Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2018, 12:06   #97
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Pojedynek ledwie dobiegł końca, tymczasem sporo zdążyło się wydarzyć.
Elf żądał zawartości worków, co Cathelyn było obojętne. Przyszła tu tylko dlatego, aby potem dostać pieniądze od hrabiego. Jeśli agresorzy byli złodziejami bydła i tak powinni dostać nauczkę, a co za tym idzie, wstrzymać się na jakiś czas. Co oczywiście nie oznaczało jeszcze zamknięcia sprawy.
Potem nastąpiła paplanina. To ją wkurzało u ludzi: zawsze gadali, a każdy był mądrzejszy od drugiego. Dlatego sama oddaliła się na bok, próbując zatamować krwawienie. Pilnie obserwowała jednak towarzyszy.
Rudolf był w tym momencie bodaj najrozsądniejszym z całej grupy. Już wcześniej dał się poznać jako człowiek twardo stąpający po ziemi, który stawia na konkrety. Tym razem nie było inaczej. Gdyby sytuacja tego wymagała, Cathelyn pomogła jemu i reszcie przy rannych, choć wyglądało na to, że kompania sobie z tym poradziła. Sama nie chciała pomocy. Następnego dnia zaplanowała już wizytę u znachora.
Robin okazała się posiadać bardziej delikatną naturę, niż można było sądzić. Najwyraźniej dziewczyna nie nawykła do zadawania śmierci. Crossman traktowała trupy prawie przedmiotowo, w związku z czym całe zajście mało ją obeszło. Na jeden moment wtrąciła się do rozmowy, kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny.
- Zasłużył sobie na to. Lepiej on, niż my. Masz dobre oko, ale trzymaj emocje na wodzy. Kiedyś możesz przez nie stracić życie - ani myślała pocieszać tamtą, raczej stwierdziła proste fakty.
Vermin gdzieś zwiał, prawdopodobnie pogonił za resztą bandytów. Było to cokolwiek karkołomne, lecz sam przyjął na siebie taką odpowiedzialność. Jego kumpel z kolei zaczął się mądrzyć i wykpiwać brawurę towarzyszy, opłacaną małym przecież zyskiem. Miał trochę racji, ale z drugiej strony… co mieli zrobić? Nie czekali przecież w tym wypiździewie przez całą noc, aby zwiewać przy pierwszej konfrontacji. Po dobroci również wskóraliby tyle, co nic.
Nadal stała z boku, przez większość czasu zachowując milczenie. Bones kręcił się przy jej nogach. Jego również miała zamiar opatrzyć. Pies mógł mieć niewidoczne gołym okiem złamania. Chciała jednak to zrobić już w bezpiecznym miejscu.
Wreszcie ruszyli po odbiór nagrody. Dwie złote korony nie było majątkiem, lecz to zawsze był jakiś start. Po drodze spotkali jeszcze jakiegoś konowała. Póki co, Cathelyn tylko dobrze obejrzała i zapamiętała sobie jego oblicze. Na łatanie miał jeszcze przyjść czas.
Kiedy dotarli do miasta, ostentacyjnie przeciągnęła się, mrucząc coś o śnie. Zamierzała przynajmniej wzrokiem śledzić, kto dokąd się kieruje. Sama odeszła dyskretnie i bez słowa.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 20-09-2018 o 15:02.
Caleb jest offline