Obawy wojowniczki okazały się bezzasadne, zarówno w kwestii obudzenia abominacji, jak i ewentualnych problemów mogących z tego wyniknąć. Nadnaturalne zdolności Kokoro oraz Brana wystarczyły, aby uśmiercić ich wroga, który nie był nawet świadom tego, co się stało.
— Szybko poszło… — zaklinacz był co najmniej zaskoczony. Spodziewał się znacznie dłuższego starcia.
— Mówiłem. Egzekucja. — Kokoro tylko wzruszył ramionami. — Poszukajmy śladów Alexieja.
— Co?!… — wojowniczka była trochę w szoku na to co się stało. Zastanowiła się, czy to był jakiś stary sowoniedźwiedź skoro czaromiotom udało się to ubić za pierwszym ciosem. Lauga poczuła się… zbędna.
— To co mówiłem. Może liczyłaś na jakąś wielką batalię, ale atakowaliśmy przewagą liczebną śpiącego wroga. Nie dało się mieć większej przewagi. Powinnaś to wiedzieć. — Kokoro udał się w głąb jaskini żeby przyjrzeć się pozostałościom potwora.
Tym razem panujące w środku ciemności przerosły nawet wytrawną towarzyszkę Kokoro, sprawiając, że nie znalazł w norze żadnych śladów związanych z poszukiwanym zaklinaczem. To co jednak chłopiec mógł ujrzeć oczami sowy, kiedy ta podleciała bliżej, to fakt że biała plama pod brzuchem bestiii nie była futrem czy piórami, a pilnowanymi przez nią jajami.
— Powiem panowie, że w tej “potyczce” poczułam się przez was wręcz bezużyteczna — zaśmiała się elfka patrząc na martwego stwora.
— Lepsze to, niż żeby któraś z was oberwała — stwierdził Bran.
— Tak pewnie masz rację… — odezwała się cicho wojowniczka nadal niedowierzająca temu, z jaką łatwością Kokoro i Bran zdołali zabić śpiącego potwora, nie wiedząc co teraz robić schowała miecz. I wyszła na zewnątrz.
— No cóż… Dobrze, że nikomu nic się nie stało — odpowiedziała drowka. — Chociaż trochę szkoda, że poszło aż tak łatwo… I gdzie tu miejsce na jakąś adrenalinę? — spytała z lekkim rozczarowaniem.
— Może miś ma gdzieś siostrzyczkę… — wyraził przypuszczenie Bran. — Idziemy obejrzeć nasze trofeum? I może znajdziemy jakieś ślady po Alexieju… — dodał, pełen wątpliwości.
Kokoro zaś bez słowa wyjął nóż i zaczął dzielić mięso stwora by przygotować je do jedzenia. powoli wykrawał płaty, zdejmował skóry i przygotowywał część do zabrania do karczmy żeby przyrządzić je tam.
W tym samym czasie Bran rozejrzał się po niewielkiej siedzibie sowomisia w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów Alexieja. Nic jednak nie wskazywało na to, by w ostatnich czasach jakikolwiek inteligentny dwunóg padł ofiarą zamieszkującego jaskinię drapieżnika.
— Rozejrzymy się jeszcze po okolicy? — zwrócił się do Arletty i Laugi. — Kokoro jeszcze straci nieco czasu na tę rzeźnicką robotę.
— Chętnie się przejdę, jakoś nie mam ochoty babrać się w bebechach tego sowomiśka. — Uśmiechnęła się i spojrzała na Laugę. — Idziesz?
— Sprawdzę drugą stronę ogarniemy więcej terenu — powiedziała wojowniczka i ruszyła na prawo od drogi która przyszli.
— Na pewno chcesz iść sama? — spytała z troską Arletta.
— Chyba nie powinniśmy się rozdzielać — poparł ją Bran.
— Tak, pewnie macie racje — Lauga ruszyła za zaklinaczem i złodziejką.
— Proponowałbym obejść szerokim łukiem tę niby-górkę — zaproponował półelf.