Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2018, 08:29   #127
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Rozmowa z Kirkrimem - post wspólny

Jam jest Kirkrim, wódz plemienia Czerwonej Gwiazdy. Przekazano mi, że podajecie się za emisariuszy z Ostoi. Mówcie kim jesteście i z czym przychodzicie. Uprzedzam, że będę wiedział jeżeli będziecie próbowali kłamać.
Głos miał poważny, lecz dość uprzejmy. Wyczekując na odpowiedź zasiadł ponownie na swym tronie. Wyraz twarzy zaś miał spokojny i nieodgadniony, a oczy nie zdradzały niczego. Jeszcze trudniej było coś z nich wyczytać przez odbijający się w nich ogień.

Torin wystąpił na przód, oparł prawą dłoń na krasnoludzkim toporze zatkniętym za pas.
- Jam jest Torin Hameraxe, kapłan Moradina i wysłannik Ostoi. Pełnię rolę tłumacza i doradcy. - krasnolud powiedział to w smoczym, potem we wspólnym, przy czym gładził się po brodzie.
Po tych słowach przeszedł na wspólny.
- Jestem tu by nasze słowa nie zostały opacznie zrozumiane. Przybyliśmy by dowiedzieć czemuż to mordujecie mieszkańców Ostoi, gdy do tej pory pokojowo wspódziałaliście, co jak widzę było korzystne zarówno dla Ostoi, jak i dla Twojego plemienia wodzu Kirkrimie. W imieniu Ostoi przemówi druidka Shee’ra. Reszta pełni rolę ochrony, doradców i tłumaczy. Sam jestem oburzony, iż jeden z naszych towarzyszy musiał iść jak jeniec, co uwłacza wysłannikowi oraz Ostoi. Teraz przemówi emisariusz Shee’ra.
Torin cofnął się o dwa kroki pozostawiając pole druidce.

Mówiąc *wy* musisz mieć na myśli Qorra i jego zdrajców. Pochopnych i żądnych krwii głupców, których już niedługo spotka zasłużona kara. Możesz się z tym nie zgadzać, twa wola, lecz faktem jest, że to nie me plemię jest odpowiedzialne za te zbrodnie. Każdy, kto ma czelność wystąpić przeciwko interesom naszego plemienia uznawany jest za zdrajcę – odrzekł mu Kirkrim, po czym spojrzał na Xhapiona, jeszcze chwilę temu związanego, a następnie na swego dowódcę, by ostatecznie znów skrzyżować wzrok z brodaczem. – Zapatrzony jesteś w siebie Torinie, przez co umyka ci to, co oczywiste i zrozumiałe. Na miejscu Koraka postąpiłbym tak samo, jak nie jeszcze bardziej stanowczo. Ludzie i inni “cywilizowani” naruszyli nasze granice i porywają mych współplemieńców. Snuję nadzieję, że pojąłeś dlaczego postępujemy tak, a nie inaczej.
Rzekł, po czym gestem poprosił Shee’rę.

-Witaj Kirkrimie, wodzu plemienia Czerwonej Gwiazdy. Wybaczcie porywcze słowa mojego towarzysza. Świetny z niego wojownik i kompan, ale słaby dyplomata - mówiąc to Shee’ra mrugnęła lekko do krasnoluda, dając do zrozumienia że żartowała. Potem jednak natychmiast poważniejąc rzekła - Przybywamy tutaj z posłannictwem, w sprawie, która spędza sen z powiek Duninowi i całej wiosce niziołków.
Źle się stało, że doszło do rozlewu krwi pomiędzy wami, ale Dunin wierzy, że uda się przywrócić pokój i wzajemną współpracę. Chciałby jedynie poznać przyczyny napaści koboldów na jego wioskę.
- Shee’ra spojrzała na kobolda i kontynuowała - Myślę, że tą przyczynę częściowo udało się nam już poznać. W czasie naszej podróży zostaliśmy napadnięci przez grupę koboldów. Szczęściem dla nas udało się ich pokonać i wziąć jako jeńców. Jeden z młodych wojowników powiedział nam o Qoorze. Nasi współtowarzysze wraz z niziołką Elely pilnują zakładników, a my przybyliśmy tutaj aby w twoje ręce oddać decyzję co zrobić z pochwyconymi.

Żart o krasnoludzkich zdolnościach dyplomatycznych najwyraźniej nie wywarł na Kirkrimie wrażenia, bądź nie dawał tego po sobie poznać. Panował już dość długo, by potrafić kontrolować swe emocje.
Przyczyn napaści jest kilka, a są to głupota, krótkowzroczność, ciemnota, ignorancja, ślepy fanatyzm, zawiść, nienawiść oraz zazdrość. Głównie jednak krótkowzroczność i zazdrość tych, którzy pozostali przy autodestrukcyjnej wierze w Kurtulmaka z Qoorem na czele.
Odczekał krótką chwilę, by awanturnicy mogli przetrawić jego słowa, po czym kontynuował.
Tym, co sprowokowało ich do sprzeciwienia się mej władzy były porwania, które miały miejsce jakiś czas temu. O kilku naszych łowcach słuch zaginął, jak również o oddziale, który został wysłany na ich poszukiwania. Wszystkim co wówczas udało się nam znaleźć były ślady pozostawione przez kogoś o wzroście mniej więcej niziołka, a także kilka tropów pochodzących od ludzi, bądź elfów. Stąd uprzedzenia i sceptyzm względem was. Uprzedzając pytania, od samego początku nie przyjmowałem do wiadomości twierdzenia, że stoi za tym ktoś z Ostoi. Znam incydent, który miał miejsce wraz z pojawieniem się innego kapłana w osadzie. Zdaję sobie również sprawę z tego, że Dunin dba o to, by tego typu zajścia nie miały miejsca. Jego pogląd względem współistnienia naszych ludów jest jasny, nie czyniłem więc większych podejrzeń względem niego i nie myliłem się. To nie Ostoja jest odpowidzialna za te porwania. Uczyniła to, i stara się czynić nadal, jakaś grupa kryjąca się gdzieś na północy. Do tego parać się muszą magią, gdyż niemal nie ma śladów po ich napadach. Niemniej co się jeszcze tyczy Ostoi, to fakt, że Qorr i jego banda fanatyków wykorzystała niejasne ślady, by zyskać poparcie żądnych krwi głupców. Przede wszystkim części młodych oraz niektórych weteranów, którym Kurtulmak pozostał bliski. Myśleli zapewne, że jestem ślepy na ich knowania. Gdybym był ślepy i głuchy już dawno nie byłbym wodzem. Tak, czy inaczej musieli zdecydować, że wymierzą mylnie rozumianą sprawiedliwość na własną rękę. Nie mogłem ryzykować wysyłając nikogo za nimi. Las jest ogromny, więc szukanie ich na nic by się zdało, w tym czasie moje siły i tak były już wystarczająco podzielone. Część szukała porywaczy, a pozostali czuwali nad bezpieczeństwem klanu – przedstawił im jak rozwija się sytuacja, a mówił o tym spokojnie, bez większych emocji, jakby mówił o kolejnym zwyczajnym problemie. Niemniej, kiedy wspominał o rzeczonej grupie porywającej jego ludzi można było wyczuć pewną frustrację.

Co się tyczy jeńców, to dziękuję Wam za zajęcie się nimi. Ilu dokładnie pojmaliście żywcem? Czy Qorr może wiedzieć o ich porażce? – zapytał po chwili.
- Mamy dziewięciu, w tym jednego szamana. Jednego z młodych wojowników nie udało nam się niestety uratować, nie pomogła nawet magia - dodała Shee’ra ze smutkiem - Co do drugiego pytania… trzech zdołało nam zbiec. Z pewnością Qorr będzie szukał swoich l…. - tu chrząknęła ledwie hamując wydobywające się z ust słowo “ludzi”- ...wojowników, ale oddaliliśmy się od miejsca starcia w dość bezpieczne miejsce. Liczę na to, że ich szybko nie znajdą, ale dobrze by było mimo wszystko wrócić po nich ze wsparciem. - Potem kontynuowała - Wiadomość o porywaczach z pewnością zainteresuje Dunina. Sam zachodził w głowę, co mogło wywołać wasz konflikt.

Kirkrim przytakiwał słowom druidki. Przechylił głowę i chwycił się za brodę, po czym dłuższą chwilę wpatrywał się w płomienie jednego z palenisk. W tym samym czasie awanturnicy zauważyli jak niektórzy z doradców, bądź uczniów, Krikrima wymieniają ze sobą spojrzenia, czy krótkie szepty. Na pysku jednego z doradców, zapewne kapłana, pojawił się drobny uśmiech.

Hrrrr… Kiedy i gdzie odbyła się ta walka? – rzekł odwracając szybko wzrok na Shee’rę.

Torin podszedł i stanął po prawej stronie Sheery.
- Informacja o miejscu tego bandyckiego napadu koboldów należących wcześniej do Waszego plemienia nie wnoszą nic nowego do sprawy Wodzu. Najważniejszą kwestią jest jak ukażesz winnych mordowania mieszkańców Ostoii, oraz jaką rękojmię dasz, że to nie powtórzy się w najbliższym czasie. Dla mieszkańców Ostoii to też kwestia przetrwania.
W tym czasie Torin próbował sobie przypomnieć co mówi Dunin o wodzu Kirkrimie, a szczególnie czy był on kapłanem.

Doprawdy? – Kirkrim wyprostował się. – Chyba czegoś nie rozumiesz. Wiedza o tym, kiedy i gdzie była owa potyczka pozwoli przewidzieć następny ruch Qorra. Co jest jasne jego siły są osłabione. Otrzymaliśmy okazję, by położyć kres tej rewolcie. Czyż nie najlepszą rękojmią nie będzie pozbycie się zagrożenia?

- Nie trzyma się wszystkich jaj w jednym koszyku, Sheero. Zbyt wiele uszów słucha nas w tej chwili. - Torin miał nadzieję, iż to ludzkie przysłowie uświadomi druidce, że w jaskini nadal mogą być szpiedzy Qorra, a wyjawiając zbyt dużo narazi swych towarzyszy na niebezpieczeństwo.

Niektóre z koboldów spojrzały na Torina nieprzychylnym okiem.
Mam pełne zaufanie do wszystkich w tej komnacie. Nawet gdyby ktoś chciał podsłuchiwać z zewnątrz to nie uda mu się to. *Zapewniam Cię*.

Torin wzruszy ramionami.
- Khym.
Udzieli swojej rady, Pozostał jednak przy druidce by być bliżej koboldów i nasłuchiwał szeptów.
Shee’ra rozumiała intencje Torina, jednak konieczne było okazanie dobrej woli w kruchym niepisanym rozejmie jaki zawarli z Kirkrimem. Powiedziała więc:
- Rozumiem twoją ostrożność Torinie. Jednak sytuacja jest wyjątkowa, a jeśli Dunin ufa Kirkrimowi to i ja zaufam. - Tu krótko opisała miejsce, w którym ich napadnięto. - Wiecie gdzie to jest? - spytała

Kirkrim zastanowił się chwilę, spojrzał również na stojącego po swojej lewicy kapłana, który skinął mu głową.
Znam to miejsce. Druidyczny menhir postawiony na żyle magicznej. Interesujące miejsca dla każdego, kto para się Sztuką. Taaak… – czarownik dostrzegł błysk klejnotu na dłoni Shee’ry, lecz kontynuował. – Przypuszczałem, że mogą się czaić w tamtej okolicy. Kiedy dokładnie Was zaatakowali? Z wieści od Koraka wiem, że znalazł was niecały dzień drogi od klanu.
- Cóż….- zastanowiła się Shee’ra - po bitwie zmieniliśmy miejsce pobytu na bardziej bezpieczne i tam też spędziliśmy noc. Następnego dnia wyruszyliśmy w drogę do was. Kolejnego dnia znaleźliście nas przed jaskinią.

Kirkrim złączył pazury na kształt piramidy i pogrążył się w zastanowieniu, zamknął oczy. Po dłuższej chwili przemówił:
Trzy dni. Nawet w pojedynkę powinni dotrzeć do Qorra i przekazać mu wieść o swej porażce. Zapewne więc będą starali się odbić swoich, o ile oczywiście wieści do dotarły. Oraz, czy wiedzą o jeńcach. Jeżeli nie, mogą nie przypuścić kontrataku. Z kolei przy założeniu, że żadne wieści do nich nie dotarły zapewne ruszą na poszukiwania zaginionych. Z waszych słów wynika również, że ukryliście się, zapewne skutecznie. Tak, czy inaczej przyjdzie im więc czas jakiś błądzić. Najlepszym wyjściem byłoby wysłanie oddziału zbrojnego i pochwycenie pozostałych. Wówczas zagrożenie dla Ostoi zostałoby powstrzymane, a jeńcy przekazani. Aprobujecie takie rozwiązanie?
Odczekał chwilę, zastanowił się nad kolejną sprawą i dodał:
Jestem skłonny wynagrodzić Was, jeżeli zaoferujecie swą pomoc w pojmaniu reszty zdrajców.

- Ale równie ważna jest sprawa tych, co doprowadzili do konfliktu między wami, a mieszkańcami Ostoi - po raz pierwszy odezwał się Ivor. - Pojmanie zdrajców może być jedynie wstępem do dalszych działań. Inaczej sytuacja może się powtórzyć.
- Tutaj zgadzam się absolutnie z Ivorem. - dorzuciła trzy grosze Shee’ra.
- Wynagrodzenie naszych starań to słuszna decyzja. Oczywiście jestem gotowy pomóc dojść do prawdy kto chciał wywołać konflikt pomiędzy Ostoją i plemieniem. Jednakże rozważ też wodzu Kirkrimie ustanowienie jakiejś rękojmi dla mieszkańców Ostoi. W zwyczaju jest wysłanie pierworodnych synów wodza i członków rady. Są oni traktowani zgodnie z ich statusem, jak goście i wychowankowie społeczności. Póki utrzymujecie pokój pomiędzy plemieniem nic by im nie groziło, a nawet byliby bardziej bezpieczni niż w plemieniu. - Torin w zamyśleniu mówił powoli gładząc się po brodzie, zaplecionej w trzy warkoczyki.

A czy mówiłem, że nie jest ważna? – odparł Kirkrim. – Nie gonisz za spłoszonym stadem, kiedy pali ci się dom, że pozwolę sobie na porównanie. Wybryki Qorra marnują nasz czas i nie pozwalają skupić się na prawdziwym problemie. Posyłam zwiadowców na poszukiwania, lecz dysponując jedynie częścią sił owe poszukiwania zapewne na nic się zdadzą. Bez wątpienia ich zmysły mamione są magią. Kiedy rebelia zostanie stłamszona będzie można skupić się na porwaniach. Co się tyczy pokoju pomiędzy plemieniem, a Ostoją, to kwestia ta leży po stronie mojej i Dunina. On jest tym, z którym będę zawierał pakty. Bez pośredników.
Shee’ra westchnęła z ulgą.

- Jak rozumiem przyjmujecie moją propozycję? - spytał Kirkrim.
Ivor skinął głową. Kirkrim zaś wstał i stanął przed swym tronem.
Zatem wyruszymy skoro świt, by rozwiązać sprawę Qorra raz na zawsze. Spotkanie w sprawie Ostoi uważam na tę chwilę za zakończone – rzekł, po czym uderzył kosturem o ziemię.
Nim udacie się na spoczynek chciałbym poprosić Waszą trójkę na rozmowę – gestem wskazał na Xhapiona, Ivora oraz Shee’rę. – Pragnąłbym poruszyć z Wami pewną sprawę. Na osobności.
- Z pewnością jest to jakaś poważna sprawa, a zatem zgoda. - Ivor odezwał się jako pierwszy z całej trójki.
Shee’ra również przytaknęła na zgodę.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline