Po ustaleniu ogólnych planów na kolejny dzień drużyna udała się do tawerny na zasłużony odpoczynek i posiłek. W tawernie jak zwykle był tłok, ale zamiast przepychanek tym razem to podróżni byli w centrum uwagi w końcu opowieści z polowania były dla ich formą rozrywki.
Podczas kiedy reszta zajęła stolik i zamówiła jadło, Lauga pochyliła się do gospodyni by zapewne zamówić piwo by potem dać się porwać w opowiadanie o ich wyprawie. Nie da się ukryć - rozmiar ich kłów i samych wilków a także zaciętość z jaką walczyły zostały ‘trochę’ powiększone na potrzeby dobrej zabawy gawiedzi.
Bran jednym uchem wsłuchiwał się w słowa Laugi, która miała coraz większe grono słuchaczy i potencjalnych wielbicieli. I, powolutku popijając wino, liczył, ile kufli piwa postawiono wybawicielce wioski.
- Ona im zaraz powie że zamiast tej ściany przywołałem kilometrowe drzewo.- Skwitował mistyk.
- Takie bajki opowiada, że aż dziw, że bardem nie została. - przytaknęła mistykowi Arletta.
- ...i wtedy nasz towarzysz sprawił że w środku jaskini wyrósł wielki mur zrobiony z drzew …- dało się słychać fragment opowieści Laugi skomentowane przez słuchaczy dźwiękami podziwu jak:“Oooch!” i “Aaaach”.
- [i]Czyli ubarwia tylko przeciwników i swoje dokonania. - skwitował Kokoro, popijając wodę z kufla.
- Najważniejsze fakty pozostają niezmienione - potwierdził Bran - a to przecież jest w opowieści najważniejsze. Poza tym... gdyby powiedziała "przyszliśmy i wytłukliśmy wszystkie wilki", to każdy by pomyślał, że też tak potrafi. A to by było niebezpieczne dla nich wszystkich.
Opowieść Laugi trwała w najlepsze, z dramatycznymi przerwami na zwilżenie sobie gardła piwem albo dostanie kolejnego kufla. W jej mniemaniu dała każdemu towarzyszowi taki sam udział i chwałę w pokonaniu wilków, chociaż dla zwykłej miasteczkowej społeczności niektóre wyczyny były bardziej imponujące niż inne.