Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2018, 20:26   #14
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Mały kawałek tropikalnego raju. Prawie wysepki w południowo wschodniej Azji. Idealnie. Dla Douglasa ani dżungla, ani upały nie były niczym nowym. Praktycznie większość swojego dorosłego miejsca spędził w takich okolicach. Tylko do cholernych komarów nie zdołał przywyknąć. Zabrał swoje klamoty z barki desantowej, znalazł wygodne miejsce na rozwinięcie brezentu i … przygotowanie broni.

[MEDIA]http://i.wpimg.pl/O/635x365/i.wp.pl/a/f/jpeg/34533/kalasznikow_06.jpeg[/MEDIA]

Kałach. Mało finezyjna, mało precyzyjna i niezbyt zaawansowana technologicznie spluwa. Ale mająca jedną zaletę w takich miejscach. Praktycznie niezawodna i nie do zdarcia, a w rzadkich przypadkach kiedy zawodziła… łatwa do naprawy. No i solidną siłę ognia. Oczywiście nie była to superbroń godna komandosów i innych jednostek specjalnych, ale na dzikie zwierzęta próbujące uszczknąć sobie przekąski na dwóch nogach… z pewnością powinna wystarczyć.
Douglas sprawdził odbezpieczył karabin, sprawdził czy pistolet łatwo wychodzi mu z olstra i ruszył się rozejrzeć. Piasek nie wydawał się groźny, dla ekipy. Wibracje wywołane przez przybijającą barkę powinny odstraszyć węże, natomiast… co się kryło w dżungli?
Doug ruszył w jej kierunku bacznie przyglądając się ścianie zieleni i próbując wypatrzyć wszystko, co mogło być większe od jamnika i zaopatrzone garnitur zębów i pazurów.

W końcu nadszedł ten długo wyczekiwany moment, gdy część ekipy ruszyła w głąb dżungli na rozpoznanie. Harry nie zamierzał przepuścić takiej okazji. Cały czas towarzyszyła mu kamera. Łudził się, że zakłócenia w końcu znikną, choć na razie nic na to nie wskazywało. Podróżnik był przyzwyczajony do długich i wycieńczających marszów w trudnym terenie. Starał się być wszędzie gdzie działo się coś ciekawego. Ktoś zauważył nieznany okaz motyla? Harry już tam był gotowy upamiętnić moment odkrycia nowego gatunku. Czasem kamera zatrzymywała się na tyłkach seksownej pani doktor i jej azjatyckiej koleżanki. Kto by się powstrzymał, widząc takie ciała w tak obcisłych strojach? Kiedy w końcu major zarządził postój Frost zaczął chodzić z kamerą między towarzyszami.
Spojrzał w kierunku napakowanego blondyna, na którego wołali „Bloody”. Skierował w niego obiektyw i zapytał.
- Cześć, jestem Harry. Rano nie zdążyliśmy się poznać. – Spojrzał na karabin – To kałasznikow? Zajebisty. Mogę potrzymać?
Jasnowłosy wielkolud spojrzał na Harry’ego jak na wariata. Przez chwilę milczał zastawiając się zapewne czy lepiej go wyśmiać, czy zgnoić jak świeżego rekruta. Ostatecznie wzruszył ramionami, przestawił bezpiecznik w broni i tak zabezpieczoną broń rzucił w jego ręce.
- Tylko się nie postrzel- dodał krótko.

Cała ta sytuacja wywołała odrobinkę złośliwy rechot “T”. Najemniczka pokręciła głową na widok przekazywania przez Douglasa karabinu cywilowi.
- Dajesz mu potrzymać? Daj mu potrzymać co innego... - Powiedziała, co wywołało parsknięcia wśród kilku innych, najbliższych najemników.
- Jak tak ci zależy, wyjmij swojego i daj mu potrzymać- odgryzł się krótko Doulgas obojętnym tonem.- Widać dawno nikt tego ci nie robił.
- Nie udźwignąłby - Zaśmiała się “T”, po czym zrobiła nieco skrzywioną minę - Och, co za brutal, tak ordynarnie i prosto z mostu o takich rzeczach, uważaj bo się jeszcze panie doktorki oburzą - Dodała parodiując głosik cnotki.

- Stulcie jadaczki, to nie piknik - Dało się gdzieś z przodu usłyszeć głos Majora.

Harry odłożył kamerę, zważył broń w rękach, wycelował w najbliższe drzewo.
- Wypasiona. Kałasz to moja ulubiona spluwa w Playerunknown’s Battleground – uśmiechnął się i oddał broń z powrotem blondynowi. Popatrzył na najemników, których najwyraźniej rozbawiła nietypowa prośba Frosta.
- A ten wasz dowódca zawsze taki spięty? Zachowuje się jakbyśmy byli na jakiejś wojnie.
- Nic dziwnego - powiedział Peter, który w tym momencie podszedł do rozmawiającej grupki. Podobnie jak i inni wojacy uzbrojony był po zęby. - Im mniej będzie strat wśród cywilów, tym więcej forsy wpłynie na jego konto - oznajmił z poważną miną. - A w to wliczają się też złamane ręce i nogi - dodał.

Douglas skwitował to jedynie wzruszeniem ramion. Jemu nie płacili bonusów za utrzymanie przy życiu kogokolwiek, tylko za wykonywanie rozkazów.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline