Widok paskudnego stwora nie mógł nie wywrzeć stosownego wrażenia - na szczęście Liward miał dość wojowniczego ducha, by strach i obrzydzenie przekuć w bojową odwagę. Jako, że szedł pierwszy, musiał wziąć na siebie pierwsze uderzenie stwora. Trzeba było improwizować. -Podniosę go mieczem, bijcie po brzuchu!
Liward postanowił jak najmocniej wbić miecz w słabszy punkt chitynowego pancerza, po czym nadzianego tak owada podnieść, by pozostali członkowie drużyny mogli zrobić to, o czym mówił. Lepiej, gdyby to Kea siłowała się ze stonogą, ale Liward był bliżej - taktykę należało dostosować do uwarunkowań. |