Oswald miał już dość. Bezsensownej paplaniny i przeraźliwego smrodu. Dość zabawy w kotka i myszkę. Szybkimi krokami podszedł do Witolda, złapał go za koszule i siłą odciągnął od chaty, gdzieś gdzie dało się choć trochę łatwiej oddychać. - A wcześniej gadałeś co innego jakżeś pomylił Otwina z chuj wie kim. Więc jak w końcu było? - Bosch obejrzał się na paskudną chatę i ponownie na Witolda. - Nie dość że zaraza, to jeszcze taki syf. Zresztą po co z szaleńcem gadać. - Machnął ręką i odstąpił od głupka. - Wasz sąsiad, wasza wieś. Wy decydujcie co z tym zrobić ludzie. Ja ruszam sprawdzić te studnie. Niech jeden pójdzie ze mną, żebym żadnej nie przeoczył. Reszta ma swoją robote. Nie ma co robić zbiegowiska. - W tej właśnie chwili przyszło mu na myśl, czy czasem sam nie będzie w stanie wywąchać, jeśli coś będzie nie tak z wodą.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |