Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2018, 19:48   #37
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
292015362SY
Dandy Sheep
Zachary Sheep miał cztery bazy na przestrzeni galaktyki. Swoją największą posiadał w pobliżu Ziemi, dwie pozostałe na oddzielnych krańcach galaktyki: granicy wschodniej i zachodniej. Jego czwarta baza, Dandy Sheep, była nieoficjalna. Dandy to słowo-klucz, hasło, używane przez piratów jako oznaczenie bezpiecznej ostoi poza wzrokiem cesarstwa. Dla cesarstwa piratem był każdy przestępca, który swoją nielegalną działalność prowadził na przestrzeni międzyplanetarnej.

Kompania Zacharego Sheepa powstała jako projekt wsparcia jednostek Cesarstwa, zarówno cesarskiego wojska, jak i Magica Iscaria. W pełni oficjalnie Zachary zawsze pracował dla lub w imię imperium, jego najemnicza kompania nie mogła być najęta przez kogoś mającego z cesarstwem problem. Acz tylko w teorii. Pod stołem, gdzie Cesarzowa nie patrzyła, Zachary działał wedle swojego własnego kompasu moralnego. Dandy Sheep było bazą właśnie przeznaczoną do takiej pracy. Eddie wiedział, że jeżeli chce się gdzieś ukryć z okrętem, będzie to najlepsze miejsce. Ku temu miał również drugi powód — obecność Toborczyków.

Toborczycy byli jedną z najbardziej tajemniczych ras we wszechświecie. Swoje kolonie budowali wewnątrz skupisk asteroid, choć bardzo niewiele osób o tym wie. Mają oni dobry układ z Cesarstwem od początku jego dziejów, pomagali ludziom, w trakcie ich pierwszych wypraw gwiezdnych, handlując technologią i zdradzając sekrety galaktyki. Byli bardzo zaawansowaną rasą, mieli technologię, jakiej mało. Jeżeli chodziło jednak o ich kulturę czy historię, byli niesłychanie małomówni. Dodatkowo w ostatnim czasie ich liczebność zaczęła spadać. Kiedyś pojawiali się na każdej planecie i stacji, sprzedając części i urządzenia oraz oferując naprawy. Z wiekiem, Eddie zaczął spotykać ich coraz rzadziej, do stopnia, gdzie teraz napotkanie Toborczyka poza ich kolonią było zdarzeniem wyjątkowym.

W każdym razie, z bazy korzystali zwykle osobnicy tacy jak Eddie, a nawet jeżeli ich tam nie będzie, to Toborczycy i tak będą mało zainteresowani jego wyczynami.

Po dostarczeniu sygnatury identyfikacyjnej Eddiemu został udostępniony jeden z większych hangarów, będący częścią głównej asteroidy kolonii. Okręt udało się zadokować z niewielką pomocą pracujących w nich ludzi — musieli pomóc zatankować okrętowi w ruchu, aby było dość paliwa w czołowych silnikach, aby zniwelować siłę pędu. Było to upierdliwe, ale w końcu udało się. Gdy już okręt zadokował, a śluza wyjściowa została otworzona, parę przywitała przez dwójkę kosmitów. Pierwszym z nich, był Ryze...prawdopodobnie daleki krewny Eddiego.

- Nie pierdol. - przywitał się wysoki, choć mocno zgarbiony, ryboczłek. Ryze był zabójcą. Pracował jako łowca nagród czy to dla cesarstwa, czy dla syndykatów mafijnych różnych planet. Jego relacje z Eddiem były mocno mieszane. Nie rozmawiali często, a Ryze nigdy nie był zachwycony osiągami Eddiego czy może samą wygodnicką naturą jego pracy. W zwykłym przemycaniu brakowało mu honoru czy męstwa. W tym jednak przypadku wyglądał na równie zachwyconego, co rozwścieczonego. - Jak ty to kurwa ukradłeś?! - spytał. - Chcesz nam całe cesarstwo spierdolić na głowę?! Inkwizycję?! - zapytał. - Dobra robota. Myśleliśmy, że to pułapka. Nie uwierzysz ile bomb jest rozjebanych w tym hangarze.

W jego towarzystwie wszedł oczywiście Toborczyk. Niewysoka zielona kobieta z masywnymi protezami rozglądała się bacznie po okręcie, prawdopodobnie badając go. Gdy dostrzegła Karasu, zawiesiła na nim wzrok. Całkiem stereotypowo zupełnie nic nie powiedziała, choć wyglądała na podejrzliwą.

- Ryze, znasz moją iskrę. - przypomniał Eddie. Jak na przemytnika był dość znany w kompanii Zacharego. Właściwie, był handlarzem który posiadał bezpośredni kontakt z właścicielem jednej z większych najemnych armii we wszechświecie. Przy okazji zapewnił mu nieśmiertelność. Można było stwierdzić, że w tego typu miejscach był całkiem rozpoznawalny.
- Acz nie powiem, trochę trupów znajduje się w środku, trzeba będzie go przeczyścić - dodał, machając lewą ręką przed nosem.
- Tak w ogóle to siema - wyciągnął otwartą dłoń w stronę Ryze’a.
Ryze uścisnął dłoń. Silnie, nieprzyjemnie. - Twoja iskra nic nie tłumaczy. Z tego co wiem, nie możesz powiedzieć maszynom "wstawaj i leć"! Ktoś zostawił kluczyki w stacyjce? - spytał. - I co chcesz z tym zrobić.
- Nie chcesz kupić? - spytał, wyraźnie rozbawiony zdziwieniem rozmówcy, niebieskoskóry. On nie pytał płatnego mordercy o szczegóły jego życia zawodowego. Co najwyżej pomagał jednym, a przeszkadzał innym.
- Przywiózłem trochę wsparcia dla pewnej znajomej. Ponoć potrzebuje odpowiednich specjalistów. Kurasu tutaj jest jednym z nich - przedstawił kompana.
Medyk skinął głową, niepewny panujących tutaj obyczajów. Rozglądał się dookoła i chłonął widowki żywo zainteresowany otoczeniem. Jego uwagę wzbudziła zielona istota, która mu się przyglądała.
- Nie stać mnie. - odparł szczerze Ryze. - Jakbym chciał kiedyś wszcząć wojnę, to się do ciebie zgłoszę. Albo idź z nim do Zacharego, da ci rangę admiralską. - Ryze wzruszył ramionami. - Ale która z twoich koleżanek potrzebuje okrętów wojskowych, tuzina trupów i albinosa? - zdziwił się. - Masz układ z którymś ogórkiem? - na ten komentarz Toborska kobieta uderzyła go w bok pięścią. Zignorował ją. - Chyba poza nimi jest tu tylko Dot, ale raczej jej nie znasz? - wspominając o tym, Ryze spochmurniał. Ed znał go na tyle, aby to dostrzec. Z perspektywy Karasu, ryboludź wyglądał bardziej na rozwścieczonego niż smutnego.
Zielona kobieta spojrzała na Karasu, a jej oczy zwęziły się. - Umiesz używać magii? - spytała.
-[i] Zależy o jaką pytasz. [i]- odpowiedział zaintrygowany medyk. Czy jego nietypowa rozmówczyni miała na myśli iskry? Może chodziło jej o herezję pokroju Lu?
-Dowolną. Powinieneś zobaczyć Kierownik. - poradziła kobieta.
- Na problemy z duszą również pomoże? - zapytał syntetyk.
Zielonoskóra skrzywiła się. - Piąte piętro. - odpowiedziała.
- Z uśmiechem zdecydowanie lepiej wyglądasz. - odparł Karasu i zwrócił się do Eddiego - Ta miła pani kazała mi udać się do Kierownik na piąte piętro - powiedział syntetyk.
- Nie odlatuję bez Ciebie - przemytnik uśmiechnął się dość ciepło. Nie był przełożonym Kurasu. Właściwie, nie mieli żadnego przełożonego. W tym momencie bliżej im było do zbiegów bądź partnerów w zbrodni, niż do hierarchicznych oddziałów wojskowych.
- Ryze, widziałeś swoją reakcję na ten okręt. Naprawdę myślisz że bezpośrednia wizyta u Zacharego byłaby czymś mądrym? - wytłumaczył szczerze. Eddie nie był w sytuacji, w której mógłby tracić kolejnych sojuszników.
Karasu wzruszył ramionami i zwrócił się do swojej rozmówczyni - Czy mogę Cię prosić o zaprowadzenie mnie na miejsce? - zapytał syntetyk. Nie chciał włóczyć się po obcej stacji samemu. Znając życie wszedłby gdzieś, gdzie nie powinien.
- Nie powiedziałem "teraz". - zauważył Ryze. - Sam tu przyleciałem kupić uzbrojenie, orientuję się, do czego służy ta stacja. - przyznał. - Co nie zmienia faktu, że dalej jestem zaciekawiony tą historią. - zastukał w ścianę okrętu, która wydała metaliczny dźwięk. - Ale jak nie, to nie. Nic na siłę.
Zielonoskóra przytaknęła skinieniem głowy i skierowała się do wyjścia.
- Opowiem wszystko, ale nie o suchym pysku - roześmiał się Eddie. - Ano nie znam Dot. Co z nią (nim?) - spytał przemytnik.
- Wiem, gdzie jest jadalnia. - powiedział Ryze, pokazując kciukiem za siebie, po czym się odwrócił i udał do śluzy. - Dot to inna łowczyni nagród w ekipie. Dobra kobieta, bardzo dużo razem polowaliśmy. Niestety, dorwała ją plaga. Gdybym nie potrzebował broni, nawet bym tu nie przyleciał. Jest w szpitalnym skrzydle trzeciego piętra. Polecam całe piętro kompletnie omijać. Gówno podobno łapie się tylko tych, którzy mają iskry. - ostrzegł Ryze.
- Jak zaraża ciało, to Kurasu może być podwójnie przydatny - odparł niebieskoskóry. Na jego twarzy nie sposób było odnaleźć grama uśmiechu, przemytnik znajdował się w podobnej sytuacji. Oboje mieli bliską w sytuacji kryzysowej. Plaga zagrażała życiu Dot, coś innego tylko cudem nie odebrało nawet istnienia Anne. Hakerka bowiem straciła już życie. - To synt będący medykiem i naukowcem. Może już się z tym kiedyś spotkał - wytłumaczył.
- Jak chce, to niech kombinuje, ale za leczenie nie płacę. - uprzedził Ryze.
- Myślę, że to też nie będzie kłopotem. Dla niego częścią zapłaty będą informacje i znajomości, jeśli będzie trzeba - coś rzucę od siebie. Jak widzisz, posiadamy teraz trochę gratów na zbyciu - odpowiedział.

***

Stołówka na stacji była obszernym i zaludnionym pomieszczeniem. Toborczycy rozsiedli się w mniejszych grupach i spożywali w spokoju. Ludzie i inni kosmici trzymali się razem, z dala od zielonoskórych. Wyglądało to na rozwiązanie, które zadowalało obydwie grupy mieszkańców. Ryze zaprowadził Eddiego do pustego stołu, gdzie znajdował się panel służący do zamawiania posiłków. - Nie lubią tłoków, więc jedzenie dostarczają roboty. Kiedyś ustawialiśmy się w kolejkach po odbiór, to nie mogli nas znieść. - wyjaśnił R yze. - Dobra, powiesz mi w końcu, co planujesz? Z jakiegoś powodu brzmisz, jakbyś ukradł okręt cesarski tylko dlatego, że mogłeś. - zauważył.
- Nie uwierzysz, ale ja nawet nie musiałem go kraść - odpowiedział krótko niebieskoskóry. Jego twarz wyrażała pewną dozę zdziwienia, najwyraźniej przemytnik sam nie do końca zaakceptował ten rozwój sytuacji. Nie wiedział jakim prawem, ale nagle dostał w ręce broń zdolną wymazać planety ze świata. Przy odpowiednim zapełnieniu poszczególnych stacji bojowych byli w stanie stworzyć dość znaczącą najemniczą armię. - Jedna z eks admirałów imperiów zostawiła mi go, możliwe że przez nieuwagę - dodał. - W każdym razie, jeśli przyjdzie co do czego może okazać się zastawem, inwestycją, czymkolwiek. Póki co - jest bezpieczeństwem. - stwierdził w końcu.
Ryze pokręcił tylko głową zamawiając jedzenie.
- Jak już mówiłem, obecnie zamierzam skorzystać z ekspertyzy tego syntetyka i spróbować przywrócić Anne do funkcjonalnego stanu. - powtórzył Eddie. - Wiem że Zachary utrzymuje jej ciało przy życiu w którejś z baz, ja zaś przywożę ze sobą środki oraz wiedzę. Nie jestem pewien czemu, natomiast chcę jej pomóc - wytłumaczył w końcu cel swojej wizyty. - Nie wpakuję się tym statkiem w centralną bazę, zbyt ryzykowne dla każdej ze stron. Ale muszę się z nim skontaktować - wyjawił cel swojej wizyty.
- Dłużny jej jesteś? - spytał Ryze. - Nie mam iskry, ale mam dość rozumu, żeby mimo wszystko nie spotykać się z Dot. A ty pierwsze, na co wpadasz po usłyszeniu o tej dziwacznej klątwie, to przelać swój kapitał w Anne? Zrobią jej porządne mechaniczne ciało, to będzie okej.
- Widzisz ciało Kurasu. Jest stworzone z nanobotów, nad którymi ma pełną kontrolę. Poza tym potrafi zrobić z nim aż zbyt wiele rzeczy. - w ciągu ostatnich godzin zdążył zyskać ogromne pokłady szacunku do kronikarza. Wbrew początkowo jednotorowego myślenia, zaczął on improwizować, adaptować i w końcu pokonywać nadchodzące trudności.
- Poza tym byłem przy klątwie, która ją dopadła. - wskazał kolejny powód.
Ryze wzruszył ramionami - Powodzenia.
- Masz jakąś bezpieczną linię stąd do głównej placówki? - spytał, nieszczególnie zamierzając udawać się na statek nim oddelegują roboty do sprzątania zwłok.
- Na tą odległość? - zastanowił się Ryze. - Na taki dystans nic nie jest bezpieczne. Wiadomość musi przejść przez zbyt wiele odbiorników.
- Po prostu wolałem nie zapierdalać przez część galaktyki. Możesz chociaż sprawdzić w której bazie jest Anne albo Zachary? - poprosił w końcu.
- Obydwoje w głównej. Przy ziemi.
- Jeszcze jedno, macie tutaj jakiegoś dobrego handlarza bronią? Czy lepiej poczekać z zakupami do wizyty w głównej? - spytał przemytnik. Nawet jeżeli nie miał ochoty na zbyt wielkie zakupy, nie licząc podstawowego wyposażenia z jakiejś setki trupów w ich statku,byli praktycznie bezbronni.
- Zapewne broń przy ziemi będzie respektować galaktyczne konwencje i inne gówna - dodał, samemu zastanawiając się nad możliwymi odpowiedziami. Eddie wiedział, że władza imperium jest odwrotnie proporcjonalna do odległości od głównych ośrodków władzy. Im bliżej wszelakich placówek, tym większa szansa na próby kontroli uzbrojenia, czy wprowadzenie zakazów. W czasach przed artefaktami dotyczyły one broni biologicznej, amunicji dum-dum i zasilanych potęgą atomu pocisków. Przemytnik był pewien, że kiedyś zakazywano handlu i wykorzystania pojazdów z napędem nuklearnym. Nie miał pojęcia jak wygląda to teraz.
- Macie tu na stacji coś dobrego? - doprecyzował w końcu pytanie.
- To jest najlepsza stacja na zakup ekwipunku. Też po to tu jestem. - odparł Ryze. - Toborczycy to urodzeni mechanicy i wynalazcy. Zrobią ci co tylko sobie wymarzysz, tak długo, jak cię na to stać.
- Jasne, widać czasem szczęście służy nawet takim jak my - stwierdził, uśmiechając się. Następnie poprosił o wskazówki odnośnie lokalizacji kilku specjalistów i ruszył załatwiać czysto techniczne sprawy.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline