Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2018, 14:48   #8
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Wysokie baszty opactwa, górujące nad mieściną, uczyniły odnalezienie kapłana wyjątkowo prostym zadaniem. Po dziesięciu minutach czwórka awanturników była już na miejscu. Kościół z zewnątrz wyglądał może spokojnie i statycznie, jak to większość kościołów, jednak ze środka dało się usłyszeć odgłosy zażartej kłótni między dwoma mężczyznami, a drewniane wrota zdawały się zamknięte.
Kokoro pokiwał głową do Drowki wskazując na drzwi i podszedł szybko żeby podsłuchać o czym jest ta kłótnia. Elfka kiwnęła głową na znak, że rozumie i po cichu poszła za mistykiem.
Lauga popatrzyła na Brana.
- My mamy tu zostać? Iść za nimi? Iść do kościoła? Nie cierpię jak porozumiewamy się bez słów, często robię nie to co trzeba.
- Poczekajmy - odpowiedział Bran.
Mistyk zdołał bez problemu usłyszeć o co rozchodziło się kłócącym. Najpewniej udało im się trafić na zebranie rady, o której wspominał pasterz. A raczej na sam koniec spotkania, jako że dało się usłyszeć ledwie dwa głosy. Jeden z nich, nazywamy Merriksonem, krzyczał coś o konieczności pozbycia się wilków i zachowania tradycji, dodając jeszcze coś o potrzebie znalezienia Alexiego. Drugi głos należał do niejakiego Corela. On z kolei chciał zostawić wilki same sobie dopóki napady na wioskę im się nie znudzą, jak również znaleźć inne, nie polegające na owcach, źródło utrzymania wioski.
“Wchodzimy z pompą? rozległ się głos w głowach przyjaciół?
- Jak bardzo z pompą? - odpowiedziała z nadzieją w głosie wojowniczka - Z białymi gołębiami przemieszczaniem się w linii poziomej i jeszcze skombinujesz zefir który nam będzie unosił płaszcze jak na mitycznych gobelinach?
“Nie, po prostu otworzę drzwi podmuchem wiatru.”
- Mała ta pompa... - Entuzjazm w głosie Laugi trochę przygasł.
“To twoje oczekiwania są zbyt wielkie. Poza tym mogę zrobić jeszcze jakiś dźwięk, na ten przykład uderzenie pioruna.”
- Nie, nie, po prostu wejdźmy do środka - Lauga wyprostowała się i dumnie ruszyła w stronę drzwi.
- Ciekawe czy mają tu jakieś wartościowe rzeczy - zastanawiała się drowka, która już wiele razy dyskretnie wynosiła błyskotki że świątyń.
- Wygląda okazale - stwierdził Bran.

Lauga podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę, ale drzwi były zamknięte więc dziewczyna głośno zapukała w drzwi a potem odezwała się donośnie.
- Jestem Lauga z Czerwonej Doliny. Wraz z towarzyszami przyszliśmy do kapłana Merriksona zaproponować pomoc z wilkami, jakie rozpanoszyły się w okolicy! - Teraz wystarczyło czekać aż kapłan im otworzy i z nimi porozmawia.
Głosy ucichły gwałtownie, a po kilku sekundach dało usłyszeć się donośne kroki i skrzypienie klucza w zamku. Drzwi otworzyły się powoli, a bohaterowie mogli ujrzeć drobnego nawet jak na swoją rasę niziołka przyodzianego w kapłańskie szaty.
- Z niebios nam spadłaś! To znaczy, spadliście… Niektórzy… - rzekł, spoglądając mało przychylnie na drowkę. - Właźcie szybko, zanim się niepożądane towarzystwo zleci - dodał, otwierając szerzej drzwi i cofając się o krok.
Lauga ruszyła przodem wchodząc w głąb kościoła.
- Phi… nie ma to jak rasizm wobec osób, które chcą ci pomóc. - prychnęła elfka. - Za grosz kultury, naprawdę.
- Czy to cię zniechęca do podjęcia się roboty? - spytał Bran, równocześnie popychając drowkę w stronę wejścia.
- Kiedy osoba której chcesz pomóc patrzy na ciebie jak na potencjalnego mordercę, to tak, zniechęca to. - odparła Arletta. - A tłumaczenie, że nie urodziłam się w Podmroku i że nie praktykuję drowich zwyczajów jest męczące. - westchnęła. - No, ale dobra chodźmy. A ty nie musisz mnie popychać, sama tam wejdę. - uśmiechnęła się.
"Nie gadaj, tylko właź”, pomyślał Bran, a gdy Arletta wreszcie przekroczyła próg, wszedł zaraz za nią.
Mistyk zaś pokręcił tylko głową. Wchodzenie do pomieszczenia przez wyważone przez podmuch wiatru drzwi zawsze stanowiło dobre otwarcie negocjacji. Niestety jego kompani nie potrafili docenić jego kunsztu negocjatorskiego i musiał zadowolić się normalnym, zwyczajnym, pospolitym wejściem. Lewa. Prawa. Lewa. Prawa. Postarał się zająć miejsce nieco z boku.

Kiedy podróżnicy znaleźli się w środku, kapłan szybko zamknął z powrotem drzwi i stanął pomiędzy zebranymi.
- To Corela, nasz myśliwy. Dyskutowaliśmy właśnie o naszym problemie z wilkami - odparł, wskazując ręką na drugiego niziołka, siedzącego właśnie na jednej z licznych ław. - Ale teraz, kiedy już przybyliście, chyba nie ma o czym więcej rozmawiać, prawda? - ostatnie słowo powiedział z pewnym naciskiem, spoglądając wymownie na łowcę. - Bo pójdziecie do tych wilków i je pozabijacie, prawda? - przeniósł wzrok na awanturników.
- Właściwie to opinia miejscowego myśliwego byłaby dla nas bardzo cenna, podróżując tutaj pomogliśmy jednemu z waszych pastuszków, patrząc na zachowanie sfory musimy przyznać że zachowanie zwierząt odbiega od znanej nam normy - powiedziała spokojnie Lauga.
- A ja wiem? - spytał łowca, wzruszając ramionami. - Jak mówiliście, te zwierzęta nie zachowują się jak zwierzęta. Niektórzy nawet przysięgają, że potrafią mówić. Więc nie wiem czy mogę wam faktycznie jakoś pod tym względem pomóc… Mógłbym wam najwyżej pokazać gdzie jest ich legowisko, nie żeby udawanie się tam było mądrym pomysłem, poza tym moja wiedza raczej się do nich nie aplikuje. Wybaczcie, nie wiem co im Alexiej porobił tą swoją przeklętą magią, ale na pewno nie nic zgodnego z naturą.
- Cóż, jeśli jesteś w stanie nam pokazać gdzie jest legowisko, to niech i tak będzie - powiedziała potakując głową wojowniczka.
- Jak to daleko stąd? - zapytał Bran. - Bieganie nocą po lesie nie byłoby zbyt rozsądne.
- Oj tam przesadzasz, noc może być piękna - odparła drowka, która zdecydowanie lepiej czuje się po zmroku.
- Nie mam nic przeciwko nocy w odpowiednim towarzystwie. Ale wilki do niego nie należą - odpowiedział elf.
- Będziesz w naszym towarzystwie i razem dokopiemy wilkom. - Armetta uśmiechnęła się.
- Wy wiecie, że w tym lesie są sowoniedźwiedzie, czyż nie? - spytał łowca. - Chociaż nie wiem, czy pora dnia ma tu i tak większe znaczenie. Czasem wilki i tak wywabiają je w dzień, więc różnie to bywa z unikaniem ich podróżując za dnia…
- Te sowoniedźwiedzie akurat nie powinny was interesować. Może i byłoby miło, gdybyście się jakiegoś pozbyli, ale one raczej nie zapuszczają się na ścieżki - dodał kapłan. - Co do towarzystwa, z naszej strony taka pomoc raczej nie będzie możliwa. Do tej pory władcą wioski był mój brat, Alexiej, ale niestety zaginął. Tak więc teraz ja tu rządzę…
- My, mój drogi, my… - przerwał mu Corel.
- My tu rządzimy, tak więc nie możemy zostawić wieśniaków. Możemy za to dać wam mapę.
- Mapa z pewnością nam się bardzo przyda - oznajmił Bran, chcąc przerwać rodzącą się kłótnię. - Najpierw jednak chcielibyśmy poznać warunki ewentualnego kontraktu.
- A jest tu coś do omawiania? - burknął kapłan. - Pozbywacie się tych wilków w jaki chcecie sposób, przynosicie jakieś dowody na to, że to zrobiliście i wracacie z nimi tutaj. A potem dajemy wam waszą zapłatę.
- Oczywiście, że nie zostawimy was bez pomocy, ale musicie też zrozumieć że musimy wiedzieć, że też możemy na was liczyć kiedy po wszystkim przyjdziemy do was z trofeami, ale także krwawiący i poranieni - Powiedziała dyplomatycznie Lauga - i wolelibyśmy nie mieć sytuacji niedomówień.
- Jeśli chodzi o rany, to nie ma co się nimi przejmować. Zasklepię je mocą i będzie po problemie. Co do niedomówień, nie oszukamy was przecież. Co byśmy z tego mieli? Mogę wam nawet pokazać zgromadzone kosztowności, są w podziemiach kościoła. - odparł Merrikson.
- Niekiedy pracodawcy wymyślają niestworzone rzeczy, by uszczknąć coś z zapłaty - powiedział Bran. - Pozbywamy się zatem wilków, prowadzimy któregoś z was do ich leża by udowodnić, że problem jest rozwiązany i dostajemy do ręki obiecaną kwotę. Czy może wystarczy przynieść parę dziesiątek wilczych uszu?
- Wystarczyłyby trofea, ale jeśli nie mielibyście jak ich przynieść, to możemy się zgodzić na pomysł zabrania nas do leża. Corel i tak spędza więcej czasu w lesie niż w wiosce, więc taka wycieczka mu nie zaszkodzi. Czyż nie? - Łowca jedynie skinął głową. - Macie jeszcze jakieś pytania?
- Czyli tak jak było w informacji o waszym mieście, osiemset sztuk złota za stado? - zadała ostanie pytanie ognistowłosa wojowniczka.
- Tak. Osiemset sztuk, ani jednej mniej, ale też ani jednej więcej. - powiedział Corel.
Lauga pokiwała głową i rzekła.
- W porządku przystajemy na te warunki, wyruszymy… - spojrzała na Brana i Kokoro - ...dzisiaj?
- Jutro - poprawił ją zaklinacz. - Wolę być w pełni sił.
- Jutro z rana w takim razie, nasz mag potrzebuje swojego odpoczynku. - “Jak delikatny kwiatuszek”, podśmiała się w myślach do wypowiedzianego stwierdzenia Lauga.
- Nocleg gdzie znajdziemy? - spytał Bran.
- Mamy tu karczmę, nie wiem czy już tam byliście. Można wynająć pokoje. Czteroosobowych może nie mamy, ale są dwuosobowe za sztukę złota każdy, dwa wolne na pewno się znajdą - wtrącił się łowca.
- Weźmiemy to, co nam zaoferują - powiedział zaklinacz.
- W takim razie żegnamy się z wami i nie będziemy zajmować już więcej czasu - powiedziała kończąc spotkanie Lauga i ruszyła do wyjścia kierując się do gospody, jej towarzysze podążyli za nią.
 
Obca jest offline