Udało się, nie powtórzył babola z pierwszej połowy! Czy jednak była to jego zasługa, czy też dobrej gry całej formacji obronnej, a może słabszej dyspozycji przeciwnika? Być może każdego po trochu, ale największe zasługi mieli zapewne jego koledzy. Nie dopuścili rywali pod bramkę Jonathana i to był powód do zadowolenia.
A jednak Kenji odczuwał żal, że pomimo pustego konta ich bramkarza, nie udało się strzelić choć jednego gola. Chłopcy zwijali się jak w ukropie i wylewali siódme poty, nie zdało się to jednak na nic. Obrońcy Shimizu również byli wspaniale dysponowani tego dnia.
Schodząc do szatni Urashima z pewnością był w lepszym humorze niż po pierwszej części spotkania, ale daleko mu było do radości. Najwyraźniej inaczej do wszystkiego podchodził wiecznie uśmiechnięty Roy:
- Dobra robota, bracie ze środka obrony - powiedział klepiąc Japończyka po ramieniu.
- Dzięki, ty też się spisałeś - odwzajemnił przyjazny gest.
W szatni było zaskakująco cicho, a raczej należało powiedzieć, że poziom hałasu był niższy niż zwykle. Chłopaki, szczególnie ci z ofensywy, zapewne nie mieli zbyt wielu powodów do zadowolenia. Dlatego też głos Nitty, gdy się z nimi żegnał, był tak dobrze słyszany i przykuł uwagę większości, jeśli nie wszystkich.
- Może śpieszy się do swojej dziewczyny? - głośno dumał Irlandczyk.
- Może... - mruknął Kenji.
Może tak było rzeczywiście, może Nitta miał jakiś inny, całkiem niewinny, powód, by tak niespodziewanie opuścić swoich kolegów? Jednak było w jego zachowaniu coś zagadkowego, coś co nie do końca się Urashimie podobało. Dotarło jednak do niego, że była to spora hipokryzja z jego strony. Sam nieraz wybywał tak z szatni po treningu, gdy musiał zdążyć do pracy lub na próbę zespołu. Co prawda nigdy nie zdarzyło mu się to po meczu, a już w ogóle starał się wychodzić jako ostatni, odkąd został kapitanem, ale może niepotrzebnie się zamartwia? Racja, zacznie się martwić, gdy Nitta zacznie nawiewać regularnie. Zresztą nie wybiegnie za nim w samych gaciach. |