Wszystkie jakoś dziwnie popatrzyły na ciebie. Dość wymownie.
- To skoro już postanowione kto idzie... - wzruszyła ramionami Elena i wepchnęła ci w ręce medalion. Starałaś się jak mogłaś, ale jeśli idzie o przepychanki, z nią się nigdy nie wygrywa. - To ja idę się gdzieś jeszcze napić, co wy na to?
Rzuciła już wesoło w kierunku pozostałych, nie zwracając uwagi na twoją wściekłą minę.
- Brzmi nieźle. - powiedziała Gunrud i ruszyła swoim dziwnym krokiem (skrzyżowaniem chodu wieszaka na płaszcze z dostojnym poruszaniem się Sidhe) w dół uliczką. Elena dotrzymywała jej kroku (co dziwne, każdy miał z tym problem) i mówiła coś szybko, gestykulując po swojemu (zwykle, gdy zostawały we dwie porozumiewały się w tym oschło-twardym Eiseńskim). Simone stała tuż obok ciebie i opierała ręce na biodrach. - Dobra, pomogę ci. - powiedziała, jakby od niechcenia, poprawiając długie kręcone włosy. - Chociaż to przez ciebie cała ta burda i tyle.
Wzruszyła ramionami i szybko skierowała się w przeciwnym kierunku niż pozostałe załogantki Mandragory. - Bo jak usłyszałam to zdanie o zamku to mnie aż skręciło w środku. Wieki średnie już dawno minęły. Teraz buduje się pałace... - rozmarzyła się Vodaccianka i zaczęła poruszać rękoma zakreślając esy floresy w powietrzu. Według niej odmalowywała przed tobą wnętrza owych "pałaców". Byłaś do tego przyzwyczajona. W końcu Simone od tygodnia tylko o tym mówi. Zaczynałaś żałować, że jednym uchem wpuszczałaś, a drugim wypuszczałaś. Poza tym podejrzewasz, że idzie z Tobą, żeby pooglądać sobie jeszcze raz bogatszą dzielnicę. Arystokratki tak niestety mają. Mogą opuścić zbytkowne życie, ale co jakiś czas muszą jednak dostać jakąś jego namiastkę.
__________________ "Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein |