- To racja - dodał Bran. - Musisz się upewnić, że nic nie zacznie się paprać. A i kapłan będzie miał okazję do zrobienia dobrego uczynku.
- Eh, no dobrze. Choć naprawdę jest już lepiej - zapewniła elfka.
- Naprawdę myślicie, że Alexieja coś dopadło? Na czaromiotów to chyba mocnych nie ma, skoro sobie nawet niektórzy do innych światów latają na skinienie palca… - spytał Ivan.
- Fakt, jeśli chodzi o zaklęcia, bywają mocni, ale równie dobrze coś mogło go zaskoczyć i mógł nie zdążyć nic wyczarować… - odparła elfka. - Choć możliwe, że my rozpatrujemy czarne scenariusze, a on się po prostu gdzieś zaszył.
- Z brutalną siłą też sobie kiepską radzą, prawda Kokoro? - Było to pytanie retoryczne wypominające mistykowi jego przegraną bitwę na poduszki.
- Hmmm… Czyli nastawić się na dłuższe rządy rady? - odparł zaniepokojony kowal.
- Coś jest nie tak z tą radą? - spytała zaciekawiona Lauga, u której w domu preferowano wspólne ustalanie planów i decyzji.
- Żrą się ze sobą co chwila o to, z czego ma się utrzymywać wioska, jakie mają mieć kompetencje i tego typu sprawy. Ale w sumie mają dobre intencje…
- Zwykle jest lepiej, jak tylko jeden decyduje, i to w najważniejszych sprawach, a nie wtrąca się nikomu do życia codziennego - powiedział Bran. - Ale jak się grupa zgodzić ze sobą nie może, to intencje, nawet najlepsze, mogą sobie... wypisać i na ścianie powiesić. - Zaklinacz wolał użyć bardziej kulturalnego określenia.
- Ważne żeby w radzie byli mądrzy dobrzy ludzie..i żeby ich było nieparzyście żeby nie było remisu głosów - wtrąciła się Lauga, przypominając sobie pewne głosowanie o zrównanie cen win dla przybyłych kupców, które właśnie z powodu parzystej liczby głosujących trwało tydzień.
- Niech wioska się utrzymuje z tego co się opłaca. Jak wam pasują owce, to je wypasajcie - skwitował mistyk.
- Szczególnie że wilków nie ma - dorzucił Bran.
W końcu sam Merriksonn wyszedł powitać przybyszów. Wyraźnie mu się spieszyło i ciągle tylko poganiał przechodniów, aby zeszli mu z drogi.
- Już jesteście! Pół wioski o was gada… Podobno wilki żeście ubili! I, jak widzę, ocaliliście Ivana!
- Ivan świadkiem, że załatwiliśmy sprawę - powiedział Bran. - Wioska jest już bezpieczna. A dokładniej - owce.
Spojrzał na kowala, by ten potwierdził jego słowa.
- Ano… Wpadli, porzucali zaklęcia, pomachali bronią i pozabijali każdego z wilków, prawdę mówią.
- To chyba rozwiązuje wasze problemy. Możecie iść sprawdzić ich leże, ale niewiele tam zostało - dorzucił Kokoro. - Możecie już o to być spokojni, teraz chyba dobrze by było coś zjeść.
- Jeszcze nagroda... - powiedział Bran, który nie sądził, by sama kolacja załatwiła sprawę.
- Niestety nie znaleźliśmy w leżu śladów twojego brata - przyznała Lauga.
- Czy moglibyśmy wejść do świątyni? - Bran zmienił temat. - Nasza towarzyszka potrzebuje pomocy.
Wolał na temat brata kapłana i jego eksperymentów z wilkami odłożyć na później.