Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2018, 14:55   #45
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Podgrodzie miasta było już całkiem nieźle zapełnione. Na ogromnym placu, ogrodzonym palisadą, stłoczonych było na oko jakieś dziesięć tysięcy ludzi. Gwar i zapach przytłaczały nieprzyzwyczajone do takiego ludzkiego skupiska elfy. Alladien też czuła się lekko nieswojo. Jedynie Keek poczuł nieco bardziej swojski klimat, choć nie patrzono tu na niego zbyt przychylnie. Czujne uszy elfów łowiły strzępy rozmów i plotki, a liczne kuchnie i jadłodajnie oferowały ciepłą strawę i możliwość odpoczynku, szczególnie, że wam się należało.
Temat, który bezustannie przewijał się wśród zgromadzonych w namiotach i pod licznymi garkuchniami Traladaran, był jeden. Gobliński najazd. Wieści nadchodziły co i rusz od powracających z patroli zwiadowców barona i były coraz gorsze. Forty i zamki na granicy władztwa były odcięte od miasta, niezdolne udzielić mu pomocy, i najpewniej zdane na siebie.
Calvinum desperacko potrzebowało bohaterów, którzy zdolni byliby mu pomóc. Bo przecież wiara w bohaterów była w Traladarze bardzo silna. Halav, Zvirchev i Petra byli podobno bohaterami, w dawno zamierzchłych czasach, jeszcze przed założeniem dawnych królestw i czasów pożogi.
To były złe czasy dla ludzi, ale dobre czasy dla przedsiębiorczych awanturników, gotowych zmierzyć się z własnym przeznaczeniem.
Pierwszą taką okazją mogło być wstąpienie w szeregi żołnierzy Calvinum. Miasto desperacko potrzebowało silnych rąk które mogłyby bronić miasta i jego mieszkańców. Perspektywa służby jednak pod znanym z surowości Constantinem Kierescu nie nastrajała optymistycznie. Przywykły do tego, aby jego rozkazy były spełniane co do joty, wymagający bezwzględnego posłuszeństwa rycerz mógł i na pewno budził w swoich ludziach zarówno szacunek, jak i strach.
W każdym razie drzwi do zostania żołnierzem przed silnymi i zręcznymi awanturnikami były otwarte.
Kolejną okazją mogłaby być służba Kościołowi Traladary, mającego wielkie wpływy w Kalvinum. Mnisi i klerycy kościoła oferowali złoto i pomoc w realizacji wielu przedsięwzięć, w zamian za drobne jak to określali przysługi. Kapłan, który rozbił swój namiot na podgrodziu, Mikhail Valero, oferował posługę duchową i zapewniał stały kontakt ze świątynią.

Kupcy, będąc klasą społecznie dobrze sytuowaną, acz wciąż niezadowoloną ze swojego statusu, chcąc najpewniej podzielić los ich znacznie bogatszych i wpływowych kolegów, którzy wpuszczeni zostali do miasta, nie zawahałaby się przed niczym, by zdobyć wpływy które mogłyby im to umożliwić. Również i oni potrzebowali pewnych usług, które najpewniej mogli wykonać ludzie spoza jakiegokolwiek układu. Nicolae Antonescu, prężny działacz zgromadzonych wewnątrz ostrokołu handlarzy mógł załatwić wydawałoby się każdą rzecz, za odpowiednią cenę.


Zawsze pozostawała również warstwa, której z wierzchu nigdy nie było widać. Lokalne zakapiory rekrutowały wszelkiej maści rzezimieszków i rębajłów, typów spod gwiazdy ciemnej i ciemniejszej, pozbawionych skrupułów. Mroczni bogowie również słuchali i dawali korzyści każdemu, kto zbójecko sięgał po sławę i bogactwo. Osobnik przedstawiający się jako Pan Kocur oczekiwał wpierw próby, o ile znajdzie się śmiałek, który pokonać by go mógł w rzucie nożami do celu.
Zawsze można też było posłuchać plotek i dopomóc zwykłemu ludowi pracującemu. W czasie klęsk jaką niewątpliwie był wrogi najazd gubiono rozmaite rzeczy.
Pewien rycerz na przykład, Stephan, zagubił gdzieś brata, jak i swoje przepiękne koniki, za które oferował okrągłą sumkę, lub udział w zyskach, jeszcze bardziej okrągłych.

Trankwilus Marius, kupiec z Thyatis oferował złoto i wpływy za pomoc w odzyskaniu pewnych dokumentów, zagubionych przez niego w ruinach. I choć zapierał się, że była to jego własność, zawsze jakoś zniżał głos ilekroć lokalna władza w postaci żołnierzy Calvinum przechodziła obok. Suma jednakże którą oferował zdecydowanie zasługiwała na dyskrecję.

Pewna rodzina z Piatra Negra, warownej wioski na północy zagubiła kilkuletnią dziewczynkę w czasie ucieczki z miasta. Chłop imieniem Mirko Vircek ufa, że uda się znaleźć małą Lenkę w pobliżu wioski, bo być może wróciła do domu, ukrywając się przed najazdem.

Jak zwykle, w plotkach również tkwiło ziarno prawdy. Opowiadano o jakimś lokalnym bohaterze, Dragosie Śmiałym, który zaginął w ostatnich dniach gdzieś nad rzeką Szuturgą. Nosił on podobno miecz, broń o magicznej mocy, która byłaby niewątpliwie pomocną w tych ciężkich czasach.

Nie milkną też plotki o tajemniczym, brutalnym morderstwie dokonanym na pewnym szlachcicu, Viandru Dimitrescu. Nikt nie zna szczegółów, ale podobno w grę wchodził handel ludźmi na wielką skalę, a to pachniało stryczkiem dla wielu wysoko postawionych osób. Choć najpewniej i tak zawisną jedynie szumowiny, to baron wciąż trzyma nagrodę dla wybitnego umysłu, zdolnego rozwikłać tę kryminalną zagadkę.

Jakkolwiek plotki o nielegalnym szmuglowaniu Szuturgą szlachetnych kamieni przez gnomy z Wysokiego Kowadła wciąż są nie potwierdzone, to faktem jest niezbitym, że z torbami poszło już kilku znaczniejszych jubilerów w Calvinum. Gildia Jubilerów oferuje niezłe pieniądze za zbadanie problemu i najpewniej byłaby zainteresowana w wycięciu perfidnych gnomów z interesów.

Problemów mogła również przysporzyć zauważalna niechęć ludzi do siebie. Gołym okiem było widać, że zwykły, prosty lud nie darzy zaufaniem swoich obrońców. Żołnierze, najczęściej ubrani na styl Thyatis, reprezentowali swoich arystokratycznych nuworyszy, przybyszów z obcego cesarstwa, którzy dopiero niedawno legalnie zasiedli na książęcym tronie. Chodziły plotki, że baron jest tylko pionkiem księcia, i figurantem nie wartym szacunku. Prości ludzie, zwykli traladańczycy mieli inne zwyczaje, niż uznawany za zdegenerowane Thyatis. Nie w smak im były ani ich rozrywki, ani ich moda, ani tym bardziej buta którą usprawiedliwiali "niesienie cywilizacji". Traladańczycy byli twardzi, pobożni i przyzwyczajeni do swoich zabobonów. Również od strony religijnej wyczuwało się napięcia. Kiedy na podgrodziu pojawił się przedstawiciel kościoła Thyatis, rubaszny Atticus Warus, Mikhail Valero patrzył na niego czasem jak na morowe powietrze, a czasem jak na krowi placek. Mimo, iż żaden nie uronił do siebie ani słowa, było jasne, że gdyby zostawić ich samych z jakimiś pałkami pod ręką, dyskusja mogłaby być niesłychanie zażarta.
W takiej to atmosferze plotek, nieufności i potrzeb wszelakich zewsząd sygnalizowanych, nasi bohaterowie mogli rozpocząć nowy rozdział swojej przygody, siedząc w namiotach i planując kolejne posunięcie, w celu zdobycia sławy, bogactwa, może... nieśmiertelności.

W obecnej chwili stali jednak na obszernym placu, gdzie pewna
młoda, ciemnowłosa kobieta
kobieta kończyła właśnie występ, tańcząc i grając dla publiczności. Duży namiot, będący prowizorycznie skleconą karczmą oferującą różne napitki rozpościerał się za nią, tworząc równie kolorowe tło dla artystki. Nagradzana gwizdami i oklaskami przyciągała niemało męskich spojrzeń, i robiła sobie równie dużo wrogów wśród tej ładniejszej części widowni.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline