Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2018, 12:29   #104
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Kenji pożegnał się i szybko opuścił szatnię. Miał jeszcze dziś pracę przy przeprowadzce pewnego bogatego chińczyka mieszkającego w centrum miasta.
Wpadł jeszcze do domu, z zadowoleniem odnotowując, że oboje rodzice mieli wolny czas i korzystali z niego. Masaaki Urashima siedział nad krzyżówką w swoim ulubionym fotelu, a matka Kenjiego starannie układała suszone kwiaty w elegancką kompozycję.
Kenji miał co prawda pracę za niespełna godzinę, ale nie mógł tak po prostu wyjść z domu, nie gdy rodzina zebrała się razem. Przebierając się w służbowe ciuchy rzucił parę życzliwych uwag i doczekał się odpowiedzi. Od matki, życzliwość za życzliwość, od ojca, kilka przyjaznych pomruków. Co jak co, ale Urashima młodszy zawsze nieco się wzruszał gdy rodzina zbierała sie razem. Może dlatego, że z racji swych obowiązków Urashimowie zbierali się tak rzadko.
Przebrawszy się pocałował matkę w policzek, odpowiedział na przyjazne skinienie ojca i już go nie było.
W drodze, na swym ulubionym rowerze, kilka chwil po opuszczeniu domu, minął samotnego mężczyznę, Japończyka, zmierzającego w kierunku okolic domu Urashima.


Nie wiedzieć czemu, Kenji zwrócił na niego uwagę. Może dlatego, że hara, skupiona siła mężczyzny, zwróciłoby uwagę każdego. Mężczyzna, reagując na spojrzenie chłopaka, skinął uprzejmie głową.
Chwilę później Kenji już zapominał o tym spotkaniu. Miał tego wieczoru pracę do wykonania, która przynieść miała niewielki, ale uczciwy zarobek.

*****

Restauracja rodziców Hiroshiego, nazywana tak trochę na wyrost. Po prostu niewielki lokal, przytulny i swojski. Na ścianach pejzaże, wyłożony tapetą w szaroniebieskie wzory, z rozstawionymi w regularnych odstępach stolikami i krzesłami. Nie było tu kuchni, ojciec Hiroshiego przygotowywał posiłki na oczach klientów.
Grupa dość hałaśliwie wparowała do lokalu, po wymienieniu hasła i odzewu - "Ile wygraliście? Zero zero!" Kilku innych klientów dało się przekonać do zmiany miejsc i tak oto zasiedliście razem.
W powietrzu zapach ryby i dodatków, w uszach ściszony j-pop. Sasaki starszy wniósł potężna tacę.
Tylko Masaru, Nitta i, o dziwo, Hiroshi, okazali sie nieciekawi posiłku. No, ale ten ostatni miał to na co dzień.
Przy posiłku nastrój wyraźnie się poprawił. Murphy, gestykulując pałeczkami, dowodził, że ajrisze znają się na czterech rzeczach. I są to alkohole, muzyka, sushi i piłka nożna.
Gdzieś w trakcie dołączył do drużyny syn właściciela lokalu. Nieco przygaszony.
Johnatan jadł spokojnie. Nagle odezwała się jego komórka.
Odebrał. Rozmawiał przez chwilę.
- Muszę iść - rzucił - Mały dzwoni. Mówi, że to ważne.
Pożegnany przyjaznym gwarem Garrett wyszedł w marcowy wieczór dopinając kurtkę.
Dom Małego był niedaleko.

*****

Kenji wracał do domu zabijając zmarznięte dłonie i delektując się myślą o ciepłej kolacji i w ogóle relaksie.
Już zbliżając się do domu wyczuł, że coś jest nie tak.
Opanowany tym przeczuciem otworzył z rozmachem drzwi.
W głębi domu słychać było przygaszony głos matki Kenjiego i poważny głos mężczyzny. Kenji znał ten głos. To doktor Ikita z miejscowego szpitala, który opiekował się nim gdy Kenji, w czasach dziecięcych, zachorował na szkarlatynę. Zaprzyjaźnił się z rodziną i odtąd gdy tylko coś było nie tak ze zdrowiem, wzywano doktora Ikitę.
Urashima młodszy wparował do pokoju.
Zastał osobliwą scenę.
Matka obok małżeńskiego łózka, doktor, przyjazny młody mężczyzna ze starannie strzyżoną bródką, w prostej bluzie i spodniach, obok.
I Urashima starszy na łóżku. Jego twarz pokryta obrażeniami, nieprzytomny.
- Kenji! - kobieta spojrzała dziko - Kami, jak dobrze, że jesteś! Nie wyobrażasz sobie co tu się stało...
Chłopak, czując, że włos jeży mu się na głowie, wysłuchał jej opowieści o najściu i pobiciu w wykonaniu obcego mężczyzny. W międzyczasie doktor Ikita zakończył pracę, poklepał uspokajająco matkę Kenjiego po ramieniu, zaoferował dalszą pomoc, zostawił kilka porad i wybył.
Eri Urashima siadła na łóżku obok męża.
- Lekarz mówi, że nic poważnego mu się nie stało i szybko wróci do siebie, ale popatrz tylko - chlipnęła - Nie wyobrażasz sobie co tu się stało...
Kenji słuchał.
-...i przyszedł taki, morda nie do przyjęcia! Zresztą na początku grzeczny był. Zadzwonił, przywitał się i... - kobieta zawahała się - Kenji, musisz o czymś wiedzieć. Nie mówiliśmy ci o tym, ale ojciec narobił długów. Wydał kupę pieniędzy na hazard i zadłużył się u sarakina. A ci wszyscy lichwiarze są tacy sami, yakuza jeden z drugim! No i ten typ przyszedł tu przypomnieć o spłacie. Zresztą jak mówię grzeczny był. Dopiero jak ojciec..wiesz jaki on jest...zaczął gardłować, że ten typ nie będzie tak do niego w jego domu...i ruszył na tego oprycha, żeby go wyrzucić. No i dostało mu się...
Kenji, niespecjalnie wiedząc co tu zrobić, słuchał. Ale pod czupryną prawdziwa gonitwa myśli.
- Ale nie martw sie, Kenji. Damy radę. Ja pracuję, ojciec pracuje, a i ty przynosisz grosz do domu. Jakoś damy sobie radę...
Opuściła głowę chowając niewypowiedziane słowa za zasłoną włosów. Chyba nie będzie to takie proste. Kenji czuł to. To musiała być spora suma.
- Och, Maasaki, Maasaki, ty głupcze...!

*****

Tymczasem w lokalu "U Hiroshiego"
Zadzwoniła komórka Bjoerenga. Dzwonił, niespodzianka, Tomek Slavicky.
- Cześć, Bjoern! Właśnie czytałem w necie o waszym meczu! Trudna sprawa, naprawdę trudna. Ale jakoś pójdzie...

*****

Tymczasem u Johnatana.
Bramkarz Furano stał przed domkiem Nitty, na przedmieściach. Był tu już raz, parę miesięcy temu, na urodzinach Małego. I zapamiętał dobrze ładny budyneczek w tradycyjnym stylu zbudowany z papieru, drewna, a po części również z kamienia.
Na tyłach był, Garrett wiedział to, niewielki ogród w stylu zen.
Chłopak zbliżył się do drzwi. Zastukał w ościeżnicę.
Otworzyła babcia Małego. Sympatyczna starsza pani w tradycyjnym kimonie. Uśmiech na jej sympatycznej pomarszczonej twarzy zgasł. Babcia Kazuyoshiego, jak Garrett wiedział, źle się czuła w towarzystwie gaijinów.
Przywołując na pomoc całe swe dobre wychowanie Amerykanin uśmiechnął się i ukłonił. Kobieta odpowiedziała uprzejmym uśmiechem i ukłonem. Nieco się odprężyła.
Powiedziała coś skrzypiącym głosem po japońsku. Johnatan zrozumiał tylko "Kazu-kun". Skłonił się raz jeszcze i kobieta przepuściła go.
Gość skierował się do tej części domu, w której znajdował się pokój kolegi.
Rozległ się szelest rozsuwanej shoji. Jeszcze krok i obaj młodzieńcy wpadli na siebie.
- Garrett sempai! Dobrze, że jesteś! Przyszedłeś sam? Dobrze, dobrze! Chodź, musisz kogoś poznać!
Weszli do pokoju Małego, wypucowanego chyba szczoteczką do zębów. Czyściutko, schludnie, jedynym symbolem nowoczesności był komputer stacjonarny na niskim stoliku. Siedzący przed nim obcy chłopiec wstał na nogi. Na monitorze mignęły jeszcze wizerunki płonącego Mostu Tęczowego.
Johnatan nie znał chłopaka, ale nie mógł mieć chyba więcej niż dziesięć lat. Drobniejszy i szczuplejszy nawet od Małego, a o to było trudno. Koszulka i spodnie od dresu wisiały na nim jak na kiju.


Ach, gdybyż tu był Hajimje! Od razu by go rozpoznał!
- To jest - Nitta wziął na siebie obowiązki gospodarza - Patrick Snowden, Amerykanin - Nitta podkreślił ostatnie słowo - Patryku, to jest Johnatan Garrett, mój sempai ze szkoły i drużyny. Mówiłem ci o nim - chłopiec skinął głową.
- Patryk, szóstego marca wydostał się z ośrodka , w którym go przetrzymywano wbrew jego woli i uciekł do miasta. Bo on ma zdolności parapsychiczne! - to ostatnie zdanie Mały wyrzucił jak pocisk - I jest obywatelem amerykańskim. Sporo rozmawialiśmy i powiedziałem mu o tobie, sempai. No i on chciałby się zwrócić o pomoc do ciebie i twego ojca. Bo twój ojciec jest konsulem amerykańskim, prawda? A nie mogliśmy sami z tym pójść bo Patryka szukają po całym mieście i okolicach - Kazu urwał na chwilę – Powiedz, sempai - możesz mu pomóc? Proszę, sempai! - Mały ukłonił się głęboko.

*****

Krótko po wyjściu Johnatana zadzwoniła kolejna komórka. Tym razem u Hajime. OD kogoś komu w zasadzie nie był już potrzebny i kogo nie spodziewał się już spotkać.
Dzwoniła Makiko.
- Hajime! Cześć! Tu twoja dziewczyna z Tokio! - dawno nie słyszałeś jej tak roześmianej - Wiem, że graliście dzisiaj. Ale chyba możemy pogadać, co?
 

Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 07-10-2018 o 13:10.
Jaśmin jest offline