12-09-2018, 11:42 | #51 |
Reputacja: 1 | Barah, Gerdar, Marka, Hokk Zeltronka spokojnie ruszyła w stronę ubikacji, których drzwi znajdowały się nieopatrznie blisko przejścia służbowego. Udając rozkojarzenie weszła do tych drugich. Wewnątrz na korytarzu nikogo nie zauważyła. Ruszyła ostrożnie przed siebie, mijając po drodze kilka par drzwi. Gdy już chciała zerknąć do jednych uchylonych, te nagle się otworzyły. W progu stanął niski Rodianin. Z rozdziawioną gębą spojrzał na Barę, ta równie zaskoczona patrzyła na niego. - Co ty tu... Ty... Ach! Przepraszam! - złapał się za głowę. - Musisz być nową... umm... masażystką Olkhuta. |
12-09-2018, 19:59 | #52 |
Reputacja: 1 | - Czyżby ktoś jeszcze was nie lubił? - zagadnął Rhail, popychając jeńca do wejścia. Jeśli tam była pułapka, niech pierwszy oberwie. - To niemożliwe! - jęknął jeniec. - Torreo nigdy by się nie włamał, a nikt inny w okolicy by nie podołał! Pchnięty do przodu przez Zabraka, ruszył wolno do wrót. Ostrożnie wkroczył do środka i nic się nie wydarzyło. Na końcu korytarza naprzeciwko wejścia leżał trup w takiej samej zbroi, w jakiej paradowali wszyscy wojownicy z bunkra, z którymi walczyli. - Widać ktoś nas uprzedził - rzucił Mandalorianin ściszonym głosem na widok trupa. - Trzymajcie broń w gotowości. Nie wiadomo, co nas czeka dalej. Hastal uniósł broń, po czym podszedł do ciała. Rzucił pobieżnie okiem i szturchnął truchło nogą, by upewnić się, że nie żyje i sprawdzić, co go zabiło. Rozejrzał się dookoła, próbując znaleźć ślady walki i ocenić, ilu może być napastników. Następnie krótkim gestem wskazał towarzyszom, by szli dalej. Rhail spokojnym ruchem przejechał vibrosotrzem po szyi jeńca. Oparł go o ścianę i pozwolił mu się osunąć na ziemię. Odłożył ostrze na podłogę i ruszył za mandalorianinem. Przesunął zdobyczny na szefie karabin z pleców na przód. Był jeszcze zbyt słaby, by używać rękawic, więc musiał się zadowolić półśrodkami. - Musiałeś? - syknęła Lyssa na widok poczynań Rhaila. - Był nam potrzebny… W miejscu gdzie leżał trup korytarz rozdzielał się na dwa prowadzące prostopadle na prawo i lewo. Na górze wisiały stare tabliczki, pamiętające chyba wojny Sithów, gdy bunkier miał jeszcze jakieś znaczenie militarne. W prawo droga prowadzić miała do zbrojowni i centrum dowodzenia, na lewo znajdować się miały kwatery oraz szyb ewakuacyjny. Nad tabliczkami zaś przylepiona do ściany znajdowała się kamera, nienaruszona. - Termin jego przydatności minął dawno - odparł Rhail - nie mamy czasu wyciskać z niego informacji po kropli. Mamy co innego na głowie. Po pierwsze zniszczenie kamery... Kolba karabinu strzaskała urządzenie. - Proponuję sprawdzić centrum dowodzenia we dwóch. Lyssa popilnuje tu, by nikt nas od tyły nie zaszedł. Poprawił nasunięte na czoło gogle w były gotowe do zsunięcia na oczy, jakby zgasło światło. - Niech ci będzie. Ale uważaj na siebie, brutalu, ledwo stoisz na nogach - powiedziała z udawaną troskliwością. - Ktokolwiek tu jest, to już wie, że nadchodzicie. Rhail ruszył w stronę centrum dowodzenia, na końcu korytarza znajdowały się dwie pary drzwi po przeciwnych stronach. Te po lewej były otwarte, w środku od razu rozpoznał wystrój właściwy dla HQ. Dużo komputerów, starych, antycznych wręcz stacji, na podłodze improwizowane okablowanie. Poza tym jednak w środku panował istny bałagan. Ktoś powyrzucał wszystko z szafek, zniszczył dwa sejfiki. Przy wejściu leżały dwa zniszczone datapady. Intruza lub intruzów wszakże nigdzie nie było widać. Na środku znajdował się komputer z monitoringu. Rhail dał znak Hastalowi, by szedł do zbrojowni, a sam ostrożnie wszedł do centrum dowodzenia, by sprawdzić, czy gdzieś nie zaczaił się ktoś. A jeśli monitoring działał, to może dało się zobaczyć, co dzieje się w innych częściach bunkra. W pozostałych częściach bunkra nie było śladu obecności kogokolwiek. Rhail zauważył też opcję wyświetlania historii zapisów z całego tygodnia. - Na kamerach nikogo nie widać - powiedział Rhail do comlinka - ale chyba lepiej sprawdzić. Ja w tym czasie przejrzę nagrania. - Najpierw zabrak zajrzał do nagrań sprzed kilku minut, gdy gospodarze narzucali się przyjezdnym. Potem planował przesuwać się w tył, aż trafi na coś ciekawego. Rhail dostrzegł na nagraniach postać już mu wcześniej znaną. Ów niski zakapturzony jegomość z obstawie dwóch wielkich droidów. Wyszedł z bunkra dosłownie minutę przed ich przybyciem. Wcześniej czegoś szukał w centrum dowodzenia i kwaterach, jednak nie wiadomo, czy mu się to udało. Po tym, jak Rhail sprawdził pierwszy korytarz, Hastal ruszył w drugą stronę, aby sprawdzić, czy tam nikt ani nic ciekawego się nie kryło. Broń trzymał uniesioną, cały czas w gotowości. Hastal nie napotkał nikogo więcej w całym bunkrze. Po drugiej stronie znajdowały się cztery kwatery, każda po dwa łóżka. Przy nich swego rodzaju kuchnio-jadalnia, gdzie załoga musiała spędzać większość czasu. W ostatnim pomieszczeniu zaś była jedynie wielka klapa, za którą kryć się musiał ów szyb ewakuacyjny. Zbrojownia, ku ogromnemu zaskoczeniu, była wręcz przepełniona dziesiątkami różnych blasterów, vibrobroni oraz prostych pancerzy. - Nic tu ciekawego nie ma. - Nadał Hastal przez commlink - Sprawdźmy jeszcze komputery i znikajmy stąd. - Właśnie przeglądam - odpal Rhail - pamiętasz tego kurdupla, co gadał ze strażnikami, jak przyszliśmy? To on tu wpadł z wizytą i dał nogę chwilę przed naszym przyjściem. jak znajdę jakiś działający dysk, zgram, co się da z komputerów i znikamy. Sprawdzisz w tym czasie, co jest za tą klapą w ostatnim pomieszczeniu? |
12-09-2018, 21:04 | #53 |
Reputacja: 1 | Mandalorianin przyjrzał się klapie szybu ewakuacyjnego, co wcześniej uznał za mało interesujące. Samemu będzie trochę ciężko bezpiecznie zajrzeć do środka, ale nie zamierzał tracić czasu na wołanie towarzyszy. Wpierw spróbował odsunąć ją w taki sposób, aby swojej sylwetki nie wystawiać na widok z tunelu, by następnie szybkim ruchem zajrzeć tam z wycelowanym karabinem. Hastal zajrzał w dół i ujrzał na dole kolejne pomieszczenie, jakieś pięć metrów poniżej ziemi. Bunkier ewidentnie nie kończył się w tym miejscu i nie wiadomo było, co kryje się w głębi. - Coś znalazłem - przekazał cicho towarzyszom, po czym wezwał swojego drona z zewnątrz. Nie miał zamiaru wystawiać się osobiście, niech automat sprawdzi najpierw, czy jest bezpiecznie. Dron powoli zleciał pod ziemię. Znalazł się w przestronnym pomieszczeniu wyglądającym na magazyn. Znajdowało się tu jeszcze więcej skrzyń z niewiadomą zawartością. Hastalowi jednak wyglądały one na skrzynie z bronią. Po przeciwnej stronie magazynu znajdowały się wielkie drzwi, niczym w hangarze, aktualnie otwarte, a za nimi coś, co przypominało opuszczoną stację metra. Pomieszczenie przecinał wielki okrągły tunel zdolny pomieścić ruch kilku airspeederów obok siebie. Wyglądał na wybudowany setki lat temu. Konstrukcja była pordzewiała, ściany spleśniałe, na dnie zalegała warstwa szlamu. Mrok skrywał głębię tuneli. - Schodzę na dół - oznajmił reszcie i zszedł po drabinie. Rozejrzał się jeszcze osobiście po pomieszczeniu, próbując ocenić, czy ktoś tu ostatnio mógł być. Najwięcej uwagi skupił jednak na tajemniczych skrzyniach i ich oznakowaniach, po czym spróbował je otworzyć. Drona pozostawił na razie, by obserwował tunel i czy nic się w nim nie pojawia. Oznakowanie skrzyń wskazywało, że ich zawartość została wyprodukowana w Spółce Zbrojeniowej Grakkusa, a w ich wnętrzu znajdowały się blastery. Ilość wystarczająca, by uzbroić cały batalion. Niedawno ktoś tu musiał urzędować. Podłoga na głównych ‘szlakach’ komunikacyjnych była umyta. Na stacji zaś stało coś w rodzaju posterunku ukrytego w opróżnionej skrzyni - krzesło, stoliczek i małe zapasy żywności. Ktoś tu chyba szykował się na spory konflikt, a do tego z użyciem broni ofiary - pomyślał Mandalorianin. Wziął do ręki jeden z blasterów, przymierzył nim, próbując ocenić ich przydatność. Odłożył go potem na miejsce i wyszedł przez drzwi, na coś, co w zamierzchłych czasach mogło służyć jako stacja podziemnej kolei. Mając na uwadze bunkier u góry, wydawało się to być idealną drogą przemytu, bądź dyskretnego przerzutu wojska. Ciekawe, kto spośród samozwańczych przywódców miasta zdawał sobie sprawę z istnienia tych tuneli. Rozejrzał się, podszedł do prowizorycznego posterunku, próbując wypatrzeć jakieś szczegóły, które mogły umknąć na pierwszy rzut oka, a które mogłyby pomóc ocenić siły, które tędy się przemieszczają i jak dawno tu były ostatnio. Zajrzał następnie w tunel, nasłuchując. Nasunął gogle na oczy. Noktowizja i przybliżenie obrazu może pomogłyby dostrzec cokolwiek w głębi tunelu. Niestety Hastal nie dostrzegł niczego ciekawego. Tunele te ciągnęły się tak przez pewnie wiele kilometrów. Dostrzegł jedynie kładkę serwisową podwieszoną na boku tunelu, tuż nad podłożem, którą można było się poruszać pieszo po tunelu bez konieczności dreptania po szlamie. W tym momencie drzwi bunkra zatrzasnęły się, jednocześnie Lyssa zawołała głośno: - Panowie, mamy towarzystwo! Rhail, zobacz, czy ta wieżyczka na dachu jeszcze działa! Rhail zerkając w monitoring, kto do nich zawitał. Szukał konsoli obsługującej wieżyczkę. Zabrak na trzech zewnętrznych kamerach dostrzegł co najmniej piętnastu zbirów, jednak zasięg wizji nie obejmował całej okolicy. Goście wyglądali jak koledzy tej pierwszej trójki łotrów, której się pozbyli poza bunkrem. Nie byli tak dobrze uzbrojeni, jak mieszkańcy bunkra, ale to ich liczba stanowiła o ich sile. Rhail odnalazł panel sterowania wieżyczką, ale ta już znalazła się pod ostrzałem. Nie mogła się już ruszać w żadnej osi, a jedynie strzelać na wprost. Wkrótce zaczęło się dudnienie do drzwi. Gamorrean próbował jakimś kawałkiem żelastwa je wyważyć. - Miejscowi wpadli z wizyta, piętnastu - powiedział Rhail - Uszkodzili wieżyczkę. Hastal, da się wyjść z twojej strony? - Można - odpowiedział żołnierz. - Jest tu tunel kolejki podziemnej. Będziemy nieosłonięci, ale da się tędy uciec. Mandalorianin rozejrzał się jeszcze raz, to w jedną, to w drugą stronę, z karabinem przy boku, analizując sytuację. - Spróbujcie ich spowolnić i kierujcie się do włazu - dodał, po czym zwrócił się do Zabraka, układając myśli w głowie. - Rhail, masz termodetonator. Zostań przy włazie. Kiedy się przebiją, zostaw im go na pamiątkę i zeskakuj. Złapał dysk i wybiegł z centrum dowodzenia. - Ruchy, zwijamy się - zawołał do Lyssy. Gdy już zeszła, sam zaczaił się z termodetonatorem... W międzyczasie Hastal zaczął robić przygotowania do zamknięcia i zabarykadowania wrót na stację, by kupić im jeszcze więcej czasu przed pogonią. Rhail przez minutę czekał na wejście gości. Po tym czasie dudnienie ucichło. Podejrzana cisza skłoniła Zabraka do schronienia się za rogem. Wkrótce potem mocny wybuch rozerwał wrota. Rhail nie zwlekając ani chwili, rzucił w tamtym kierunku termodetonator, po czym wskoczył do schronu. Ten wybuch był znacznie potężniejszy, aż tynk z magazynu i peronu zaczął spadać na ziemię. Zabrak przebiegł do peronu, gdzie Hastal przygotował już barykadę za drzwiami. Wspólnymi siłami przeciągnęli parę skrzyń po czym czmychnęli na kładkę serwisową. Lyssa już na nich czekała. - W tę stronę! - zawołał, trzymając w dłoni jakieś urządzenie. - Tędy będziemy szli w stronę Pałacu. Może znajdziemy jakieś wyjście ewakuacyjne… albo… kolejny bunkier… - Chodźmy. - Mandalorianin ruszył biegiem w ciemność, w kierunku wskazanym przez Catharkę. Przeanalizował w głowie na szybko ułożenie tunelu względem bunkra i okolicy - wydawało się, że mogła mieć rację. Gogle na oczach pozwalały na szczęście zapomnieć o niedostatkach w oświetleniu tunelu. Ruszył na przedzie, z karabinem gotowym do odpowiedzi ogniem. Miał jednak nadzieję, że wybuch i prowizoryczna barykada da im spokój na jakiś czas, by zdążyli się wystarczająco oddalić. Drona posłał przodem, na zwiad, żeby wiedzieć zawczasu, co ich czeka. Zabrak źle się czuł, musząc polegać na sprzęcie, ale nie miał wyjścia. Wciąż był zbyt słaby na prawdziwą walkę. Sprawdził karabin. Szedł ostatni, osłaniając tyły. |
13-09-2018, 15:34 | #54 |
Reputacja: 1 | Alette po wzięciu jeńca wyrwała mu z rąk comlinka, zaczęła sprawdzać urządzenie, aby znaleźć wskazówki dotyczące osobnika, z którym tak gorączkowo chciał się połączyć schwytany Cereanin. Comlink wyglądał, jakby niejedno już przeżył z Cereaninem. Był mocno poobijany, dlatego też pewnie nie działał jak należy. Gdy Alette zaczęła przy nim majstrować, nagle z comlinka dobiegł głos: - Rysteen, co jest grane? Alette szybko spojrzała na jeńca i dała mu comlink, każąc mu powiedzieć, że wszystko w porządku. Mówiąc to, pogroziła mu swoim sztyletem. (rzut 2 faile) Cereanin pokręcił z wolna głową, nic nie odpowiadając. Z comlinka ponownie odezwał się głos: - Rysteen, ty i ten twój grat, a nie comlink. Odpowiesz mi?! Czy mam się tam przejść? Co się tam dzieje? Nie mając wielkiego wyboru, Alette przystawiła sztylet molekularny do szyi jeńca i zaczęła naciskać. - To twoja ostatnia szansa! - wycedziła przez zęby. - Wszystko… w porządku… - odparł po chwili. - Już nieważne… Z comlinka nie od razu dobiegła odpowiedź. Przełożony jeńca odpowiedział poważnie: - Tattooińskie Szczur Wompy szukają pożywienia. Nie odlatuj na pustynię. Słowa te w tym kontekście wzbudzały pewne podejrzenia, jednak po nich kontakt się rozłączył. Poszukiwaczka nie zdejmując noża z szyi, zapytała: - Co te słowa mają znaczyć? Jednocześnie dała Ordo sygnał, żeby wzmógł czujność i przypilnował wyjścia. - Obiecasz, że mnie nie zabijesz, siostro? - odparł z problemem Cereanin. Nóż był tak ostry, że zostawił już ślad na jego szyi i pierwsza strużka krwi spłynęła na obojczyk. Alette widząc, że jej groźby odnoszą skutek, cofnęła sztylet i odpowiedziała trochę łagodniej - Obiecuję. Mandalorianin odwrócił się w stronę poszukiwaczki -Kłamie. Zabij go, zdradził naszą pozycję. - Wysunął się z pomieszczenia, szukając jakiegoś dobrego miejsca do obserwacji korytarza, potrzebował niezłego stanowiska strzeleckiego, gdy zaczną się problemy. - To szyfr. Nim mamy się porozumiewać. - Zaczął gorączkowo wyjaśniać, nim Alette zada mu zabójczy cios. - To znaczyło, że zaraz po mnie przyjdą. Jest ich czterech w magazynie. O ile nie przybył już transport. Pokażę wam drogę przez szyb wentylacyjny, prowadzi do do załadowni. Proszę, nie zabijajcie! Tylko tak unikniecie strzelaniny na korytarzu. Łowca kiwnął głową. - Dobrze. Pamiętaj, że jeśli nas zdradzisz, zginiesz pierwszy. Jeśli nam pomożesz, nic się tobie nie stanie. - Musimy przejść naprzeciwko, do biura. - Wskazał na ciemne pomieszczenia po przeciwnej stronie, po czym ruszył w tamtym kierunku. Na korytarzu na szczęście nikt się jeszcze nie pojawił. Alette weszła za Cereaninem do pomieszczenia i zaczęła je oświetlać glowrodem. - Gdzie teraz? - zapytała. Jeniec skręcił w lewo za szklaną ścianę do drzwi w głębi. Otworzył je ostrożnie i wszedł do środka. Po prawej w ścianie była wielka dziura przez którą przeszedł dalej. Wejście do szybu było po ich lewej, pod sufitem. Alette uzbroiła się w blaster riffle szturchnęła nim jeńca, aby prowadził dalej. Mandalorianin ostrożnie ruszył za resztą grupy, rozglądając się, czy ktoś faktycznie zmierzał w ich stronę. Gdy para Cerean wdrapała się do szybu, Sudodth usłyszał hałas na korytarzu. Ledwo usłyszał zawołanie: - Rysteen! - Rysteen! Pamiętaj, że mam cię na muszce! - cicho ostrzegła Alette jeńca, a następnie dyskretnie odłożyła glowroda i uzbroiła się sztylet molekularny. - Spokojnie, pamiętam - wyszeptał, człapiąc przed siebie. Po długich dwóch minutach przeciskania się przez szyb Alette dotarła do załadowni. Nie było mowy o skradaniu, szyb był otwarty i jedyną drogą wyścia było zeskoczenie trzy metry na dół. Na szczęście jednak nikogo nie wypatrzyła, choć w pomieszczeniu zalegało wiele skrzyń, które ograniczały widoczność. Po prawej zaś widać było wielki tunel prowadzący gdzieś daleko stąd. Wszystko wydawało się wyglądać, jakby wybudowano to setki lat temu. - No dobra! - rzekła Alette. - Rysteen, skacz, a następnie trochę odejdź! - rozkazała, sama szykując się do skoku, który miał nastąpić po wykonaniu komendy. Gdy tylko zrobiło się miejsce, również Ordo postanowił wyjść z szybu. Miał nadzieję, że ich przeciwnicy jeszcze nie zorientowali się całkowicie w nowej sytuacji.
__________________ Szukam tajemnic i sekretów. |
18-09-2018, 21:16 | #55 |
Reputacja: 1 | Cała trójka kolejno zeskoczyła na dół. W ciszy przycupnęli za jedną z potężnych skrzyń, nasłuchując zagrożenia. Żadne z nich niczego nie odnotowało. - Możemy uciec tym tunelem - zasugerował nieśmiało Cereanin, wskazując na okrągły tunel przypominający taki należący do sieci metra podziemnego. - Ale to jakieś pół godziny marszu, jeśli nie więcej. - Mam inną propozycję - zaoponowała Alette. - Dasz się związać, a my cię tam schowamy. - A-a-ale… no dobrze… w końcu nie jesteście tu przypadkiem… - Rysteen poddał się woli swojej rodaczki. Cereanka zaczęła się rozglądać za liną, aby zrealizować swój plan. Mężczyzna sam pomógł jej znaleźć linę, a następnie dał się związać. - Powodzenia - rzekł, widząc, jak para śledczych szykuje się do starcia. - Dotarliśmy na miejsce, gdzie ty się lepiej czujesz niż ja... - zagadnęła Alette do Ordo - więc prowadź. Mandalorianin skinął głową. Wyglądał na dość zadowolonego, szybko rozejrzał się po pomieszczeniu, przechodząc szybko jakby próbując ustalić miejsca gdzie prawdopodobnie pojawi się wróg. W końcu Sudodthowi udało się odnaleźć doskonałą kryjówkę na jednym kontenerze, na którym zaś leżały kolejne, mniejsze skrzynie. Miał stąd widok na całą drogę od drzwi do peronu i miejsca ze stolikiem. W razie problemów mógł zeskoczyć z tyłu i skrywać się pomiędzy skrzyniami. Raczej też nikt go tu nie powinien zauważyć, dopóki sam nie postanowi się ujawnić. Alette miała nieco gorszą pozycję, bo nie mogła się chować, mając jednocześnie widok na halę. Musiała więc liczyć na decyzje Sudodtha. Przykucnął gdyż nie pozostawało im nic innego jak czekać. Przyczajeni w osłonami, Sudodth z Alette czekali parę minut, aż ekipa złodziei powróci do rozładowni. Wreszcie drzwi otwarły się, a do środka wkroczyła czwórka dość dobrze uzbrojonych mężczyzn, nosili lekkie pancerze, wszyscy trzymali karabiny blasterowe. Pośród nich dwoje było Rodianami, idący przodem, za nimi kroczył barczysty Trandoszan, a pochód zamykał wyglądający na oficera Duros. Właśnie zamknął drzwi i zablokował je swoją kartą dostępu. Ordo jako pierwszy postanowił zareagować. Liczył na szybkie wyeliminowanie jednego z przeciwników, jednak zadanie okazało się trudniejsze, niż sądził. Część strzałów chybiła, a jedyne, które trafiły, skutecznie zostały pochłonięte przez pancerz oficera. Alette w tym samym momencie zeskoczyła na dół, kiedy cała uwaga przeciwników skupiła się na Mandalorianinie. Zaszła jednego z przeciwników od tyłu… lecz Rodianin w ostatniej chwili zorientował się, o co chodzi. Prewencyjnie uderzył Alette w łokieć, ostry sztylet ani go nie drasnął. Tymczasem Trandoshanin rzucił się za osłonę i wystrzelił trafiając Łowcę w lekko wysunięty bark. Jeden z Rodian widząc śmiały atak na swego towarzysza, odskoczył do tyłu i wystrzelił w Alette. Miał trudniejsze zadanie, jego kompan wciąż pozostawał w zwarciu z Cereanką. Nie trafił. Sudodth zmienił cel, próbując trafić Trandoszana, który w tym zamieszeniu wybrał nieodpowiednią osłonę i znalazł się teraz bardzo blisko swojego wroga. Wycelował… i niestety nie trafił tak, jak miał zamiar. Zamiast w głowę, jego przeciwnik oberwał w dłonie. A jego broń wypadła z uścisku, odlatując na otwartą przestrzeń. W walce wręcz poszukiwaczka postanowiła zmienić strategię i zaatakować przeciwnika z innej strony. Czego nie udało się osiągnąć jej za pierwszym razem, dokonała teraz. Rodianin nie wiedzieć czemu ani zareagował na kolejny atak Alette. Jej molekularny nóż wbił się niczym w masło przez pancerz, trafiając prosto w serce kosmity. Rodianin padł na ziemię trupem. Duros nie przejmował się ostrzałem - nieskutecznym zresztą. Po prostu stał dalej w miejscu i spokojnie wycelował w Mandalorianina. Mimo jego osłony i diabelsko szybkich manewrów zdołał trafić go dosyć boleśnie. Uśmiech z jego twarzy zszedł jednak prędko. Jego karabin się przegrzał już po tej jednej serii. - Przeklęte badziewie Grakkusa! - zaklął, stojąc jak kołek, tam gdzie został. Trandoszanin widząc swoją niekorzystną sytuację, początkowo nie wiedział, co zrobić. Wreszcie wyciągnął swój sztylet i ruszył na Alette. Nie był jednak na tyle szybki, by atakować. Nie czekając, aż zabójcza Cereanka zechce się na niego rzucić i zabić jak jego kompana, wystrzelił w nią kolejną salwę. Trafił, jednak nieszczególnie boleśnie dla Alette. Po chwilowej niesłabości, Sudodth wreszcie sięgnął celu, dosyć poważnie go raniąc. Oficer raniony w brzuch, dalej nie ustępował. Rzucił karabin i wyciągnął pistolet. Bez porządnego celowania wystrzelił w Mandalorianina, licząc na łut szczęścia. Ordo nie zdążył się całkowicie schować, więc miał większe szanse. Udało mu się to, a Sudodth oberwał po raz kolejny. Na szczęście z mniejszego kalibru. Alette miała czas, aby przygotowac się na atak Trandosza. Zrobiła krok w bok, złapała zamachującego się jaszczura i obróciła nim jak baletnicą. Gdy już znowu stanął przodem do niej, przecięła go sztyletem po klacie i ramieniu. Jaszczur, wściekły takim ośmieszeniem, próbował pchnąć Alette sztyletem, co mu się udało. Kiedy skończył, wykorzystał swoją przewagę i kopnął swój karabin oficerowi prosto pod nogi. Tym samym odsłonił się na zemstę Alette. Rodianin Ponownie strzelił w zajętą walką Alette. Jednak i jego karabin się nie spisał. Mimo wściekłego wciskania spustu, z lufy nie wydobywał się żaden strzał. - Ittu! - zaklął głośno, po czym przystąpił do przeładowywania broni. Tym razem strzelec pokazał swoje Mandalorskie umiejętności. Jego strzał trafił prosto w głowę Durosa, oczywiście zabijając go na miejscu, nim zdążył podnieść blaster po Trandoszu. Trandoszanin popełnił karygodny błąd, odwracając się tyłem do Cereanki, chcąc pomóc swojemu szefowi. Jej atak był tak szybki, że nawet nie zrozumiał, kiedy ta rzuciła się na niego od tyłu i poderżnęła mu gardło. Posoka polała się na ziemię, a Trandoszanin padł martwy na brzuch. Rodianin widząc pogrom, jaki urządziła Cereanka, wydawał się chcieć poddać. Już miał opuścić broń, lecz w ostatniej chwili zdecydował się na strzał. Pewnie nie uwierzył w litość. Udało mu się ponownie trafić w Alette, jednak ta wciąż trzymała się na nogach. W tym momencie nieoczekiwanie do walki dołączyła kolejna osoba. Od strony peronu pojawił się Cereanin z blasterem wycelowanym w Alette. Jej serce zaczęło bić jeszcze szybciej w trakcie tej walki. Była na skraju śmierci, a jej jeniec zdołał się wydostać z więzów. W ostatniej chwili jednak Cereanin zmienił cel i wystrzelił w Rodianina. Zdradzony przez kolegę oberwał mocno w plecy, ledwo utrzymując się na nogach. Z drugiej strony zaś serię w niego posłał Ordo, dziurawiąc go jak sitko. Rysteen odetchnał ciężko. Rzucił karabin i pobiegł do Alette. - Wszystko w porządku, siostro? Mamy w magazynie skrzynkę stimpacków i apteczki…. Cereanka serdecznie się uśmiechnęła do pobratymca. - Tak! - Tu obejrzała się na Ordo. - Bardzo nam pomogłeś. Przyda się nam tylko porządne łatanie, gdy się tym zajmiemy, powiesz, o co tu właściwie chodzi. Powiedziawszy to, poszukiwaczka przystąpiła do przeszukiwania ciał, zwłaszcza tego, które należy do jak sądziła sierżanta. Mandalorianin doszedł do grupy, chcąc pomóc przeszukać ciała. -Medyk się przyda. Potem możesz nam powiedzieć, kto za tym stoi, a potem lepiej by było, żebyś zniknął, nim ktoś inny się tym zainteresuje. Lepiej, żeby nasz szef o tobie nie wiedział. Cereanin ruszył po sprzęt medyczny, po czym zaczął opatrywać pierw Mandalorianina, potem Alette. W międzyczasie zaczął tłumaczyć im: - Mnie zwerbowali jako technika. To miała być zwykła praca, nie wiedziałem, że będziemy zajmować się kradzieżami i planowaniem napadów i zamachów. Niestety nie miałem już odwrotu… ale to nie o mnie chcecie słuchać. Pewnie zastanawia was, jak pod nosem Grakkusa udawało nam się okradać jego fabrykę. Nie znam szczegółów, ale w załodze pojawili się nasi agenci. Dzięki nim zhackowałem drony tak, żeby nikt się nie dowiedział. Działały tak samo, jednak odtąd mogły powalać niczego nie spodziewających się ochroniarzy. I mieliśmy dostęp do całego monitoringu. Drony przesyłały swój obraz. Zawsze doskonale wiedzieliśmy, kiedy ruszyć na łowy. Nasze ukryte przejście znajdowało się za jedną z maszyn, stamtąd zjeżdżaliśmy w dół, do magazynu, tam za ścianą. - Wskazał na sąsiednie pomieszczenie. - Dobrze! Skoro powiedziałeś co wiesz, to pora, byś powiedział, gdzie są stimpaki i zmykał stąd, póki nie wpadły tu grupy interwencyjne... Chyba dobrze znasz te tunele, zatem chyba sobie poradzisz się z nich wydostać. Jak już to zrobisz, to zaszyj się w hotelu "Pijany przybysz" ... do jutra postaram się z tobą jakoś skontaktować i przekazać ci, jak się dostać w moje rodzinne strony. - Rysteen z niedowierzaniem spojrzał na Alette. - Dz-dziękuję - odparł wzruszony. - Będę czekał. Na komputerze w naszej centrali znajdziecie więcej informacji. Stimpacki leżą w małej skrzyneczce za drzwiami po lewej. To powiedziawszy, pozbierał się i ruszył na peron. Wyskoczył do głównego tuneli, po czym skierował swe kroki na prawo.
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |
19-09-2018, 19:43 | #56 |
Reputacja: 1 |
|
21-09-2018, 19:14 | #57 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Jacques69 : 21-09-2018 o 19:23. |
01-10-2018, 22:18 | #58 |
Reputacja: 1 | Podróż tunelem zajęła Rhailowi, Hastalowi oraz Lyssie już ponad godzinę. W środku panował chłód, więc szło się całkiem przyjemnie, choć śmierdziało. Lecz przynajmniej nikt ich nie gonił. Lyssa uspokajała towarzyszy. - Już blisko pałacu - rzekła, spoglądając na ekran radaru. - Zostawiłam w pokoju nadajnik - wyjaśniła. - O ile ktoś go nie ukradł, to trafimy do pałacu. Gdzieś tu musi być jakieś wyjście… Wtem z przodu dobiegły odgłosy strzałów. Ich echo było nikłe, w tunelu mogły się nieść z bardzo daleka. Hastal uniósł dłoń, każąc wszystkim nagle się zatrzymać. Skulił się lekko, mocniej ściskając broń, jakby spodziewając się ataku. Obejrzał się do tyłu, nie było jednak żadnych oznak pogoni. - Zachowajcie czujność - oznajmił szeptem. - Lyssa, wiesz, co może znajdować się przed nami? - Coś z najbliższej okolicy Pałacu... - zastanowiła się. - Złomowisko, fabryki, nightcluby… Strzały powtórzyły się. Tym razem Hastal mógł lepiej ocenić, jak daleko się znajdują - około kilometra. Ujrzał też nikłe światełko w głębi tunelu. - Musimy się tam przekraść, poczekajmy, aż się wystrzelają… - Lepiej nie czekać - stwierdził krótko Mandalorianin. - Są jeszcze daleko. Możemy się podkraść i ocenić sytuację z mniejszej odległości. Jeśli trwała tam walka, mieli dużą szansę, by skorzystać na zamieszaniu. Nikt się raczej nie będzie spodziewać piechurów w tunelu. - Chodźmy, nie marnujmy czasu. Rhail zanim poszli, zlustrował uważnie tunel zdobyczną infrawizyjna lornetką. W oddali ujrzał subtelne źródło ciepła dobiegające z prawej strony. Jakiś kilometr przed nimi. Trójka nie zdążyła przejść nawet połowy drogi, gdy strzały ucichły. Rhail co kilkanaście metrów lustrował lornetką tunel z przodu i z tyłu. Hastal gestem ręki nakazał towarzyszom zwolnić kroku i zachować ciszę. Dalej musieli się podkraść, jeśli chcieli zachować przewagę. Walka widocznie już się skończyła, więc ewentualni wrogowie mogliby być teraz bardziej uważni. Nie był pewien umiejętności Zabraka, lecz z Catharką powinno im się to udać. Ostrożnie ruszyli dalej, wypatrując cały czas zagrożenia. Przyjrzał się ich sytuacji w tunelu, analizując możliwości ukrycia się przed innymi osobami przemieszczającymi się tunelem. W tunelu nie było żadnej opcji, aby się schować, w dodatku na kładce można było iść tylko gęsiego. Na podłodze tunelu zaś zalegała warstwa gęstego szlamu. Najlepsza formą osłony było położyć się na kładce. Rhail w pewnym momencie dostrzegł w oddali malutki punkt ciepła, powoli malejący. Ktoś oddalał się szybkim krokiem ze stacji tą samą kładką. - Ktoś się oddala kładką - poinformował kompanów zabrak. - I to szybko. Hastal spojrzał w tamtym kierunku. Skalibrował gogle, uwzględniając dystans i oświetlenie, po czym przymierzył dodatkowo przez lunetę karabinu, by zidentyfikować źródło oraz skąd się pojawiło. |
02-10-2018, 07:51 | #59 |
Reputacja: 1 | Cel znajdował się zbyt daleko, by dojrzeć konkretnie, kim może być ta osoba. Przed sobą trzymała glowrod, a poruszała się bardzo szybko, nawet nie trudząc się z obserwacją okolicy. Szansa spotkania kogokolwiek w tych tunelach musiała być znikoma. Wreszcie Hastal jako pierwszy dotarł do miejsca przypominającego te pod bunkrem. Peron załadunkowy, a na nim pełno skrzyń. I cztery trupy. Świeże. Powoli i po cichu wkroczył na peron, broń trzymając w gotowości. Więc stąd te strzały, które widzieli z tunelu - pomyślał. Ciekawe, kto ich zabił. Wstrzymał na chwilę towarzyszy i podszedł do ciał, próbując ocenić, czy należeli do tej samej grupy, co ci, z którymi dopiero walczyli. Zauważył, iż część miała rany cięte i kłute, inni zginęli od strzałów. Rozejrzał się, próbując ocenić, ilu było walczących z drugiej strony, co mniej więcej tutaj mogło się dziać i dokąd zwycięzcy się skierowali po walce. Przywołał następnie towarzyszy, wskazał na trupy i nakazał zachowanie ciszy. Nie mogli mieć pewności, że ci, którzy zabili tych tutaj, już stąd się oddalili albo że będą przyjaźnie nastawieni. Rhail wykorzystując dostępne osłony, obszedł peron wokoło. Gdzieś tu musiało być wyjście. Po krótkich oględzinach nikt nikogo więcej nie znalazł. Zabici przypomniali nieco tych rebeliantów z bunkra, lecz nie mieli tak dobrych pancerzy. Z pełną ostrożnością Hastal zajrzał do magazynu za peronem. Drzwi do niego zostały otwarte. W środku prawie całą przestrzeń zajmowały skrzynie z bronią, choć większość pusta. Nie dało się obok nich przejść. Jedyna wolna droga prowadziła na lewo do korytarza prowadzącego gdzieś w głąb kompleksu. Z prawej zaś do czegoś, co przypominało szyb prowadzący na powierzchnię, podobny do tego z bunkra, jednak obecnie był pozastawiany skrzyniami. Pod drzwiami stała ogołocona apteczka, a obok leżał zebrany sprzęt ze śladami krwi. Prawdopodobnie z pokonanych bandytów. - Nie ma sensu kręcić się po tym pobojowisku - powiedział Rhail - Jak się pojawią ich kompani, mogą nie uwierzyć, że oni nie żyli, jak przyszliśmy. Ruszajmy dalej. - Masz rację - przytaknął Mandalorianin. - Droga jednak prowadzi nas w głąb. Miejmy nadzieję, że jest tam wyjście. Chodźmy i rozejrzyjmy się trochę przy okazji. Jeśli ktokolwiek jeszcze tu jest, raczej nie jest w najlepszym stanie. - Wskazał tym samym na splądrowaną apteczkę. Hastal następnie ruszył powoli i ostrożnie przez korytarz, wypatrując wszelakich śladów obecności. Rhail wzruszył ramionami, szedł na końcu, osłaniając tyły i pod nosem mruczał w różnych znanych mu językach: - Oni już tacy byli, jak przyszliśmy. Po krótkim obchodzie Hastal zlokalizował potencjalnych najeźdźców. Minął pierw jakieś pomieszczenie po prawej oraz pozbawione oświetlenia biura po lewej. Przeszedł przez łącznik, na końcu korytarza ujrzał ślady krwi, a po prawej otwarte drzwi i wylewający się ze środka promień światła, a także odgłosy gorączkowej rozmowy. Rhail, wśród ledwo zrozumiałych słów, wychwycił kilka nazwisk z dworu Grakkusa oraz wzmiankę o samym Hucie. - Gadają o Grakkusie i jego ludziach - szepnał do kompanów - Sprawdźmy, kto to. Ruszył ostrożnie do drzwi, by kryjąc się za futryną, zerknąć. Rhail zajrzał ostrożnie do środka, by wpaść prosto w kontakt wzrokowy z jakimś Mandalorianinem stojącym z commlinkiem w progu do następnego pomieszczenia. Był aktualnie bez broni, dlatego nie zdążył zareagować na pojawienie się Zabraka. |
04-10-2018, 16:11 | #60 |
Reputacja: 1 | - Jest zejście. Obejdźcie knajpę i wejdźcie w tylną uliczkę. |