Wątek: Agenci Spectrum
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2018, 22:27   #116
Loucipher
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Ukryty w cieniu rzucanym przez okazały budynek John ukradkiem obserwował spotkanie Gabrielle z tajemniczym nieznajomym. Z pozoru całkiem niewinne spotkanie dwojga spóźnionych interesantów całkiem naturalnie przerodziło się we wspólny spacer urozmaicony rozmową. Z tej odległości agent nie widział, kto zjawił się na spotkaniu, ale wydawało mu się, że podobną postać i sposób poruszania się widział całkiem niedawno. Całkiem możliwe było, że tajemniczym nieznajomym jest jego niedawny kontrnegocjator ze spotkania u Stiansena. Jeśli tak faktycznie było, John odrobinę się uspokoił. Gdyby spotkanie miało przerodzić się w romantyczną schadzkę, z pewnością nie groziło Gabrielle żadne niebezpieczeństwo. Gdyby zaś Lapointe spróbował skaptować agentkę Spectry do pracy we francuskim wywiadzie... zapewne szybko by się przekonał, na jak hardą sztukę trafił.
O ile oczywiście Gabrielle nie pracuje już dla francuskiego wywiadu, a całe to spotkanie jest z góry ukartowane, pomyślał z przekąsem John. Gdyby tak było, zapewne Francuzka miałaby się z czego tłumaczyć w agencji - w końcu to ona formalnie odpowiadała za przebieg i powodzenie misji zdobycia ciężkiej wody. Ale to już jakby mniej martwiło angielskiego agenta.
Rozmyślania Johna przerwały dwa fakty, które zaistniały tak szybko po sobie, że Anglik gotów był przysiąc, że zdarzyły się jednocześnie. Gabrielle i jej towarzysz przystanęli przed jasno oświetloną witryną restauracji. Towarzyszący Gabrielle mężczyzna coś do niej powiedział, wykonując jednocześnie ręką nie pozostawiający żadnych wątpliwości co do jego intencji, zapraszający gest.
Oczywiście, pomyślał Anglik, kawa i coś mocniejszego. Sam by się czegoś napił, gdyby nie był na służbie.
Bardziej wyczuł, niż zobaczył - i to właśnie był drugi fakt - że za nim zatrzymał się ktoś jeszcze. John dyskretnie rzucił okiem przez ramię.
Kilkanaście kroków za nim stał nie rzucający się w oczy mężczyzna. Ani ubiór, ani sylwetka, ani zachowanie nie wyróżniały go spomiędzy nielicznych o tej porze przechodniów. Gdyby szedł bez zatrzymania, zapewne John nie zwróciłby na niego żadnej uwagi. Mężczyzna stał, ale odwrócony do Johna plecami, dzięki czemu Anglik znów nie mógł rozpoznać, z kim ma do czynienia. Wyglądało to tak, jakby tamten zapatrzył się na mijające go właśnie dwie młode kobiety. John też minął je ułamek minuty wcześniej, ale nie zwrócił na nie uwagi, pochłonięty obserwacją Gabrielle i jej towarzysza.
Ogon?
Pozostawała jedna możliwość, by to sprawdzić.
John zmusił się do podjęcia normalnego tempa marszu, jednocześnie uważnie rozglądając się wokół. Jego wzrok padł na stojącą nieopodal skrzyżowania budkę telefoniczną. Nie zmieniając tempa marszu niespiesznie doszedł do niej, niemal wystudiowanym ruchem otworzył drzwi i wszedł do środka. Starał się zachowywać jak człowiek, który wie, po co przyszedł, ale się z tym nie spieszy. Zdjął słuchawkę z widełek i udał, że wykręca na tarczy numer. Jakby zamyślonym, niewidzącym wzrokiem uważnie obserwował zza szyby podejrzanego mężczyznę - miał nadzieję, że półmrok i refleksy światła odbite od szyb budki ukryją fakt, że patrzy wprost na nieznajomego. Najważniejszą w tej chwili sprawą było ustalić, czy i kogo tamten właściwie śledzi. Opcje były dwie - nieznajomy albo śledził Gabrielle i jej tajemniczego towarzysza, albo śledził Johna. Jego zachowanie powinno Johnowi odpowiedzieć na to pytanie. Gdyby nieznajomy śledził Gabrielle, John uda, że skończył rozmowę i jakby nigdy nic podrepcze za nim. Gdyby zaś nieznajomy śledził jego... John postanowił, że wyjdzie mu naprzeciw i spróbuje z nim porozmawiać. Nóż ukryty w kieszeni pozostawał jedyną bronią Johna na wypadek kłopotów, ale nie spodziewał się raczej ataku na środku norweskiej ulicy.
 
Loucipher jest offline