Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2018, 19:54   #34
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Pokot

“Myśliwi” jechali w kierunku który wcześniej wskazał wojownik.
- Chyba za chwilę powinniśmy zobaczyć wóz? Nie sądzę by z tymi tabołami zajechali daleko. - rzekła elfka do siedzącego za nią Hassana.
- No poczekaj chwilę, coś taka niecierpliwa? - dobry humor nie opuszczał wojownika - a myślałem, że elfy są bardziej cierpliwe - zachichotał i po pewnym czasie wskazał ręką - popatrz - przez kawałek przesieki leśnej można już było zobaczyć w oddali wóz Saxy i resztę zwierzaków go otaczających.
- Wiesz, wszyscy myślą, że mamy czas bo możemy żyć kilkaset lat, ale prawda taka, że mało który tego dożywa. - zaśmiała się. - Wolę być niecierpliwa, niż czegoś nie doczekać.
- Heh, to wcale się tak mocno od nas, ludzi nie różnicie. My też rzadko dożywamy starości, no, przynajmniej ci w moim fachu. Raczej nie zamierzam siedzieć przy kominku z fujarą obwisłą do kolan, i wsłuchiwać się w skrzypiący kręgosłup. Wolałbym, by jakiś godny przeciwnik porządnie mnie sprał, tak, aby bogowie zobaczyli jak umiera wojownik - mruknął, przedstawiając elfce swój mało skomplikowany plan na życie.
- Hahahaha, no nie różnimy się aż tak… Po prostu my jesteśmy ładniejsi. - zażartowała. - Ciekawe jak nas przywitają? - zastanawiała się patrząc na wóz, który widać było coraz wyraźniej.
Jakby w odpowiedzi na to pytanie Allayn obejrzał się za siebie, po czym uniósł dłoń, zapewne w geście powitania.
- No, z tym, że elfy są gładkie to nie sposób się kłócić - Hassan bezczelnie popatrzył sobie na krągłe kształty elfki -[i] O, już nas widzą. [/I]Zapomniałem, że Allayn to pół-elf. Ma pewnie podobnie wyczulone zmysły co większość elfów?
- Hm… możliwe, nigdy nie zgłębiałam wiedzy na temat moich “pół-kuzynów”. - odparła. - No, ale skoro nas widzą, to my pokażmy, że też ich widzimy. Trzymaj się. - powiedziała do wojownika i ściągnęła wodzę Nightmare tak, że ta stanęła dęba.
- Whoaa! - krótko krzyknął wojownik wciąż uczepiony elfki którą wraz z sobą pociągnął z końskiego zadu na ziemię, gdzie klapnęli. Wpierw wojownik ciężko łupnął o ziemię plecami, potem plasnęła Shillen.
- Uaaa… - jęknęła drowka, kiedy wylądowała na wojowniku. - Zazwyczaj to się tak nie kończy… - zapewniła zdziwiona upadkiem, gdyż rzadko kiedy spadała z konia.
- Hmmm… - mruknął z bólu wojownik - Shillen, wiesz co teraz będą gadać? - zachichotał - Saxa będzie miała używanie.
- Nie, nie wiem. A Saxa może się wypchać, jak coś powie to je suchary. - stwierdziła Shillen, próbując się podnieść, niefortunnie potykając się przy tym i znowu lądując na obolałym wojowniku.

W tym momencie tuż przy nich zatrzymał się Allayn.
- Nic się wam nie stało? - zapytał zaniepokojony, zsuwajac się na ziemię. - Shillen?
- Nie skąd, zawsze po udanym polowaniu spadam sobie z konia i leżę na trawie, tak dla rozluźnienia. - zażartowała, nie zawracając sobie głowy by dogryźć pół-elfowi.
- Na trawie... taaa... - Allayn rzucił okiem na Hassana, po czym wyciągnął rękę do drowki.
Drowka chwyciła rękę zaklinacza i podniosła się. Hassan uśmiechnął się pod wąsem i powoli wstał, otrzepując ubranie do którego poprzyklejały się źdźbła traw.
- Dzięki, ku… znaczy Allayn.
- Do usług, piękna kuzynko - odparł.
- Piłeś coś? - spytała zbita z tropu, słysząc z ust Allayna coś na kształt komplementu.
- Czuję wino...albo nawet...gorzałę? - Hassan podszedł do Allayna wąchając go. - My polujemy, a oni piją, niecnoty…
- Ty to nazywasz piciem? Ty...? - Allayn spojrzał na Hassana. - Po prostu przeszliśmy z Lieselotte na ty.
Hassan mrugnął okiem do zaklinacza i klepnął go w ramię.
- Gratulacje. Ale nie wypiliście wszystkiego? Suszy mnie od spadania z wierzchowców.
- Spadłeś tylko raz. Chociaż fakt moja wina, chyba wiszę ci piwo jak wrócimy do miasta. - odparła.
- Gorthak ma chyba jeszcze tę flachę bimbru - powiedział Allayn.
- Powoli. Trzeba złapać tego konia Shillen, bo ucieknie z wieczerzą. Potem trzeba dojechać do wioski czy tego miasta. Potem dopiero możemy się upić - Hassan rozejrzał się za koniem drowki który najpewniej odkłusował kawałek.
- Łapać? Nightmare? A po co się męczyć? - spytała i gwizdnęła na klacz, która posłusznie wróciła do właścicielki. - To nie Karmazyn, ona się słucha. Choć jak każda kobieta ma czasem humory. - zażartowała.
- Spaść z klaczy… - wojownik podniósł wzrok do góry żartobliwie i z udawanym dramatyzmem - Starzeję się - pokręcił głową i zdjął z siodła swój tobołek ze zbroją.
- Jeszcze ci trochę brak do laseczki - stwierdził Allayn. - A jak spadać, to, jak powiadają, z wysokiego konia.
- Za mało pijany jestem na mądrości proroków i wieszczy - mruknął wojownik i zarzucił sobie tobołek ze zbroją na ramię. - Wiesz...wyboje. - Mrugnął ponownie i uśmiechnął się do Allayna jakby mówił “Nie rozdrapuj”.
"Kobiety..." odpowiedział bezdźwięcznie Allayn.
Hassan wzruszył ramionami.
- Nie powiem, żeby były to jakoś wybitnie udane łowy, ale myślę, że potrawka z lisa czy z zająca będzie lepsza niż suchary - stwierdziła elfka wskazując na owoc ich łowów.

- Chcesz się zamienić? - spytał Allayn, wskazując Karmazyna.
- Zdecydowanie wolę sobie pójść piechotą - podumał chwilę wojownik. - Rozruszam kulasy i się przewietrzę. - Po czym ruszył spokojnie za wozem Saxy.
- Czyżbyś zraził się do moich wierzchowców? - Shillen spytała wskakując na grzbiet Nightmare i klepiąc ją po szyi.
Allayn nie sądził, by to pytanie skierowane było pod jego adresem, więc nie odpowiedział, za to wspiął się na grzbiet Karmazyna, z nieco mniejszym wdziękiem, niż to zrobiła drowka.
- Nie. Są naprawdę...miłe - zaśmiał się Hassan - a obiecujesz, że ta cholera mnie znów nie zrzuci? - podszedł do konia drowki - nie to, abym się bał.
- Nie lubię się przyznawać do błędów, ale z siodła polecieliśmy z mojej winy, nie konia. - przyznała elfka. - Nie wiem, co mi przyszło wtedy do głowy, jakoś nie wzięłam pod uwagę sytuacji, że coś może nie wyjść. - wzruszyła ramionami.
- Wiesz, mogło być gorzej. Widziałem raz na przeglądzie wojska, jak jeden szejk spadł z konia. Któremu...zachciało się srać - Hassan ponownie spróbował załadować się na siodło - No i wiesz, lepiej mieć bolący tyłek niż obsrany płaszcz.
- Cóż, chyba też zdecydowanie wolę lądować na trawie niż gównie. - przytaknęła drowka. - Wiem, że temat już wygasł, ale co się wtedy działo z tym wozem? Wtedy kiedy Lieselotte zaczęła panikować i wyniknęła taka sytuacja jaka wyniknęła? - spytała.
- Ciężko stwierdzić dlaczego Lieselotte zaczęła panikować - uśmiechnął się.
- Wóz się zachwiał... O to chodzi? - spytał Allayn. - Nie było powodu do paniki. Hassan sprawdził i wszystko było w porządku.
- Bo zatrzęsło, jakby ośkę złamało. Panią Awen trzeba było obłapić… - zmarszczył brwi - bo by w zad konia poleciała, no… a potem poszedłem sprawdzić do tyłu i ośka była cała. Ot, i tyle.
- Aha... Tego nie widziałem... - powiedział Allayn. - Tej obłapki.
- Och biedaku, to musiało być traumatyczne przeżycie. - Elfka zaśmiała się. - Być zmuszonym do obłapiania zgrabnej kobiety, horror.
- Nie wiem co to jest traumatyczne, ale na pewno było bardzo straszne to ,co wydarzyło się potem… - Hassan popatrzył się znacząco na Shillen.
- Panika Lieselotte spowodowała, że chciałam sprawdzić, co się dzieje, a że przez słońce gorzej widzę, to uwierzyłam jej na słowo… - odburknęła.
- Biedna magini przeżyła jakiś wstrząs - powiedział Allayn. - Była strasznie zdenerwowana.
- Nie wiem, co ona tam zobaczyła… Ale żeby zmyślać, że wóz się ma za chwilę przewrócić? Powiedziała mi, że wy coś odpieprzacie i przez to wóz się chwieje. Nawet mnie by pomysł z taką ściemą do głowy nie przyszedł. - przyznała.
- A ja wiem co tam na tym koźle ją tak przeraziło… - zachichotał wojownik pod nosem.
- Może to przez tego kruka? Wszak jego oczami patrzyła, to i zobaczyć mogła coś nie tak - zasugerował Allayn.
- Możliwe… A co według ciebie ją przeraziło? No, jak już zacząłeś to dokończ mądralo. - zwróciła się do siedzącego za nią wojownika.
- i to jest właśnie najstraszniejsze...bo nic - mrugnął do zaklinacza. - Te damy to jakieś nieczułe są, albo ja taki szpetny - zarechotał wojownik.
- Ja już coś mówiłam na ten temat, ale mojego zdania nikt nigdy nie słucha, no bo co drow może wiedzieć. - Shillen odparła, nie odwracając się.
- Masz na myśli urodę Hassana, czy nieczułość dam? - spytał Allayn.
- Urodę…? A co ja dziewka? - wojownik popatrzył się pytająco na pół-elfa.
- To się nazywa "męska uroda" - odparł zapytany. - Jednym kobietom podoba się ładna buzia, a innym męska sylwetka. I nie mów, że tego nie odczułeś...
- Za mało jestem pijany na twoje mądrości, Allayn. - Hassan pokręcił głową. - To może zapytamy o zdanie dziewczyny? Niech rozsądzi - Wojownik zwrócił się do Shillen - to jak to z tą urodą w końcu jest?
- Eeee… No… Każda kobieta raczej ma swoje preferencje do tego jakich mężczyzn lubi, tak samo jak mężczyźni z kobietami. No bo powiedz, Hassanie. Czy tobie podoba się każda kobieta? - Odpowiedziała na pytanie, pytaniem starając się jakoś wyminąć bardziej szczegółową odpowiedź.
- Dobre pytanie… - zadumał się Hassan - widywałem różne kobiety. Te lekkie, i te które miały się za damy. Widziałem niewolnice, widziałem ich właścicielki...różne. Naprawdę różne i ciężko mi by było określić, czy któraś podobała się mi bardziej czy mniej… - wojownik powoli wpadał w melancholijny nastrój - no, jak ma wszystko na miejscu to ładna - humor mu wrócił i rubaszne ogniki w oczach również.
- To chyba było złe pytanie. - zaśmiała się drowka.
- Pytanie jak pytanie Shillen, nie umiem odpowiedzieć i tyle a kłamać nie zamierzam. Allayn? A tobie jakie się podobają?
- Ładne, mądre, zgrabne - odpowiedział zaklinacz. - A bywają kobiety, które mają w sobie to 'coś', co potrafi zauroczyć.
- Takie, co potrafią zamienić człowieka w niewolnika samym wzrokiem… - wyszeptał do siebie Hassan a wzrok dziwnie mu się zamglił. Potrząsnął głową. - No, no… - pokiwał z uznaniem wojownik - dziwny ten temat...
- Ty zacząłeś… Jak to było? “Te damy to jakieś nieczułe są, albo ja taki szpetny”? - elfka uśmiechnęła się pod nosem.
- Bo to prawda, jedynie stwierdziłem fakt - zaśmiał się wesoło Hassan.
- Całe szczęście, że nie uważam się za damę… Bo musiałabym się wtedy obrazić - zażartowała ponownie elfka. Sama nie wiedziała skąd u niej tak dobry humor, ale wolała się go trzymać zanim kolejna zwada z łotrzycą go popsuje.
- No dobra. Mam za swoje, przyznaję - zgodził się wojownik - ale jestem wierzący, nie święty - wzruszył ramionami śmiejąc się.
- I tak lepiej niż ja, bo ja ani święta, ani wierząca… - odparła Shillen. - Nudziły mnie wszelkie kapłańskie obrządki… wolałam ćwiczyć strzelanie z łuku i tak kapłanka byłaby ze mnie marna. - dodała wspominając swój dom.
- Zawsze myślałem, że być kapłanem to zaszczyt. W Viridistanie kapłan to szanowany obywatel. Ma pieniądze, władzę, niewolników - Hassan spojrzał na Shillen, zastanawiając się, jakież to powody mogły wygonić elfkę z ojczyzny, kiedy miała przed sobą świetlaną przyszłość. A może nie świetlaną?
- W moim przypadku miał być to obowiązek. Kobiety z mojej rodziny dowodziły enklawą od pokoleń, do czasu mojej matki, która zmarła wydając mnie na świat. - westchnęła. - Ojciec i ciotka, siostra matki próbowali wbić we mnie te wszystkie kapłańskie dyrdymały, ale ja się do tego nie nadaję. Kiedy moja kuzynka i inne młode drowki szkoliły się w sztuce kapłaństwa, ja wymykałam się kiedy tylko mogłam. Nawet nie wiesz ile razy za to mi się dostało od ojca… - zaśmiała się. - Do dzisiaj mam ślady po niektórych ojcowskich reprymendach… W końcu gdy okazało się, że jednak jestem niereformowalna i nie odpuszczę, on postanowił odpuścić. - uśmiechnęła się. - U drowów nie zdarza się to często, ale po prostu to zaakceptował… to jaka jestem… szkoda, że niedługo po tym zginął, ale już ci mówiłam, to że możemy żyć po kilkaset lat, nie znaczy, że tyle dożywamy… - Urwała opowieść, widocznie makrotniejąc.
- Wiem co to znaczy brać baty. Jestem mamelukiem. Od małego nim byłem i za pomocą bata wbijano w nas dyscyplinę. Jeśli nie bili nas oficerowie, dostawaliśmy od własnych kamratów. Raz nawet wziąłem sto plag, tylko za to, że zaniosłem wodę jednemu z jeńców, który miał po prostu pokazowo zdechnąć. - Hassan uśmiechał się smutno.
- Wiesz, w Podmroku przez wgląd na urodzenie to i tak miałam się dobrze… Większość blizn, które posiadam zyskałam już na powierzchni - powiedziała drowka chwytając się jedną ręką za ramię. - Rozumiem, że nasz pracodawca nigdy nie chwalił się, skąd wynalazł drowa wśród swoich najemników? - spytała uśmiechając się ponuro. - Ale widzę, że też nie masz wesołej przeszłości…
- Wiesz, pacyfikowaliśmy kiedyś Ziemie Słoniowe, to była jakaś baronia, która nie chciała się podporządkować. Jedno sioło paliliśmy chyba ze trzy razy. I kiedy zapytałem się oficera, po jasną cholerę palimy wciąż tę samą wieś on tylko się uśmiechnął i powiedział, że bliznę trzeba podsypywać popiołem, inaczej zniknie - Hassan opowiedział elfce jedną ze swoich wojennych opowieści - a większość moich blizn jest już całkiem blada, i widać je jedynie z bardzo bliska. I tak sobie myślę, że u ciebie, jak tak długo żyjesz, to one mogą całkiem zniknąć. Nie sądzisz?
- Niektóre… możliwe, że tak. Część jest po tak głębokich ranach, że pewnie zostaną do końca - wyznała. - Po prostu trzeba nauczyć się z nimi żyć. Szczególnie, kiedy żyje się tak długo.
- Mądra, ładna i zgrabna. Cholera, chyba będę zazdrosny o Allayna. Chyba jesteś w jego typie… ”urody” - zarechotał Hassan.
Pierwsze zdanie wojownika sprawiło, że elfka zdębiała, jednak jego następne słowa ją ocuciły.
- Nie sądzę… - Uśmiechnęła się. - Po za tym, charakter też musi interesować równie jak wygląd. I nie wydaje mi się by nasze charaktery się zgrały… To byłoby słabe połączenie. - Zaśmiała się. - Zresztą on nie kręci czasem z Saxą? - rzuciła pytaniem, mimo iż sama doskonale wiedziała o sekretach łotrzycy.
- Taaa... Mądra, ładna i zgrabna - powiedział Allayn, patrząc równocześnie na drowkę, tak że nie było wiadomo, o kim mówi. - Niewyparzony język... czasami... Więc da się przeżyć. A charakter? W takim związku nie można by się nudzić....
- Związku? - Hassan uśmiechnął się szeroko drapiąc się po brodzie. - Nie wiedziałem, że chodzi o związek, Allayn - odparł spokojnie wojownik - To poważna sprawa jest... związki.
- Są związki, które trwają długo, i takie, co są krótsze. Nie mówię o jednorazowych panienkach - wyjaśnił zaklinacz.
- Dla mnie to zawsze było prostsze - mruknął - albo są, albo ich nie ma - wzruszył ramionami - ale te dzielenie na krótkie czy długie, to chyba okrutne jest, ale pewnie elfy wiedzą więcej.
- Też jakoś zbytnio nigdy nie myślałam o żadnych związkach… - rzuciła Shillen. - Choć może dlatego, że większość facetów unika bliższych kontaktów z kobietami mojej rasy. - Zaśmiała się. - Widać granica pomiędzy Podmrokiem a powierzchnią jest dość cienka, skoro te wszystkie nieprzychylne wieści o nas tu dotarły…
- Jakie wieści? Niewiele wiem o elfach, a już tym bardziej o drowach. A plotek nie słucham, bo powiadają, że gdzieś istnieją kolorowe słonie i to bajki są ludzi po korzeniu lotosa. Przypominasz mi Shillen po prostu elfa, ale o innym kolorze skóry, tak jak hebanowi ludzie z wysp albo z południa Viridistanu. Nawet rodowici mają oliwkową skórę. Czemu faceci was unikają? - zainteresował się wojownik. - Robicie im krzywdę? Jak modliszki czy pająki?
- Nooo… więc… Może bywamy czasem niedelikatne, jeśli chodzi o te sprawy, ale nie zabijamy swoich partnerów, jeśli o tym myślisz… - Shillen odpowiedziała lekko zakłopotana.
- Muszę przyznać - stwierdził Allayn - że wśród różnych wieści na temat obyczajów drowek, te ostatnie nie są zaliczane do wiarygodnych.
- Taka sama bajka, jak te słonie - mruknął Hassan.
- A co masz przeciwko słoniom? - Allayn był zaskoczony zmianą tematu.
- Nic, tyle, że te konkretne nie istnieją. Gadamy wciąż o facetach i drowkach? - Hassan przez chwilę stracił wątek.
- Tak... Tyle tylko, że słonie istnieją. A drowki-modliszki raczej nie... - odparł zaklinacz.
- Zasadniczo, u nas jak u was, każdy ma swoje łóżko i nikt nie lubi, jak ktoś się za bardzo interesuje co się w nim robi
- uśmiechnęła się elfka. - Nigdy nie zaglądałam moim krewniaczkom do łoża. Wy chyba też macie różne upodobania? To nie jest tak, że każdy lubi to samo.
- Wszystko zależy od wzajemnych upodobań i ewentualnego dopasowania - powiedział Allayn. - O gustach się nie dyskutuje, ważne, żeby się ze sobą nie pogryzły. Te gusty, znaczy.
- A ja już myślałam, że słonie. - zaśmiała się elfka.
- A kysz... Słoń ma za duże siekacze - odparł zaklinacz z podobnym uśmiechem.
- Kolorowe słonie... taak - pokręcił z niedowierzaniem głową Hassan. - Trzeba się kiedyś porządnie upić i pogadać o tych... charakterach. - Puścił do drowki oko. - Pogoń cha... znaczy Nightmare, to może na coś dzisiaj się przydamy i coś wypatrzymy, co? Tylko nie stawaj znów dęba!
- Hahaha, no to mówiłam ci już, że wiszę ci piwo. - Zaśmiała się. - No dobra, chyba faktycznie muszę wracać, gdzie moje miejsce, czyli na przód. A że, jedziesz ze mną… Cóż. - uśmiechnęła się, po czym dała koniowi mocny sygnał i popędziła go na przód, przed wóz Saxy.
- Szerokiej drogi - mruknął Allayn, który na Karmazynie nie zamierzał powtarzać manewru Shillen. Ale i tak nieco przyspieszył, chcąc w końcu dogonić wóz.
- O, widzę, że moja chabeta się zluzowała. Gorthak siedzi na wozie? - Hassan spostrzegł swojego konia uwiązanego obok osiołka Lieselotte.
- Może go tyłek bolał od kręgosłupa konia, strasznie wychudzony ten twój koń. - zażartowała elfka. - Chyba mu skąpisz paszy.
- Skąd. Żre więcej niż ja. Taki jest po prostu. I czasem czka jak jakiś baran - cicho zaśmiał się Hassan.
- Hmmm… No to może ich zapytamy o powód zanim pojedziemy na przód? - spytała.
- Hmm...nie. Niech sobie jadą - uśmiechnął się wojownik.
- Jak uważasz, w takim razie powinniśmy się chyba znaleźć z przodu, bo zaczną podważać mój autorytet jako przewodnika - stwierdziła i pogoniła swoją klacz na przód. - Tęskniliście?! - zawołała do towarzyszy na koźle mijając ich.
 
BloodyMarry jest offline