Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2018, 17:02   #281
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Po oporządzeniu krowy Carp przysiadł na murku i z fascynacją obserwował czarowne rąbanie Stimiego. Stos porąbanego drewna rósł i rósł, podobnie jak podziw otroka.
- Nie wiedziałem, że magusować można też tak… Jakbyś u nas został to już nigdy nie musiałbym rąbać… - szepnął rozmarzony.

Latająca kłoda opadła nagle w trawę z cichym tapnięciem. Zaskoczony obecnością chłopca niziołek spojrzał na Carpa, odkładając siekierkę.
- Krowy wydojone? - Stimy dmuchnął w górę, przymykając oko, by poprawić krnąbrny pukiel włosów.

- Jedną mamy - burknął młody, bo przecież i Stimy widział go z wiadrem. - A smok ubity? - odciął się.

- Jeden był - Stimy pokręcił nosem - … aha… tak, tak… wiesz o tym… to ten… - ta cisza była dla Trzewiczka wyjątkowo gęsta. - Chcesz pomóc?

- Nie nie!!!
- zamachał rękami Carp. - Ja to codzienie robię! Na zimę zapas potrzebny, więc ten… Dużo ciasta dostaniesz za to, zobaczysz! Matula piecze jak marzenie!

- No to się pośpiesz, bo zjem wszyyystko! - Stimy załagodził polecenie szczerym uśmiechem - ...chyba, że chcesz mi opowiedzieć, co działo się w Phandalin, jak nas nie było. - Trzewik podszedł z nie do końca załadowanym dyskiem i popatrzył chwilę, jak się samorozładowuje.

- Ja WSZYSTKO wiem co się działo! A jak nie wiem to wiem kto wie - napuszył się młody, a potem zmrużył oczy. - A co JA z tego będę miał? Bo ciasto to mam kiedy chcę…

Stimy chwycił się pod boki i czas jakiś mierzył się spojrzeniem z chytrym dzieciakiem.
- Możemy się umówić, że pozwolę ci spojrzeć przez powiększające szkło. Ale tylko raz!

- Eee… Ale po co? - młody chyba nie wiedział o co chodzi i co mu to da.

- Nie to nie. - Stimy wzruszył ramionami i wrócił po toporek by dokończyć swoją pracę. Carp przez chwilę wiercił się niepewnie na murku.

- Jeden zerk za jedną plotkę! - oświadczył wreszcie.

Trzewik spojrzał z ukosa na Carpa i uderzył jeszcze dwukrotnie.
- Wszyystko co się działo, to może dodam coś jeszcze. - Stimy uśmiechnął się do siebie. Podobała mu się przedsiębiorczość młodego niziołka.

- To, że się świnia Barthenowi oprosiła to cię chyba nie interesuje, co? - Carp wyzywająco spojrzał na Stimiego. Widać było, że nie miał zamiaru łatwo odpuścić, a targowania uczył się chyba u krasnoludów.

- Nooo… po takich wieściach to raczej nic dodatkowego nie zobaczysz - przyznał Stimy i znów wziął się za rąbanie drzewa

- No weeeź! Skąd ja mam wiedzieć co chcesz wiedzieć! - jęknął zawiedziony chłopak. - Czy roboty szukasz, czy skarbów, czy żony! Matula jest sama, wiesz… - dodał nieoczekiwanie.

Stimy znieruchomiał na chwilę, zaraz jednak uderzył w pieniek, policzek wszedł, aż pod czepiec i nie mógł go teraz wyjąć.
- Może widziałeś gnoma niedawno w Phandalin? To mój przyjaciel, szukam go od jakiegoś czasu.

- Gnoma? W życiu nie widziałem gnoma! A różne dziwa nieraz pan Joris do wsi znosił! Smok był… Oooooo! Ale to oko, co go usiekli w podziemiach dworu było straszniejsze! Żem się tam zakradł zobaczyć zanim go zakopali
- syn Queline wzdrygnął się z wyraźnym przestrachem.

Niewidzialna siła pomagająca Trzewikowi w ustawianiu kolejnych celów musiała najwyraźniej przejść do pomocy w wyciąganiu topora.
- Jak opuszczaliśmy Phandalin, przybysze z południa straszyli, że spalą wioskę, mam nadzieję, że nie było żadnych kłopotów z nimi? - Po tym jak Stimy wreszcie wyciągnął narzędzie, uznał, że jest już zbyt zmęczony, zamiast pracować zaczął gmerać w plecaku, celem wyciągnięcia lupy. Carp w tym czasie począł opowiadać, przesiadając się bliżej i zerkając ciekawsko na poczynania Stimiego.

Wyglądało na to, że przez ostatni dekadzień w wiosce dobrze się działo. Południowcy nikogo nie spalili, nie pocięli ani nie obwiesili. Jak tylko opadł kurz po święcie i emocje po kaźni obwołali nabór robotników do naprawy dworu. A że brali każdego, czy to do uprzątania gruzów, czy to do drwalstwa czy stolarki, to ludzie garnęli się jak muchy. Wiadomo; Gundren do kopalni brał tylko wybranych, złota w górskich potokach czy zwierza w lesie też nie każdemu chciało się szukać. Poza tym w Phandalin wiele do roboty nie było. Niejeden tu za pracą z rodziną zjechał i teraz nie tylko im głód w oczy zaglądał, ale i strach przed zimą, która na Północy mogła nadejść lada dzień.
- Barthenowi szybko się piły i siekiery pokończyły, to do miasta po nie posłali. Nie był zadowolony, oj nie, ale w przeciwieństwie do państwa nie mógł chłopaków tak szybko wysłać po zapasy, zwłaszcza jak imć Jorisa nie było żeby wozu strzegł. Nawet żeśmy tam z Pipem podeszli pode dwór raz i drugi, ale nic ciekawego nie było. Ot, zwalone ściany naprawiają, dach zdjęli i nowy kłaść będą, takie tam… - westchnął otrok. - Myśleliśmy, żeby do podziemi zajrzeć, ale wejście zasypali… Tylko matuli nie mówcie, bo tam chodzić zabrania! - zastrzegł.

- Co za podziemia? Ludzie z południa kazali je zasypać? Po co? - Carp w końcu złapał ciekawość Trzewiczka

- Powiem po tym jak popatrzeć dacie - oświadczył niziołek i zeskoczył z murka.

- Oczywiście, zgodnie z umową, bo umów należy dotrzymywać. - Stimy zaprezentował malcowi szkiełko osadzone w ładnie zdobionej oprawce. Jak wiele przedmiotów Trzewiczka, także i ten wyglądał jakby z nieco innej epoki. Prawdopodobnie zakupił tę lupę jeszcze w Lantan.
- Myślałeś co chciałbyś sobie przez nią obejrzeć? Może jakiegoś motyla, albo pająka? - Stimy wręczył lupę Carpowi, nie mając wcale zamiaru ograniczać ilości spojrzeń przez szkiełko. Patrzył chwilę jak młody niziołek ogląda otrzymany przedmiot.
- Można z jej pomocą rzucić coś w rodzaju zaklęcia - Po tych słowach Stimy uśmiechnął się do siebie. Myślę, że dałbyś radę, choć trzeba skupienia i cierpliwości.

- Podziemia no… Piwnica pode dworem znaczy. Jest piwnica, jakiś grobowiec chyba, a potem taka jaskinia z wielką wyrwą, strasznie zimno tam jest. Jak stamtąd ciało starego Dendrara wyciągnęli to mało śmierdzące było. Znaczy to co z niego zostało jak go Oko nadgryzło. No. I do tej jaskini dało się wejść od zagajnika. Czerwoni durni byli i jak tam ich mag siedział to dało się wejść. A teraz się już nie da.

Po tym, jak chłopak znudził się dziwnymi widokami spod lupy, Stimy zebrał trochę siana, które było tu praktycznie wszędzie i nazbierał trochę suchych liści i trochę kamieni, zachęcając do tego samego Carpa. Ułożyli mały stos, jak do ogniska. Stimy poinstruował Carpa, jak ma trzymać lupę, by wyczarować z jej pomocą prawdziwy ogień! Nie było to może żadne potężne zaklęcie, bardziej ciekawostka, ale Stimy twierdził, że to dobre ćwiczenie cierpliwości konieczne dla każdego adepta magii.

Carp, dumny z tego że został nazwany “adeptem magii” przez dłuższą chwilę zabawiał się lupą, nieświadom tego, że Stimy nieco przeinaczył prawdę. Ale Trzewiczek czuł, że młody tak czy siak nie da mu już spokoju. Od pytania czy jutro też porąbie drewno począwszy…


Resztę popołudnia i wieczoru Stimy spędził w domostwie Alderleafów. Gospodyni faktycznie swietnie gotowała, co akurat nie było dziwne, bo niziołcza kuchnia słynęła w świecie. Do wieczornego posiłku dołączyła też ludzka kobieta, Uma, z czwórką potomstwa, więc przy stole było wesoło i gwarno. Jej brat i mąż pracowali przy naprawie dworu i tam też spali. Robota była ciężka, ale nie bardziej niż w innych miejscach. Pracowników nikt batem nie gonił, co nieco zaskoczyło Yola, bo po południowcach spodziewał się wszystkiego co najgorsze. Po posiłku dzieciarnia zaczęła harcować przy kominku, ale artificer wymówił się zmęczeniem i poszedł na siano. Teraz, gdy nieco opadło napięcie ostatnich dni faktycznie poczuł, że dobrze zrobi mu długi, spokojny sen.

 
Rewik jest offline