Akcja z dziurą - Robi się! - Tifa puściła za trzymane ciało Cienia i przekoziołkowała po ziemi. Rzuciła się biegiem do martwego w cennej zbroi i zaczęła z obrzydzeniem ją odpinać.
Raileyn dobiegł do foki i zamachnął się młotem uderzając w bok i płetwę. Młot prawie wypadł mu z rąk, gdy nawiązał kontakt z ciałem stworzenia. Skóra była bardzo twarda, śliska i elastyczna. Zadał 1 punkt obrażeń, nie czyniąc praktycznie żadnych szkód w miejscu uderzania.
Foka w odpowiedzi wygięła się łuk i trzymanym w zębach ciałem przywaliła w mężczyznę. Tarcza i pancerz przyjęły na siebie uderzenie, tarcza rozbłysła przebudzając w sobie nową magię, ale same uderzenie było tak potwornie silne , że wyrzuciło mężczyznę z wody zadając 6 punktów obrażeń (zostaje 1 PŻ), rozszarpując mu lewą rękę. Krwawiąc obficie z ręki usłyszał kolejne skowyty dwóch innych fok, które wynurzyły się z wody i zaczęły wyszarpywać sobie nawzajem ciało Cienia. Łapały za kończyny wyszarpując je ze stawów i pochłaniały z dzikim apetytem.
-
Zyjesz? Możesz się ruszyć?! - Tifa wrzeszczała z nad głowy mężczyzny. Trzymała pod pachą katanę i wlokła zbroje.
-
Dawaj do liny, nim zwęszą krew z twoje rany! - Obwiązali się szybko oboje sznurem. -
Wyciągnijcie nas! Sami nie damy rady! Raileyn jest ciężko ranny, a zbroja dużo waży!
Laerune szybko chwyciła za linę i kazała Jinfu ruszyć przed siebie.
-
Zamiast głupio pytać ruszcie linę! - Drowka sapnęła do mężczyzny przy niej. Axim chwycił za linę i napiął muskuły do granic możliwości, Laerune dała z siebie większość sił, a Grzmot z potężną siłą niczym drugi koń wraz z Jinfu zdołali wywindować w górę owiniętych liną towarzyszy. Raileyn wynurzając się z dziury słyszał plusk wody i walkę o szczątki towarzysza, zwierzęta rwały jego ciało, a chrzęst łamanych kości wypełniał jaskinie. Pierwszym widokiem jaki zobaczył na powierzchni była parszywie przeorana morda Bartholomeusa, z tymi jego nieludzkimi oczkami. Osłaniał ich z góry, z procą w ręku. Miły gest, ale Raielyn przekonał się już na własnej skórze, że na bydlaki w dole trzeba czegoś znacznie potężniejszego. Alchemik szybko odłożył procę i wyciągnął ręce do mężczyzny i kobiety wyciągając ich głębiej na ląd. Jego przeorana morda, była w tej chwili najpiękniejsza rzeczą na świecie. Zaraz później zjawiła się Nedia z opatrunkami i maściami tamując krwotoki z poszarpanej ręki.
Po kilku chwilach odpoczynku rzemieślnik wraz z Sidhe zidentyfikowali łupy i zaklęcia odblokowane w jego tarczy:
1. Wodny Smok (I) - dwuręczna katana - obrażenia +6, +1 przerzuty ataku,
- Oddech Wodnego Smoka - 1 raz dziennie pozwala kontrolować wodę wokół postaci.
- Siła Mistrza Dai Niht - pasywna umiejętność - jeśli w teście na Siłę wypadnie 1 to zmienia wynik na 10, trzymana broń nie wypadnie z ręki.
2. Świetlista Łuska (I) ciężka zbroja łuskowa- obrona [3], jeśli noszona przez postać z zaklęciami kapłańskimi promienieje aurą światła.
Gobliny tymczasem wydawały się onieśmielone pierwszym kontaktem z Walkirią.
- Mówiłam wam głupcy, że ona istnieje. Pokłońcie się! - Przed szereg wysunęłą się albinoska. -
Bądź pochwalona Pani! Jesteśmy na rozkazy! - Dumnie nosząca się goblinka skłoniła się dworsko. -
Jestem Erda, wyrocznia. Wszechstwórca pokazał mi twe nadejście, kazał mówić o Tobie plemieniu. Będziemy wierni i przydatni! Kilka minut później
Drużyna wraz z nowymi sojusznikami ruszyła w kierunku, z którego przybyły psy. Dotarli do psiarni z dwudziestoma pustymi klatkami. Po innych psach nie było śladu, brak też było wartowników. Miejsce było opuszczone w pośpiechu, ognisko nie zdążyło jeszcze wygasnąć.
Jednak Walkiria wciąż coś wyczuwała z tego miejsca, gdzieś przed nią unosiła się zła aura. Wiedziona mocami ruszyła za klatki, w kierunku prowizorycznych szałasów. Tam natrafiła na miejsce, które można było określić rzeźnią. Zakrwawione i rozczłonkowane stosy ciał leżały na sobie, niektóre przegniłe, inne obgryzione przez psy, jeszcze inne stosunkowo świeże. Leżały tam elfy, ludzie i gobliny, wyglądało na to, że rzeźnicy członkowali każdego kogo złapali. Jednak coś dorwało także w końcu i ich, kilka goblińskich ciał w zakrwawionych fartuchach leżało bez oznak życia.
Sybill wyczuwała nad nimi rosnącą negatywną energię, jej oczy wybuchły żarem płomieni, jakby ktoś dorzucił mocniej do pieca. W końcu zauważyła wiszącą w powietrzu sylwetkę elfa. Długie białe włosy rozmywały się i zanikały, oczy były wypełnione czarną, cieknącą mazią. Postać miała na sobie brązowy lekki pancerz. Zjawa dostrzegła dziewczynę i niemo zakrzyknęła unosząc rękę.
Nagle wszyscy zobaczyli jak w powietrze unoszą się noże, miecze, sztylety i tasaki. Widoczna tylko dla Sybill postać zamachnęła się ręką wysyłając grad ostrzy w jej kierunku. Walkiria szybko zareagowała zasłanijąc się tarczą i parując ostrza mieczem. Kilka ostrzy uderzyło w pancerz nie czyniąc jej krzywdy.
Esmond tymczasem zauważył coś ciekawego wśród stosu ciał. Na jednej z poćwiartowanych rąk widniał niebieski naramiennik. Miał na sobie drobne symbole gwiazd oznaczające, że są to naramienniki dla klas czarujących.