Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2018, 16:11   #60
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
- Jest zejście. Obejdźcie knajpę i wejdźcie w tylną uliczkę.
Usłyszał w comlinku Marka, gdy popijał swego drinka w towarzystwie sztywnego Dashade, co rusz lustrującego otoczenie. Hokk również usłyszał wiadomość, na całe szczęście nikogo nie było przy barze, by to podsłuchać.
- Wychodzimy - rzucił cicho szmugler, nie zmieniając wyrazu twarzy. - Starajcie się nie wyglądać, jakbyśmy się stąd wykradali.

Najpierw Marka wyszedł wraz z Dashade. Dowutin jeszcze chwilę zabawiał gawiedź, po czym również się ewakuował. Nie czekając na Hokka, ruszył szukać owej tylnej uliczki. Dashade poszedł jego śladem.

Hokk rozparty na łokciach o kontuar, spoglądał mętnym wzrokiem po sali. Sączył corelliańską whiskey, ukrywając nieco obrzydzenie. Nie miał w zwyczaju pić alkoholu. Próbował kilka razy w życiu, ale nie przekonał się co do jego zalet. Obserwował od niechcenia, jak jego kompani opuszczali salę. Odczekał jeszcze chwilę, po tym jak wyszli. Szklanka była pusta. Obejrzał szkło lekko chwiejnym ruchem, po czym odwrócił się do baru, odstawił pękaty kielich i rzucił: “Dobra… starczy na dziś, kierowniku.” Machnął “od czapy”, wsadził ręce w kieszenie i lekko pochylony ruszył do wyjścia, zerkając dyskretnie na boki, czy ktoś nie zainteresował się całą sytuacją. Ruszył na tyły lokalu, gdzie stała reszta.

- Dobrze, teraz musimy znaleźć to zejście - rzucił Marka i zaczął się rozglądać dookoła.

Po chwili otwarły się jedne z wielu drzwi na zapleczu. Ukazała się w nich Barah z… Rodianinem, którego prowadziła na puchowym boa.
- Długo wam zeszło, prawie zdążyłam dostać tu pracę - rzuciła, gestem zapraszając ich do środka.

Marka spojrzał podejrzliwie na Rodianina na dziwnej uprzęży.
- Kto to? - zapytał Barah.

-Mój nowy… przyjaciel. - Zeltronka mrugnęła znacząco. - Spotkałam go na korytarzu i mnie oprowadził. Miał dziś ciężki dzień, prawda? - To powiedziawszy, spojrzała na Rodianina z uśmiechem.

Wszystko trwało zdecydowanie zbyt długo i było zbyt nudno. Na szczęście znalazło się trochę fanów, z którymi ten czas mógł zlecieć, ale mimo to Dowutin wolał już załatwić całą sprawę. To, że zeltronka obwinęła sobie rodianina jakoś go nie wzruszył. Zbędny balast.
- To jak cię oprowadził, to wiesz, gdzie mamy iść, nie?

- Zgadza się, przecież dlatego was wezwałam. - Barah skinęła głową, poprawiając nieco boa na ramionach Rodianina. - Chodźcie, pokażę wam. W środku na razie nikogo nie ma, w każdym razie na tym poziomie.

Popchnęła lekko “swojego” Rodianina i zaprowadziła wszystkich do szatni, by pokazać im zejście. Klapa okazała się zamknięta, ale karta dostępu, którą sobie przywłaszczyła, sprawiła, że przejście na dół stanęło otworem.

W dół prowadziła pionowa drabina. Parę metrów pod zebranymi znajdowało się kolejne, słabo oświetlone pomieszczenie. Gdy się wszyscy przysłuchali, usłyszeli ciche, stłumione trzaskanie gdzieś w głębi podziemi oraz jakiś szum, jakby z wentylatorów lub oddalonego kompresora.

Barah odsunęła się nieco od otworu i przeniosła wzrok na Rodianina:
- No dobra, wystarczy tego dobrego… Powiedz nam, co konkretnie jest na dole. - Po krótkiej pauzie wróciła do właściwego sobie uśmiechu i dodała: - Proszę.

Wystraszony Rodianin przenosił wzrok pomiędzy Dowutinem, Dashade a Barą.
- Ummm… no… Yy, to nasza ukryta pracownia, okej? Produkujemy tam narkotyki dla klientów. Nie musicie tam schodzić. - Próbował zabrzmieć przekonująco.

- Taaa, jasne - rzucił z wyraźnym brakiem przekonania. - Chodźcie, nie ma się co guzdrać. - Następnie zjechał na dół po drabinie.
Gerdarr nie bez hałasowania spadł na dół. Wszystko jednak prawdopodobnie zagłuszyły odgłosy pracującego kompresora stojącego w rogu pomieszczenia. Reszta przestrzeni była dosyć pusta. Pomieszczenie było kwadratowe, o ścianie 8-10 metrów. O ile podłoga była zadbana, to pod sufitem wisiała istna plątanima rur, kabli i innych przewodów, prowadzących na różne strony. W narożnikach znajdowało się kilkanaście różnych szybów wentylacyjnych i serwisowych, za małych, by ktokolwiek mógł się tam zmieścić. Naprzeciwko drabiny znajdowały się duże drzwi, po bokach dwie pary mniejszych.

Dowutin rozejrzał się po pomieszczeniu i wyciągnął broń. Zadarł głowę do góry, co wymagało od niego odchylenia się do tyłu, i spojrzał w górę drabiny.
- Idziecie? - zapytał, po czym podszedł do drzwi, znikając pozostałym z oczu.

- To teraz ty. - Zeltronka zwróciła się do Rodianina, lecz zanim poluzowała jego “więzy” na tyle, by mógł zejść na dół, dodała, ostrzegawczo celując w niego palcem: - Mam nadzieję, że nie spróbujesz uciekać, bo skończy się to dla ciebie czymś o wiele gorszym niż różowe piórka.

Skierowała go do drabiny, a potem sama zeszła do podziemia. Za nią podążył Marka.
- Gdzie teraz? - zapytał szmugler, wskazując na kolejne drzwi wyjętym blasterem. - Co jest za tymi drzwiami? - Obrócił się do Rodianina.

- Na wprost do głównej hali produkcyjnej… Po lewej są jakieś chyba noo… skrytki i szafy. Po prawej nie wiem… Tylko na hali kręci się sporo osób, zwrócicie na siebie uwagę…

Hokk trzymał się na tyle wycieczki. Dzierżył w pogotowiu force pike, rozglądając się jednocześnie za potencjalnym źródłem kłopotów.
Barah powiodła po korytarzu niechętnym spojrzeniem. Potem z lekko przechyloną głową zerknęła na Markę i rzuciła:
- Może czas skorzystać z tego nadajnika, który dostałeś? Chyba lepiej załatwić co trzeba i się stąd zwinąć, wolałabym nie pukać do wszystkich drzwi.

Szmugler pokiwał głową, wyjął i uruchomił nadajnik. Miał nadzieję, że urządzenie okaże się skuteczne.
Nadajnik wskazywał na prawy róg pomieszczenia przed czwórką, jakieś trzydzieści metrów za ścianą.
 
Fyrskar jest offline