Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2018, 09:11   #7
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
“Już prawie, jeszcze tylko to i herbata”, rozbrzmiał głos gdy usta mistyka były wciąż zajęte spożywaniem. Po przełknięciu, wyciągnął sakiewkę z ziołami i wsypał odrobinę do zamówionej wcześniej gorącej wody. Zacierał ręce kiedy napar zmieniał powoli kolor.
- Zdecydowanie lepiej byłoby cię ubierać, niż żywić - stwierdził Bran. - Powiedzenie "zjadłbym konia z kopytami" nabiera jakby realnych kształtów.
- Może nasz pasterz powinien pilnować owiec nie tylko przed wilkami. - zaśmiała się elfka.
- Ciekawe, jaką wtedy wyznaczą nagrodę - dodał zaklinacz.
- Pewnie niemałą - zachichotała elfka. - Biorąc pod uwagę ile on potrafi wciągnąć.
- Może go wystawimy do jakichś zawodów? - Bran spojrzał na puste miski. - Słyszałem, że gdzieś organizują takie konkursy. Kto zje więcej faszerowanych bułek... czy coś w tym stylu.
- Może wtedy dałby radę tym żarłoctwem trochę zarobić... - ciągnęła elfka. - A potem kupiłby więcej jedzenia. - zaśmiała się.
“Albo zjadł ciebie”- rozległ się spokojny głos dobywający się z głębin umysłu łotrzycy.
- Sam mówisz, że jestem zbyt chuda. Nie najadłbyś się. - Elfka odpowiedziała na “wiadomość” Kokoro. - Poza tym wiesz, że możesz do mnie mówić? Nie musisz siedzieć mi w głowie - uśmiechnęła się.
- Wtedy nie ma takiego efektu. Głos w głowie to jednak spora różnica. Większości wydaje się że w swojej głowie są bezpieczni. Kiedy im się tę iluzję rozwieje…- Kokoro pociagnął łyk gorącego naparu.
- To co? Dopijamy, dojadamy i idziemy poznać naszego przyszłego pracodawcę?
- Spokojnie, ja wiem, że w mojej głowie to bezpiecznie nie jest - zaśmiała się drowka. - Ale fakt, możemy iść już do tego pracodawcy. Mój kielich już świeci pustkami. - Ujęła swój kielich i odwróciła go do góry nogami.
- Nie pij więcej, bo ci się jeszcze genetyka przypomni - zażartował Bran.
- A co? Chciałbyś być tym szczęściarzem? - Arletta zażartowała, odwracając kielich z powrotem tak jak powinien stać.
- To zależy od tego, czy obyczaje swych krewnych, co pod ziemią sobie mieszkają, kultywujesz - odpowiedział. - Dużo się o tym mówi w różnych kręgach - dodał, najwyraźniej się z nią drocząc.
- Urodziłam się na powierzchni, nigdy nie widziałam Podmroku i nie kultywuję żadnych z tradycji moich “krewnych” - odparła. - Od wyznawania wiary w Lotlh po smaganie mężczyzn biczem. - Drowka zastanowiła się na chwilę. - No chyba, że ktoś by sobie tego zażyczył. - zaśmiała się.
- Zaiste, kamień spadł mi z serca - z przekornym uśmiechem zapewnił Bran. - Pejcze nie są, nie będe ukrywać, w moim guście.
- To dobrze, bo nie mam takowych przy sobie. Chociaż i tak by się nie przydały, bo chyba za mało wypiłam, żeby mi się genetyka przypomniała. - Mrugnęła do pół-elfa, po czym spojrzała na naczynia przy reszcie towarzyszy. - To jak, wszyscy już pojedli?
- No to płacimy i idziemy stąd - powiedział Bran, po czym zwrócił się do krasnoludzicy. - Chcemy zapłacić - powiedział, starając się przebić przez hałas wywołany przez awanturujących się gości gospody.
- Jasne - rzekła, przyjmując gotówkę. - Pospieszcie się z tymi wilkami, nie wiem ile wytrzymamy z tymi sierściuchami.
- Postaramy się z nimi rozprawić jak najszybciej się da. - odparła drowka, której wzrok od czasu do czasu uciekał do sakiewki, którą wcześniej zauważyła u krasnoludzicy.
- Bo cię uszczypnę... - szepnął jej do ucha Bran. - Poczekaj z takimi zainteresowaniami do chwili, gdy będziemy wyjeżdżać...
- A szczypaj jak lubisz, mnie to nie przeszkadza - odszepnęła z zadziornym uśmiechem. Bran bez wahania skorzystał z pozwolenia.
- Auć? - drowka spojrzała na zaklinacza zdziwiona. - Myślałam, że żartujesz - dodała, odwdzięczając mu się tym samym.
- Żartować, w tak poważnych sprawach? - uśmiechnął się półelf. - Kontynuujemy, czy idziemy szukać wilków? - spytał, cały czas się uśmiechając.
Arletta uśmiechnęła się, po czym po raz kolejny uszczypnęła zaklinacza.
- To można skończyć później, idziemy szukać wilków. - odpowiedziała.
- Tak chodźmy, zasiedzieliśmy się już zbyt długo. - Lauga wstała od stołu, łapiąc swoje rzeczy i mimo wszystko zostawiając na stoliku tyle monet ile uznała że wynagrodzi karczmarce zachód - a wy dwoje możecie sobie romansować nawet w drodze czy na wilczym polowaniu. - Odwróciła się od ich stolika z lekkim rozbawieniem na swój mały żarcik z elfki i maga. Na jej drodzę do wyjścia był przebychający się w burdzie tłumek.
Półelfka, przybrała pewną siebie i groźną pozę, wzięła głęboki wdech i krzyknęła :
- Z DROGI!!! PSUBRATY JEDNE, ZANIM SAMA WAS ROZNIOSĘ PO KĄTACH!!!!
Arletta zanim ruszyła za towarzyszką również zostawiła swoją część zapłaty na stole, jednak aby nie zostać stratną wyczarowała niewidzialną dłoń, która ruszyła w kierunku sakiewki przypiętej do paska jednego z zajętych laniem się po mordach gości tawerny.
Magiczna dłoń kontrolowana przez drowkę nie miała najmniejszego problemu w pozbawieniu chłopa jego bogactwa i bezpiecznym oraz dyskretnym dostarczeniu go w ręce rzucającej czar. Kiedy po wyjściu na zewnątrz Arletta zajrzała do środka, zobaczyła sześć połyskujących na złoto w słońcu monet.
- No, nie ma jak się najeść i jeszcze wyjść z bonusem. - zaśmiała się podrzucając sakiewką w ręce.
 
BloodyMarry jest offline