nie spłoszyć umówionych przewoźników. Ruszyli pod kapitanat. Na miejscu vince dosłownie kwitł z zadowolenia nad stopniem przygotowania wynajętych ludzi. Gdy wszyscy przekroczyli granicę posesji grubas wyciągnął z torby koc i zarzuciwszy go sobie na ramiona przysiadł po drugiej stronie ulicy. Czekał na sygnał od kompanów by przerzucić im na drugą stronę drabinę i tym samym ułatwić drogę powrotną. |