Po rozwiązaniu sprawy wrednego gbura i jego osiołka, trzech towarzyszy skierowało swe kroki ulicami Secomber, w poszukiwaniu jakiejś rozrywki, choćby właśnie we wspomnianej wcześniej tawernie “Śpiewający Chochlik”. Długo szukać nie musieli, po zaciągnięciu języka u miejscowych, a już z daleka do ich uszu dobiegła muzyka i gwar dochodzący z wnętrza przybytku.
Sama tawerna była okazałym budynkiem, mającym aż 2 piętra. Wchodziło się tam z kolei do… piwnicy, gdzie znajdowała się główna sala biesiadna, w której panowała w najlepsze zabawa. Masa ludzi i nie-ludzi, wszyscy rozbawieni, pijący, rozmawiający. Było nawet i parę tańczących panienek, były urocze kelnereczki, pachniało pysznym jadłem, a i trunek pewnie nie był rozwodniony...
Usiedli więc we trójkę przy połówce wolnego stołu, innego miejsca bowiem nie było. Rozglądając się z ciekawością po gościach i miejscu, zdecydowanie można było stwierdzić, iż panował tu ścisk, i izby na noc tu raczej nie dostaną. A szkoda…
W tym czasie, w “Siedmiostrunowej Harfie”...
Rita udała się na piętro, by zażyć kąpieli, o której wspomniała Hena. Dziewczyny znów miały wspólną izbę, choć już nie taką jak poprzednio. I tu widać było kiepski stan całego przybytku, wszędzie zalatywało starością, kurzem, deski na podłodze skrzypiały, z okna ciągnęło, a w jednym z rogów izby była… sporych rozmiarów plama pleśni? No ale chociaż łoże nie cuchnęło, i faktycznie, pościel nawet niby wyglądała na świeżą.
Elfka zamknęła więc drzwi na klucz, a nawet klamkę u drzwi podparła krzesłem, po czym zabrała się za kąpiel. Sama Hena z kolei udała się na parter, do pozostałych towarzyszy.
Po wejściu do balii pełnej ciepłej wody, znów tu i tam coś zaskrzypiało, Rita się jednak tym nie przejmowała. Nocowała już w gorszych miejscach, choć niekoniecznie jej się owe miejsca podobały. Najważniejsze jednak, że był dach nad głową, możliwość umycia się, przekąszenia czegoś, no i było i naaaaawet wygodne łóżko.
***
Na parterze “Harfy”, w głównej jej sali, przy stole siedział Durin, Glaiscav i Synarfin. I panowie mocno, ale to mocno się nudzili, popijając tutejsze, niezbyt dobrej jakości piwo, i inne procenty… oprócz nich, przebywało tu kilku miejscowych, rozmawiając o nie wartych zachodu pierdołach. Ot zwykłe gadanie facetów na różne, równie nudne tematy jak te miejsce.
I wtedy w przybytku pojawił się jakiś zakapturzony osobnik. skierował swe kroki do baru… a sam barman zrobił nietęgą minę na jego widok.
-
Mówiłem Ci, żebyś tu nie przychodził? - Warknął mężczyzna.
W odpowiedzi zakapturzony położył kilka miedziaków na blacie, na co właściciel “Harfy” głośno wzdychnął, po czym nalał kufel piwa i podał. Zamaskowany jegomość zabrał piwo, po czym zaszył się gdzieś w kącie tawerny…
-
Co za pipidówa! - Wyraził swoją opinię Durin, nie zwracając uwagi na marszczenie brwi przez miejscowych -
Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze tu z nudów zasnę.
.