Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2018, 17:08   #112
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Lepperov tego wieczora zamierzał się udzielać. Zaczął od uroczej Rhyny. Miał plan, chciał ją namówić do tego aby podniosła ludzi na duchu. Jego słowa niczym ziarno nie padły na żyzną ziemię. Młoda akolitka kompletnie nie zrozumiała intencji złodzieja. Kiedy jemu chodziło o zwykłe rozmowy, może modlitwy, przy ognisku to akotlika myślała tylko o potrzebie posiadania figury i ołtarza - a na to przecież nie ma teraz czasu. Kharrick musiał zrewidować swoje, chyba zbyt romantyczne, pojęcie o tym jak działają kapłani dobrych bóstw. Może się mylił... a może to dziewczynie zbrakło wyobraźni. Sam by to zrobił, ale nie czuł się w mocy do tego typu zachowań.... no i zdecydowanie brakło mu wiedzy o dogmatach. Dlatego też odpuścił i skierował swoje kroki pomiędzy resztę. Farrow i Clidon nie wyglądali najlepiej i nie umknęło to uwadze Kharricka.
- Potrzeba wam czegoś? - zapytał siadając obok nich na pieńku.
- Miękkiego posłania, dachu nad głową i flaszki wina - mruknął Farrow.
- Jakaś chętna dziewka też by się przydała - dodał jego wspólnik, dając mu sójkę w bok.
Złodziej cmoknął i zaśmiał krótko.
- Może jakaś będzie jeśli ładnie poprosicie. Posłanie z liści, albo traw da się chyba zrobić… ale na robieniu wina się nie znam. Ale jeden z miejscowych umie warzyć mikstury. Może wino też.
Obaj mężczyźni parsknęli śmiechem. Kharrick zauważył, że Farrow na moment zawiesił wzrok na siedzącej niedaleko Silvie.
- Dobry pomysł! Jak tylko znajdziemy jakieś owoce, złożymy Oreldowi propozycję biznesową - rzucił Clidon.
- Póki co trzeba zacząć od derek nie? Trochę traw widziałem, może rolnicy by wam poradzili co najlepiej się nada… o ile opowiadania o spaniu w sianie są prawdziwe - Kharrick wolał przemilczeć, że miał problemy z zapamiętaniem imion wszystkich osób. W przeciwieństwie do kupców większość dnia spędzał z pozostałą czwórką “bohaterów”.
- Jasne, jasne, ale to już nie dzisiaj, dobrze?
- Nie dzisiaj - Kharrick mrugnął porozumiewawczo okiem do kupców i wstał. Otrzepując spodnie pożegnał się na ten moment z Farrowem i Clidonem i zawieruszył się przy szlachciance.
- Madam. Wyglądacie wspaniale jak na warunki w jakich przyszło nam spędzić czas.
Półelfka uśmiechnęła się, słysząc komplement.
- To miłe, że jest ktoś, kto mimo tej sytuacji stara się trzymać konwenansów, choćby i drobnymi kłamstewkami - delikatnym gestem wskazała na swój strój podróżny, który z pewnością widywał już lepsze czasy. W końcu, jak wszyscy, maszerowała w nim od kilku dni. - Doceniam to, ale dotarło już do mnie, że moje pochodzenie nie ma tutaj znaczenia. Mów mi proszę Erasena.
- Ach, jak łatwo mnie przejrzeć. - mężczyzna zaśmiał się krótko - Dobrze, Erasena, bardzo ładne imię. Jeśli to nie tajemnica podzieliłabyś się ze mną swoim celem podróży? Sam nie jestem stąd i przyznam się, że potrzeba mi jakiejś koneksji. Oni się tutaj znają i są wśród swoich, a my… co my w zasadzie o sobie wiemy?
Kharrick delektował się mogąc bawić się słowem. Zauważył już, że do tutejszych lepiej działa mówienie wprost, co było dla niego znacznie trudniejsze. O ironio.
- Z chęcią pogawędzę na inne tematy, ale szczegóły mojej podróży pozostawię dla siebie.
- Jak sobie życzysz Madam. Żaden z tutejszych nie sprawiał ci… większych kłopotów?
- Nie, Vitale wciąż wywiązuje się ze swoich obowiązków.
Kharrick bezgłośnie westchnął. Ta rozmowa tez nie będzie najłatwiejsza. Los go pokarał. Postanowił jednak wziąć się za siebie i kontynuował wymianę zdań. Rozmowa była niestety nie za długa i nic poza to co już mógł wiedzieć się nie wywiedział. Dał za to okazję szlachciance trochę ponarzekać. Niech sobie ulży, jemu było wszystko jedno.

Kiedy już postanowił się położyć zasnął momentalnie. Jego ciało potrzebowało regeneracji po tym jak go ryś poszarpał. Złodziej starał się nie myśleć, że prawie umarł. W tak głupi i beznadziejny sposób. Zostać zagryzionym przez dzikie zwierze. Na to się woła wypadek, a nie śmierć.

Ledwo po tym jak Kharrick zamknął powieki ktoś go okrutnie postanowił rozbudzić. Przecież ledwo co zasnął! Jaśniejące niebo sugerowało jednak co innego. Mężczyzna wstał i otrzepał się i zniknął wraz z druidem w lesie. Niedługo potem tego pożałował. Sulim coś widział! No i cholera zmienił kolor oczu! Mógł tylko zakląć bezsilnie w duchu, a na zewnątrz odgrywać co innego. Nawet pomyślał, że może powinien pozbyć się pociesznego druida... tylko co wtedy? Nie wróci do obozu, bo byli w środku lasu. Jak niby miał też wytłumaczyć brak krasnoluda? Był przydatny, znał się na dziczy i umiał leczyć. Jego dobroduszność także ewidentnie też sprawiała, że ludzie czuli się bezpieczniej.... No i w zasadzie to szkoda było go zabijać. W zadzie nic jeszcze nie wiedział i może byłoby mu wszystko jedno. Tylko, że Kharrickowi jeszcze nie było. Bił się z myślami, bo przyznać się nie chciał, że polubił kompletnie nieznana mu osobę. Prawdopodobnie dlatego druid wyczul, że coś jest nie tak w jego historyjce.

Po ustawieniu pułapek, wciąż unikając tematu, dwójka zagłębiła się dalej w las idąc za małymi śladami. Podróż zaczynała się dłużyć i Kharrick w pewnym momencie chciał zawrócić. Tylko, że właśnie wtedy druid zobaczył obozowisko. Złodziej chciał po cuchu wejść i zrobić przeszpiegi, ale Psotnik miał inne plany. Niedźwiedź druida zafiksował się na zapachu i parł do przodu. Na szczęście obóz był pusty, lecz niedługo za nim pojawiły się ślady z tego samego dnia. Znowuż Kharrick chciał zawrócić i powiadomić resztę, ale Psotnik miał inne plany. Nie pozostało nic innego jak podążyć za nim dalej.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 04-10-2018 o 17:30.
Asderuki jest offline